Złoty Potok - moje zacisze
To świetne miejsce na takie łazikowanie, lasy, skalne ostańce, źródła, a wszystko kończy się zwykle pyszną rybką w pstrągarni. Podróże lubiłam od zawsze, a teraz tą pasją zaraziłam również swojego męża.
Ale wracam do Rezerwatu Parkowe i do ulubionej Bramy Twardowskiego. To bardzo ciekawy ostaniec z dziurą pośrodku, wiążą się z nim legendy o Twardowskim, który zaprzedał duszę diabłu. Patrząc na tą skałę trudno uwierzyć, że to stworzyła natura i człowiek nie maczał w tym palców 🙂
Spod Bramy ruszamy dalej, bo ciekawych rzeczy przed nami sporo. Najlepsze jest to, że choć są one porozrzucane na długim odcinku, przy drodze, wcale nie trzeba jeździć tu autem. Wręcz przeciwnie, najciekawiej jest przemierzyć całą trasę na piechotę, ścieżkami leśnymi. Wtedy już sam spacer jest nie lada przyjemnością.
Po drodze mijamy bardzo popularne tu źródła - Zygmunta i Elżbiety. Słyną one z niezwykłej czystości, dlatego często ludzie nabierają tu wodę. Trochę dalej jest pstrągarnia, która działa tu od wieków.
Jeszcze dalej spotykamy stawy zagubione wśród gęstej zieleni i młyny, no i wszędzie skały o niesamowitych kształtach i swoistych nazwach. Nogi już trochę bolą, ale idziemy dalej. Chcemy dojść aż do zespołu pałacowego, a to na samym końcu Złotego Potoku.
To już nie dzieło natury, pałac i dworek wybudowali Krasińscy. Pałac jest trochę zaniedbany, ale dworek bardzo ładnie się prezentuje, a wewnątrz można zwiedzić muzeum. Przed pałacem jest staw ładnie nazwany Irydion. Gdy pogoda dopisuje, jest tutaj ślicznie.
Na szczęście pod pałacem czeka mąż w aucie, bo nogi porządnie już się dają nam we znaki 🙂