Góry Izerskie

, Krzysztof
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

23.05. 2010

Podniesie się - myślałem o mgle wyjeżdżając. Nie podniosła się; to ja, wchodząc na Wysoki Kamień, wszedłem w nią. Trudno, nie zobaczę odległego horyzontu, ale za to mijane skałki widzę inne: tajemnicze, baśniowe, wynurzające się z mgły jak ze snu - pocieszałem się. Gdzieś w okolicach Zawalidrogi mgła skropliła się. Wyciągnąłem kurtkę nieprzemakalną wiedząc, że chroni od deszczu tylko przez pierwsze dwie minuty - dłużej jakoś nie chce. Gdy poczułem zimny okład poniżej łokci - zawróciłem.

, Krzysztof
, Krzysztof

Ta wyprawa w Góry Izerskie od samego początku była nietypowa. Wracałem się po buty, zapomniałem kupić picia, a rodzynki kupione do pogryzania w drodze okazały się być suszonymi śliwkami, zaraza z tymi małymi literkami na opakowaniach. Byłem zły, miałem dylemat: gdy pójdę dalej, przemoknę i przeleżę w łóżku kilka dni. Wracam do samochodu. Wrócę, a później będę żałować. Nie wiem, kiedy będę mógł wrócić tutaj, już wkrótce czeka mnie wyjazd do Ustronia Morskiego, a gdy wrócę, będzie wrzesień. Deszcz jakby ustaje. Buty powinny wytrzymać, jeśli woda nie sięgnie poziomu sznurówek. Wracam na szlak. Nic mi nie będzie, a wodę do picia znajdę, źródeł tutaj nie brakuje.

Zawróciłem. Deszcz ustawał i ponownie zaczynał padać jeszcze kilka razy, ale kurtka okazała się być dzielna - nie przemokłem. Co mnie gnało w ten deszcz? Żadne tajemnicze fluidy ani ukryte piękno, wcale. To były te skałki wychylające się z mgły na spotkanie ze mną i dźwięki. Odmienne dźwięki marszu w deszczu. Materiał kurtki wydawał szeleszczący dźwięk tarcia, krople deszczu cicho szemrały spadając na nią, a nawet wydawało mi się, że słyszę szmer kropel deszczu na świerkach; buty naprzemiennie albo chrzęściły na żwirze (jeszcze jedno pyszne zestawienie dźwięków!), albo chlupotały w kałużach, albo mlaskały w błocie - świat wypełniony cichymi dźwiękami. Właściwie to nie wiem, dlaczego tak podobały mi się te dźwięki. Chyba po prostu pasowały do tej ścieżki wśród mokrych jak i ja świerków, do mgły odsuwającej się przede mną (bo mgła nie lubi być dotykana - jak ocean na Solaris - mgła rozstępuje się, daje swobodne przejście i ponownie zamyka się z tyłu dopiero wtedy, gdy ma pewność swojego bezpieczeństwa), pasowały do nagich kikutów uschniętych drzew pojawiających się i niknących na granicy widzianego świata, nie: na granicy świata, bo nie było żadnego "dalej"; pasowały do ciszy i pustki szlaku, na którym pierwszego człowieka zobaczyłem po trzech godzinach marszu, na szczycie Zwaliska. Był nim młody chłopak z wielkim plecakiem i ze zmoczonymi okularami (błogosławiłem moją śliczniutką czapkę z daszkiem chroniącym szkła przed deszczem); razem ruszyliśmy na poszukiwanie ścieżki na dach Gór Izerskich – na Wysoką Kopę. Mgła podniosła się nieco, powiększając horyzont świata do stu czy dwustu metrów i odsłaniając cmentarzysko drzew na rozległym, płaskim wierzchołku góry. Jedne umierały stojąc i stoją nadal jak wyrzut sumienia, wznosząc w górę kikuty swoich ramion, inne powaliły wiatry, a ich rozcapierzone korzenie bezradnie sterczące w górę nadal wydają się szukać ziemi wokół siebie. Pod nogami jakby torfowisko - mokra ziemia pełna wodnych oczek i zapadlisk przykrytych zeszłoroczną trawą. Księżycowy krajobraz.

, Krzysztof
, Krzysztof

W godzinę później stwierdziłem, że plan trasy zakreśliłem nie tyle ja, co moje łakomstwo, i zawróciłem; po powrocie do samochodu okazało się, przejście połowy pierwotnie planowanej trasy zajęło mi 9 godzin, a według przewodnika było to 25 kilometrów. Czuję jeszcze mięśnie łydek🙂 Na szczęście po południu rozpogodziło się, a później zaświeciło słońce.

Ostatni odcinek drogi powrotnej prowadził początkiem mojego szlaku, przez Wysoki Kamień, góry ukrytej rankiem we mgle. Widok z jej szczytu oczarował mnie.

, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof

W dolinie, niemal u moich stop, Szklarska Poręba, a u wylotu doliny, daleko, Jelenia Góra; na wprost wielkie i bliskie, tylko rękę wyciągnąć, Karkonosze, doskonale widoczna Szrenica z nitkami swoich szlaków narciarskich, troszkę na lewo budynek nadajnika TV na szczycie Śnieżnych Kotłów; po drugiej stronie, blisko, nieco niżej, Czarna Góra widziana jak przez szkło powiększające, nadrealnie, bo zdawałoby się, że mógłbym jej świerki policzyć, a za nią, 20 km dalej, sine szczyty Gór Kaczawskich i Rudaw Janowickich. Wzrok leci w przestrzeń ogromną, nic nie staje mu na przeszkodzie, a myśl zachwycona leci za nim i wcale nie chce wracać.

, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
Góry Izerskie, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
, Krzysztof
Komentarze 17
2010-11-10
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Krzysztof
15 maj 2011 22:42

[cytuj autor=' axtom'] Dźwięki są na szlaku dla mnie czymś bez czego niczym byłoby wędrowanie po górach. Dlatego wolę iść sam albo z kimś naprawdę zaufanym, z kim znam się długo i dobrze. A jak ten ktoś za dużo gada to daję mu... "pogryzkę" (mieszanka orzeszków, rodzynek i co tam pod ręką) żeby zatkać "dziub".  No i wystarczyło przeczytać, aby apetyt na te rejony się zaostrzył! Dzięki. [/cytuj]

Teraz uświadomiłem sobie, że dźwięki słyszę właściwie tylko w czasie marszu w deszczu, może poza szumem wiatru w uszach, ale podobnie jak Ty mam zwyczaj mieć coś do pogryzania. Na ostatniej wyprawie były to chipsy bananowe. Przy samochodzie napełniłem nimi kieszeń kurtki i poszedłem. Takie było moje śniadanie tego dnia. Albo kamyki, słodycze pamiętane z dzieciństwa: jakieś orzechy oblane twardą jak kamień polewą. Przydają się też w czasie długiej drogi powrotnej samochodem, bo ich gryzienie odpędza sen🙂

Niemal zawsze idę sam. Tamten chłopak w Górach Izerskich był wyjątkiem. Chyba mamy podobną potrzebą wędrówki w ciszy. Lepiej wtedy słyszy się siebie i więcej się widzi.

Dziękuję, Axtomie.

axtom
15 maj 2011 21:22

Dźwięki są na szlaku dla mnie czymś bez czego niczym byłoby wędrowanie po górach. Dlatego wolę iść sam albo z kimś naprawdę zaufanym, z kim znam się długo i dobrze. A jak ten ktoś za dużo gada to daję mu... "pogryzkę" (mieszanka orzeszków, rodzynek i co tam pod ręką) żeby zatkać "dziub". 

No i wystarczyło przeczytać, aby apetyt na te rejony się zaostrzył!

Dzięki.

Darek
12 listopad 2010 22:38
Życzę powodzenia i czekam z niecierpliwością na efekt niedzielnej wyprawy 😉
Krzysztof
12 listopad 2010 19:04
Dziękuję wam obu. Mam nadzieję zamieścić tutaj relację z tej wycieczki.
Arkadiusz Musielak
12 listopad 2010 17:18
Na pewno się przyda. Takie informacje zawsze się wykorzystuje.
Darek
12 listopad 2010 00:32
Jeśli mogę to podpowiem że niedaleko w Janowicach Wielkich zaczyna się piękny szlak z wyjściem na zamek Bolczów. Ciekawa trasa i piękny widok na Sokole Góry. Relacja z wyjścia na zamek Bolczów została już przeze mnie zamieszczona - może się komuś przyda.
Adam Prończuk
12 listopad 2010 00:16
Pogoda na niedzielę ponoć murowana! Poza górami, wokół kilka odrestaurowanych pięknych pałaców. Powodzenia.
Darek
11 listopad 2010 22:03
OK - już zabieram się za poszukiwania materiału z Gór Sokolich 😉
Arkadiusz Musielak
11 listopad 2010 21:04
Również chętnie bym je obejrzał.
Krzysztof
11 listopad 2010 20:36
Chętnie obejrzę. Zamieść je, proszę.
Darek
11 listopad 2010 20:32
Jak nie będzie cały dzień padało to wyprawa powinna się udać. Wprawdzie nie zamieszczałem Gór Sokolich na portalu, ale jak będzie takie życzenie to mogę spróbować pomóc w podjęciu decyzji zamieszczając trochę fotek z tych rewirów.
Krzysztof
11 listopad 2010 20:09
Chyba zdecyduję się na nie. Kuszą mnie swoimi malowniczymi skałami. Sprawdzę pogodę, jeśli będzie obiecująca - jadę. Wyjeżdżam z Leszna wczesnym rankiem, jeśli znajdzie się chętny, miejsce w samochodzie mam.
Darek
11 listopad 2010 19:59
Polecam Góry Sokole, atrakcyjniejsze. Piękne widoki i jest gdzie się schronić w razie deszczu. Do zdobycia są dwa szczyty w razie niepogody można zawsze podzielić wyprawę na dwa razy. Proponuję najpierw wybrać się na Sokolnik, w drodze powrotnej można zahaczyć o schronisko Szwajcarka w której można przekąsić coś ciepłego.
Krzysztof
11 listopad 2010 19:40
Dziękuję, Adamie. Właśnie przeglądam swoje przewodniki szukając trasy na najbliższą niedzielę - o ile nie będzie deszczowa. Waham się między Górami Kaczawskimi a skałkami Gór Sokolich...
Adam Prończuk
10 listopad 2010 22:32
Dołączam sie do opinii Arka. W przyszłym roku Izery na rozpisce.Dostałem w tym roku od kolegów z pracy przewodnik po Sudetach Zachodnich. Wydrukuję realcję Krzysztofa i dokleję 🙂
Krzysztof
10 listopad 2010 21:41
Dziękuję, Arkadiuszu. Wiesz jak jest: tak naprawdę wszystko jest w nas. Albo inaczej: od nas zależy co zobaczymy, a będąc w górach nie jest trudno zobaczyć coś ładnego🙂
Arkadiusz Musielak
10 listopad 2010 20:39
Świetna relacja. Odniosłem wrażenie jakbym szedł tym szlakiem obok Ciebie. Bardzo realistyczny opis. Zdjęcia jak na taką pogodę bardzo ładne. Nie planowałem wyprawy w te góry, ale zasiałeś ziarno ciekawości.

Wycieczka na mapie

Zwiedzone atrakcje

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024