Boże Ciało w Tatrach

Korzystając z nadarzającej się okazji - zaplanowałam wyjazd w Tatry. Kilka dni wolnego było mi potrzebne. A spędzenie ich aktywnie w Tatrach było tym na co czekałam.
11 czerwca 2009 wyruszyliśmy z Kuźnic szlakiem niebieskim wzdłuż Skupniowego Upłazu do Przełęczy Między Kopami i dalej do Schroniska PTTK - Murowańca. Miał to być krótki, spokojny górski spacer. Spacer, który pozwoli naładować akumulatory na kolejne tygodnie pracy i studiów.
Korzystając z dobrodziejstw pogody, która tego dnia była bardzo łaskawa doszliśmy spacerkiem do Murowańca. Po krótkim odpoczynku stwierdziliśmy, że szkoda byłoby już wracać. Popatrzyliśmy na mapę i skierowaliśmy nasze kroki do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Tam kolejny odpoczynek wśród wspaniałych szczytów i kolejna próba "zdobycia czegoś więcej". Próbowano namówić mnie na wejście na Karb. Pamiętałam jednak dość dobrze jak to było jakiś czas temu jak tam wychodziłam i delikatnie przypomniałam towarzyszowi podróży, że miał to być przecież "górski spacer" a nie wspinaczka 🙂
Takim oto sposobem znaleźliśmy się z powrotem na szlaku prowadzącym do Murowańca. Jednak coś nam podpowiadało, że szkoda zmarnować tak pięknego dnia i warto ruszyć dalej. Jedynym rozwiązaniem było dotarcie na Kasprowy Wierch. Kierowaliśmy się więc żółtym szlakiem aż do czasu, kiedy naszym oczom ukazał się dość spory płat śniegu zalegający niedaleko od szczytu. Patrzyliśmy z pewnej odległości na osoby, które próbowały przez niego przebrnąć. Jednocześnie rozważaliśmy czy uda nam się przez niego przejść - mieliśmy przecież letnie górskie obuwie i żadnego podparcia, które chroniłoby nas przed pokazowym zjazdem na 4 literach po śniegu. Postanowiliśmy jednak "zaatakować" szczyt. Szczerze mówiąc adernalina była odczuwalana. Nie miałam zamiaru pokonać kilkudziesięciu metrów w dół w kilka sekund. Każdy krok trzeba było stawiać bardzo ostrożnie. Wąska wydeptana ścieżka była dość niestabilna.

Po pewnym czasie znaleźliśmy się na bezpiecznym stabilnym podłożu. Mineliśmy czekające na sezon zimowy krzesełka kolei Gąsienicowej i udaliśmy się na ciepłą herbatkę.
Muszę przyznać, że zdobycie pieczątki z Kasprowego Wierchu do mojej książeczki GOT graniczyło z cudem. Pytałam się dosłownie wszędzie. Za każdym razem słyszałam odpowiedź, że: "to nie u mnie", "mam ale na pocztówce - koszt 2 / 4 zł". Dopiero za którymś podejściem udało się z sukcesem 🙂 i to całkiem bezpłatnie.
Po krótkim odpoczynku stwierdziliśmy, że mamy za mało czasu na zejście szlakiem do Kuźnic. Przecież to Boże Ciało - musimy zdążyć jeszcze na Mszę św. Po chwili trzymaliśmy w rękach bilety na zjazd kolejką. Było to dla nas niezwyłe przeżycie a widoki wspaniałe.
A miał to być tylko krótki górski spacer.
Nie żałuję ... ani chwili.
