Bardzo zimowy Wołowiec.

Zgodnie z wcześniejszymi założeniami docieramy w piątkowe popołudnie w czwórkę: Hania, Tess, Grzegorz i ja / Rudzielec w międzyczasie zrezygnowała / do schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej.

Tam poznajemy na żywo po znajomości wirtualnej Marco z Dc i Gosię z Piotrem.
Prognozy na następny dzień nie są zachęcające a wręcz odstraszające, ponieważ jak z giełdy wynika nikt w najbliższym czasie nie dotarł wyżej zbocza Rakonia, głównie przez hasający po północnej grani Wołowca porywisty wiatr.

Sobotnie prognozy przewidują z rana intensywne opady śniegu i mgłę ale zaniki wiatrów.
Po wieczornej naradzie ustalamy na sobotni poranek o godz. 7,00 następujący plan: Grześ Rakoń, Przełęcz Zawracie a może Wołowiec?



Ruszamy 7,15 spod schroniska przy intensywnie padającym śniegu z marznącym deszczem ze zróżnicowanymi założeniami: Hania wybrała tereny nieopodal schroniska, Gosia, Tess, Grzegorz i Piotr zamierzają odwiedzić zimowego Grzesia, natomiast pozostali w tym ja zobaczymy na Grzesiu co dalej da się zrobić tego dzionka.

Docieramy w 6 osobowym składzie przy padającym śniegu i bardzo słabej widoczności ale przy porywistym wietrze / Grzegorz się w międzyczasie wycofał / na szczyt ośnieżonego Grzesia.

Gosia, Tess i Piotr wracają w powrotną drogę, natomiast doświadczeni w zimowych eskapadach Marco i Dc oraz ja jako nowicjusz w takich sytuacjach idziemy dalej w stronę Rakonia uzbroiwszy nogi rakami.
Na zboczu Rakonia mijamy najpierw dwójkę a następnie trójkę powracających i rezygnujących z dalszej wędrówki w stronę Wołowca turystow.



Na szczycie Rakonia stwierdzamy, że jedyną przeszkodą w dalszym kontynuowaniu wycieczki jest tylko zła widoczność, ponieważ wiatr ustał nieco, śnieg przestał padać i jest względnie ciepło.
Ponieważ schodząc na Przełęcz Zawracie idziemy granią o dużym zagrożeniu lawinowym na obie strony uzbrajamy się w czekany / dopiero mi pokazali koledzy po co go tu wnosiłem /.

Brnąc w świeżo napadanym śniegu dochodzimy do miejsca, gdzie zielony szlak schodzi w lewo do Wyżnej Doliny Chochołowskiej.
Zwisy śnieżne na obie strony są przepiękne a zarazem budzące grozę i respekt.

Spoglądamy przez mgłę w górę na zbocze tego nieprzyjaznego dla turystów zimą szczytu i po dokładnej analizie wszystkich okoliczności podejmujemy decyzję o kontynuacji wycieczki na terenie, który chyba dwa dni nikt nie odwiedzał



Trasę wytycza doświadczony, ale najbardziej ryzykujący oczywiście Marco, za nim Dc a ja idę już praktycznie po przygotowanym przez nich terenie jako najmniej doświadczony, zachowując odstępy w bezpiecznym polu widoczności.

O godzinie 12,15 docieramy na szczyt Wołowca, aby po krótkim odpoczynku i sesji zdjęciowej ewakuować się na dół tą samą trasą co weszliśmy.

Do drugiego słupka granicznego na grani Wołowca docieramy bez problemów, mimo iż ślady nasze dawno zawiał wzmagający się wiatr ale dalej zaczynają się problemy.
Wracamy jeszcze dwukrotnie na szczyt Wołowca, analizując na mapie szczegółowo kierunek biegnięcia północnej grani.



Posługując się kompasem i analizując kształt grani na podstawie licznych letnich wycieczek na tym terenie docieramy do prawie zupełnie przysypanego kolejnego słupka granicznego.

Nagle wiejący wiatr odsłonił na moment zarysy całego zbocza.
Stwierdziwszy, że mamy dobry kierunek, nie reagujemy nawet na odsłonięte widoki aby je uwidocznić na zdjęciach tylko szybko schodzimy w dół po dobrze widocznej grani.

Odcinek, który w normalnych letnich warunkach robimy w 25 minutach zajął nam przeszło 2 godziny.



Dzięki dużemu doświadczeniu moich kolegów bezpiecznie dotarliśmy najpierw na Przełęcz Zawracie, później na Rakoń i Grzesia, uwidaczniając już przy dobrych warunkach trasę mojej pierwszej naprawdę zimowej przygody z górami.

Po 17 byliśmy z powrotem na Polanie Chochołowskiej a natura zaserwowała nam za włożony wcześniej trud wspaniały zachód słońca nad Kominiarskim Wierchem.

Założenia tej eskapady zostały zrealizowane w 100% i teraz bogatszy w doświadczenia ruszę już pewniej na następną eskapadę na Czerwone Wierchy jak tylko ustąpią wiatry i wyjdzie więcej słoneczka.



