Gubałówka

Moja kolejna bytność w Zakopanem...
Tym razem odmówiłam naszej wycieczce wspólnego zwiedzania kramów pod Gubałówką i bezsensownego łażenia po zatłoczonych - jak Piotrkowska w Łodzi w szczycie - Krupówkach.

Postanowiłysmy z córką i jej kolega z turnusu wejść pieszką na Gubałówkę. Pogoda była przepiękna jak na góry bo nie było upału ale było ciepło i wiał lekki, przyjemny wiaterek.
Byłam dość zaskoczona podejściem. Wydawało mi się ( poprzefdnio wjeżdżałam tak kilka razy kolejką) ze to pikuś. Okazało się jednak ze te 1120 m trzeba pokonac prawie "na wprost" i dlatego jest to jednak męczące. Zasapałysmy sie z córką kilka razy. Za to widoki odpłaciły nam za zmęczenie z nawiązką. Było przepięknie.
Widocznośc extra. Przy zdjeciach na największym zoomie widać było ludzi na szlaku podchodzącycj na Kasprowy (niestety ziarno jest tak duże że postanowiłam ich nie wstawiać).

Podzielę się tez jednym spostrzezeniem....
Myslałam ze kawały o blondynka to przejaw seksizmu... Zmieniłam zdanie. Widok wchodzącej na Gubałówkę wysokiek , ślicznej, długowłosej, blondynki w klapkach na około 8 centymetrowym obcasie powalił mnie na kolana i utwierdził w przekonaniu ze jednak w tych kawałach coś jest.



zastanawiałam się też czy starsza około 70 letnia pani schodząca z Gubałówki w łapciach z Krupówek (przy czym reszta to nienaganny strój kuracjuszki) to "był" blondynka....?????
Niwątpliwie zdobyta na własnych nóżkach Gubałówka to duza przyjemność i Tatry sa piękne...szkoda tylko ze tam jest tyle ludzi... stonka idzie w góry - powiedizął kiedyś jakiś baca... i miał świętą rację... masakra...
