Przepraszam bardzo ale co się nie robi dla GÓR -ja jadę autobusem 14 godz. aby być chociaż 2 dni w górach i rozkoszować się widokami.
z szacuneczkiem Adam z Kaszub.
Spełniło się nasze marzenie - jedziemy w upragnione Tatry. Mamy tylko 2 dni więc plan jest dość intensywny, choć i tak nawet nie myśleliśmy wtedy, że będziemy na wysokości 2 tys. metrów. Ale o tym później...
Wyjeżdżamy ze Ślemienia, gdzie zostawiliśmy dzieci z dziadkami i rura na zakopiankę, idzie dość sprawnie, ale jednak klątwa tej trasy dopada i nas, ostatnie 10 km pokonujemy w czasie 1,5 h. Koszmar. Trudno, nie ma co się denerwować, wszak góry czekają 🙂
Prosto zmierzamy do Doliny Kościeliskiej, mimo, że to "tylko" dolina, to jest to jedno z piękniejszych miejsc w Tatrach, szczególnie w dalszych partiach, gdzie nie ma już takich tłumów i tylu wózków dziecięcych hehe.
Przemierzamy dolinkę napawając się widokami, w pewnym momencie odbijamy w lewo, na żółty szlak, by zrobić małą pętelkę przez Wąwóz Kraków. Wiedziałam, że jest tu ładnie, ale zaskoczyły mnie łańcuchy, mała ekstremka, po której przyszedł apetyt na więcej. Tutaj właśnie zrodził się plan jutrzejszego wypadu w wyższe partie Tatr 🙂 Łańcuchy w Wąwozie pokonujemy górą, można też wspiąć się przez jaskinię, ale nie mieliśmy latarki, więc wybraliśmy opcję naziemną.
Po powrocie do Kościeliskiej ruszyliśmy dalej, po czym znów odbiliśmy w lewo, tym razem czarnym szlakiem nad Smreczyński Staw - kroplę wody pośród gór, na wysokości około 1200 m npm. Ładne miejsce, chwila odpoczynku i schodzimy w dół, pod schronisko na Hali Ornak. Mieliśmy jeszcze ochotę przejść do Doliny Chochołowskiej, ale trzeba na to sporo czasu, a musieliśmy jeszcze poszukać noclegu, więc niestety ruszyliśmy w drogę powrotną.
W Zakopanem załatwiliśmy co trzeba, zostawiliśmy bagaże, szybka kąpiel i na Krupówki. Tu jak zwykle tłoczno, ale dla mnie przyjemnie 🙂 Ładna zabudowa, drewniana architektura i kramiki z lokalnym rękodziełem, szczególnie pod Gubałówką. Gdy zmierzaliśmy już w stronę naszego nocnego zacisza, zza drzwi niezwykle klimatycznej knajpki do uszu naszych doszła muzyka góralska, kwartet smyczkowy w wykonaniu miejscowych góroli nie pozostawił nas obojętnymi, musieliśmy wstąpić na piwko.
Potem pełni wrażeń z całego dnia udaliśmy się na spoczynek. Rano udajemy się do Kuźnic. Żeby zaoszczędzić czasu, chcemy wjechać kolejką na Kasprowy Wierch, a dalej wspiąć się na Beskid (2012 m npm) i przez Przełęcz Liliowe zejść niżej. Spotyka nas tu niemiła niespodzianka, kolejka do kolejki, czas oczekiwania, bagatela 2,5 godziny. Łukasz chce zrezygnować, chce podejść pieszo, ja twardo trzymam się swojego planu, wiem, że jeśli będziemy się wspinać, to nie starczy sił i czasu na Beskid i Czarny Staw Gąsienicowy. Na szczęście mąż daje się przekonać, robi sobie krótkie wycieczki po okolicy a ja stoję w kolejce. Gdy jesteśmy już przy wejściu, przychodzi grupa około 100 osób, bilety wykupione wcześniej, więc jadą poza kolejką. Cóż, dodatkowe pół godziny stania, ale nie robi juz to różnicy, tylko czasu trochę szkoda, bo teraz trzeba będzie biegać po tych górach żeby wykonać plan i zdążyć wrócić do dzieci 🙂
Przyjeżdża wreszcie nasza gondola, strachu troche jest, bo wspina się w naprawdę wysokie rejony Tatr, jakieś 6 m ponad wierzchołkami drzew. Widoki wspaniałe !
Na szczycie Kasprowego ubieramy co mamy, bo temperatura znacznie niższa niż na dole, a do tego wiatr chce nas zrzucić ze skał. Ruszamy granią na Beskid. Podejście nie jest zbyt dalekie, za to widoki naprawdę przednie, tylko ten wiatr... na samym szczycie poruszam się już przyklejona do skał. Zejście czerwonym szlakiem w kierunku Przełęczy Liliowe początkowo nieco stresujące, ale szybko robi się dość łagodnie i przyjemnie. Towarzyszą nam widoki na stawy tatrzańskie, Świnicę i Orlą Perć oraz słowackie tatry. Oddala się Kasprowy Wierch i Beskid, który z tej strony prezentuje się całkiem całkiem.
A my schodzimy coraz niżej, najpierw zielonym szlakiem, potem żółtym, blazy na nogach zaczynają doskwierać. Przed Murowańcem uciekamy jeszcze w prawo na szlak niebieski, żeby podejść pod Czarny Staw Gąsienicowy, o ile na Beskidzie i Przełęczy Liliowe były pustki, to tutaj znów tłumy, foczki wylegują na skałkach wzdłuż wody 🙂
Teraz schodzimy już pod schronisko Murowaniec i dalej do Zakopanego. Jeszcze ostatnie spojrzenia na Tatry i Halę Gąsienicową - cudowny obrazek, trzeba go zachować w sercu, ale tym razem nie na 10 lat, mam nadzieję, że znacznie szybciej odwiedzimy tą krainę.
Do Kuźnic docieramy szlakiem niebieskim, szybko do auta i do domu, bo słońce się chyli. Aby uniknąć korków na zakopiance jedziemy przez Chochołów, spieszymy się bardzo więc odpuszczam już zdjęcia, ale szkoda, bo Chochołów to piękna wioska, niczym żywy skansen, rzędy drewnianych chałup stoją przy drodze, do tego niezwykle okazały kościół... następnym razem tu zajrzymy.
No my może byśmy wchodzili, gdyby nie to, że nie mieliśmy pojęcia na ile nam kondycja pozwoli, to i tak dobrze, że tyle przeszliśmy 🙂 W Tatrach rzadko bywamy, a teraz przy maluchach to góry tylko z dołu oglądamy 🙂
Dopiero teraz trafiłam na ten wpis. Super wyprawa i ładna pogoda. Wyjazd kolejką też musi być atrakcyjny. Choć ja wolę iść 2 godziny niż czekać krócej. My szliśmy na Kasprowy, potem zdobyliśmy Śwnicę i zeszliśmy do Doliny Pięciu Stawów i dalej już Doliną Roztoki do Palenicy na busa.
Z tym że na takie dłuższe wyprawy faktycznie trzeba być na miejscu. Wyjście na szlak około 8 rano i powrót około dziewiątej wieczór, nieraz już po zmroku. No iteż to było już 15 lat temu.
Wspaniałych wycieczek w nadchodzącym roku .Adam
Przepraszam bardzo ale co się nie robi dla GÓR -ja jadę autobusem 14 godz. aby być chociaż 2 dni w górach i rozkoszować się widokami.
z szacuneczkiem Adam z Kaszub.
Dzięki 🙂
Adamie, już się bywało na 2-tysięczniku w Tatrach🙂 Przed dziećmi...
Na tej wycieczce rano wyjeźdżaliśmy z Żywca rano i następnego dnia wieczorem musieliśmy być z powrotem w Żywcu, na ten czas po tylu latach stagnacji i tak wiele udało się zrobić 🙂
Ostatnio edytowany: 2011-12-16 08:28
Świetna relacja Aniu i znakomite zdjęcia. Oj, zatęskniłam za Tatrami . Pozdrawiam :-)
Czejść .Wypad fajny ,ale polecam założyć mocniejsze buty i pójść choć na jedną jedną górkę -2000 m i poczuć wiatr we włosach.