Zimowa Świnica.
Zgodnie z wcześniejszymi planami ruszam o godzinie 7 z Kuźnic Doliną Jaworzynki w stronę Murowańca.
Warunki pogodowe zapowiadają się tego dnia znakomite do uprawiania turystyki: bezchmurne niebo, ostre przebłyski słońca nad otaczającymi dolinę szczytami, bezwietrzna pogoda i mróz w granicach 15 do 20 stopni a więc warunki wręcz idealne do pójścia gdzieś wyżej.
W miejscu gdzie jest przysypana ławeczka i szlak skręca ostro w górę zakładam raki czego po chwili nie żałuję, ponieważ śnieg jest ubity i silnie zmrożony i unikam przy tym niepotrzebnego niekontrolowanego poślizgu na wzniesieniach i zejściach.
Słońce staje się coraz bardziej oślepiające a jednocześnie wspaniale prezentujące najpierw szczyty Czerwonych Wierchów i Giewontu oraz skaliste zbocze pobliskiego Nosala./ z Przełęczy między Kopami /. Następnie już przy samym Murowańcu odsłaniają rozległe szczyty Orlej Perci, Kościelca, Świnicy, Skrajnej i Pośredniej Turni, Beskidu aż po Kasprowy Wierch.
Około godziny 9 docieram do Murowańca, gdzie zasięgam informacji odnośnie warunków i możliwości bezpiecznego zrobienia czegoś graniowego w dniu dzisiejszym.
Decyduję się ostatecznie na Kościelec od Zielonej Doliny Gąsienicowej / wejście na Mały Kościelec od Czarnego Stawu Gąsienicowego jest w tej chwili bardzo niebezpieczne / lub Przełęcz Świnicką.
Jeszcze przed wyciągiem narciarskim na Kasprowy Wierch doganiam trzy osobową grupkę sympatycznych młodych turystów z Poznania, którzy mnie przygarniają do swojej ekipy.
Prowadzący grupkę Mateusz jest po ukończonych kursach skałkowych i taternickich, więc podobnie jak na Wołowcu trafiła mi się doświadczona ekipa zimowych górołazów do towarzystwa.
Przy wyciągu narciarskim skręcamy w lewo brnąc głęboko w śniegu po czyichś wcześniejszych śladach.
Groźne, ośnieżone zbocze po prawej stronie jest na szczęście dość stabilne przy zmrożonym tego dnia śniegu, więc kierujemy się w stronę Przełęczy Świnickiej / zrezygnowałem oczywiście z Kościelca na rzecz Przełęczy Świnickiej, mając tak doświadczone towarzystwo do wspólnej wędrówki /.
Strome dojście na przełęcz jest całkowicie zasypane śniegiem a więc zakładamy raki i uzbrajamy dłoń w noszony do tej pory, przytwierdzony do plecaka czekan.
Wybieramy ślady idące najbardziej prawej strony, brnąc powoli po linii prostej mozolnie w górę, aby już o godzinie 11 dotrzeć na samą Przełęcz Świnicką.
Dobry czas, wspaniała słoneczna i bezwietrzna pogoda, lekki mrozik a więc decyzja może być jedna: powalczymy dziś ze Świnicą, mając świadomość, że nie będzie lekko.
Krok po kroku pniemy się mozolnie w górę po czyichś śladach po twardym na szczęście śniegu.
Pod samym szczytem szlak letni skręcający w prawo jest całkowicie zasypany śniegiem, który utworzył bardzo groźne zwisy, uniemożliwiając w ogóle przejście.
Kierujemy się więc po śladach w lewo na szlak taternicki, bo tędy prowadzi jedyna możliwa w tej chwili droga na szczyt zimowej Świnicy.
Stromymi podejściami docieramy na rozległy wierzchołek z którego do właściwego szczytu dzieli nas parędziesiąt metrów ale oddzielony jest od nas kilkoma małymi ostrymi ośnieżonymi szczycikami.
Zostawiamy plecaki i krok po kroczku docieramy po ostrej ośnieżonej grani na sam szczyt Świnicy, przemieszczając się w niektórym miejscach jak byśmy jechali na rumaku.
Więcej problemów było podczas zejścia ale powolutku, dotarliśmy wszyscy szczęśliwie na rozległy szczyt z pozostawionymi plecakami.
Strome zejście do samej Przełęczy Świnickiej też okazało się o wiele trudniejsze niż wcześniejsze wejście ale już przed 14 byliśmy powrotem na przełęczy.
Moi kompani zeszli w dół w kierunku Zielonej Doliny Gąsienicowej bo mieli w planie po drodze jeszcze odwiedzić pięknie prezentujący się tego dnia Kościelec.
Ja skierowałem się główną granią w kierunku Kasprowego Wierchu, trawersując Skrajną i Pośrednią Turnię / dojście na wierzchołki jest teraz niedostępne /.
Trochę trudu z użyciem czekana sprawiło mi wdrapanie się na strzeliste od strony Świnicy zbocze Beskidu, by już bez trudu po 15 dotrzeć do Kasprowego Wierchu.
Rozprężający zjazd kolejką w dół i wracam do smutnej rzeczywistości.
Najlepiej więc wychodzą nie planowane i wcześniej nie przygotowywane wyprawy.