MM 25 czerwiec 2009 23:52 noooo :-) się porobiło :-)
no coś Ty Sylwester! Nie szoruję :-) Za współczucie szczerze dziękuję, choć wątpię w szczerość Twojej deklaracji, ale...co tam!
W porównaniu z kleszczowym zapaleniem mózgu albo boreliozą tudzież innymi atrakcjami pasożytniczymi wywołanymi np. przez przywry taki tasiemiec to całkiem przyjemny zwierzaczek a glista ludzka to nawet jest milusińska ;-)
Brak znajomości zasad zubaża życie...tracisz całą przyjemność w ich łamaniu.
Jasne , że zerwanie kilku jagód nie narusza równowagi w danym ekosystemie ale biorąc pod uwagę tłok jaki jest na tatrzańskich szlakach łatwo się domyśleć po co te i inne zasady zostały ustalone.W Tatrach pojawiły się niedawno jabłonie, bo ktoś ( a pewnie kilka ktosików )uznał, że taki ogryzek to przecież materiał biodegradalny. Świat pełen jest ekspertów, którzy zawsze znajdą racjonalne uzasadnienie i podważą każdą prawdę tworząc inną, wygodniejszą i praktyczniejsza.
Dary natury najsmaczniejsze są zrywane wprost z krzaczka lub drzewa - wie to każde dziecko :-)
Na drugim biegunie jest dorosły, który wie, że nie każdy krzaczek ma owoce do spożycia i jest świadom konsekwencji podejmowanych przez siebie decyzji. A po środku jest rodzic, który mówi co wolno a co jest zabronione.
Granice porządkują świat dziecka i dają dzieciom poczucie bezpieczeństwa.Kiedy jestem sama przechodzę przez ulice nie tylko na pasach i nie tylko na zielonym świetle ;-) Przy dzieciach, zarówno własnych jak i obcych nie zrobię tego .
Jestem gotowa przyjąć Sylwetrze dalsze wyrazy współczucia ;-)
A tymczasem pozdrawiam Cię :-)