Stawy Milickie i szlak karpia w Trzebicku i Cieszkowie
Po tygodniu pobytu w Dolinie Baryczy mogły się znudzić stawy, groble, trzciny, dęby, ptaki i ryby, ale mi się nie znudziły. Rano wybrałam się na samotny spacer wśród Stawów Milickich. Córka w tym czasie pod opieką taty zagłaskiwała miejscowego kota. Właściwie było to skrzyżowanie kota z pluszakiem. Zwierzak wyglądał jak kot, a zachowywał się jak pluszak – pozwalał się głaskać, nosić, tarmosić...
Wyruszyłam zaraz po śniadaniu z Dębowego Zakątka w Rudzie Milickiej. Przechodząc przez wieś rozglądałam się za ptasimi oznaczeniami domów. Później wędrowałam trasą, którą sobie zaplanowałam wykorzystując fragmenty dwóch ścieżek przyrodniczych: W krainie stawów i W krainie ptaków.
Nie starałam się zapamiętać nazw poszczególnych stawów, ale sporo ich minęłam po drodze. Spotkałam też dwie czatownie, ale jedna z nich mocno zarosła i wątpię czy latem przez trzciny i liście można było cokolwiek stamtąd zaobserwować.
Ptaków jak zwykle widziałam dużo - głównie czaple, łabędzie, perkozy… Jednak najbardziej ucieszył mnie widok zimorodka, którego udało mi się sfotografować po raz pierwszy. Słyszałam też charakterystyczny głos wilgi, ale jej niestety nie wypatrzyłam.
Ścieżka W krainie stawów była dobrze oznakowana, zaopatrzona w tablice informacyjne. Za to za stawem Gadzinowym Dużym, gdzie według mapy też powinny być znaki, w terenie były tylko komary. Miałam pewność, że weszłam we właściwą drogę, bo nie było tam zakazu wstępu, jak na większości grobli, na których nie wytyczono żadnej oznakowanej ścieżki czy szlaku. Poza tym spotkałam na tym odcinku szczątki tablicy informacyjnej sugerujące, że kiedyś jednak ścieżka tędy przebiegała choć obecnie już mocno zarosła.
Poganiana przez komary wyjątkowo szybko pokonałam ten fragment trasy i wkrótce potem znalazłam się przy Hubertówce w Nowym Zamku.
Stąd prostą i wygodną groblą wyłożoną kostką jak alejka w miejskim parku wracałam do Rudy Milickiej.
Tylko ilość i różnorodność ptactwa była większa niż na przeciętnym parkowym stawie, więc wciąż rozglądałam się na boki. Do Dębowego Zakątka dotarłam około południa.
Po zakończeniu pieszej samotnej wycieczki już samochodem i z rodziną wyruszyłam na szlak karpia, bo jeszcze kilka rybek zostało mi do sfotografowania. Najpierw zatrzymaliśmy się w Trzebicku przy kościele św. Macieja. Świątynia drewniana o konstrukcji zrębowej, kryta gontem powstała 1672 roku w miejscu wcześniejszego kościoła. Otaczają ją charakterystyczne podcienia zwane sobotami.
Obok kościoła stoi karp pomalowany z każdej strony inaczej.
Następnie przenieśliśmy się do Cieszkowa. Warto tu zobaczyć przede wszystkim barokowy kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Świątynię ufundowała księżna Katarzyna Sapieżyna około 1753 roku.
Od kościoła niedaleko jest do rynku, przy którym stoi kolorowy karp. Na jego jednym boku namalowano wspomniany kościół, a na drugim boku okoliczne pola.
Z rynku pospacerowaliśmy do restauracji Teo położonej na obrzeżach Cieszkowa. Spacer nie był długi (ok. 1,5 km) ale średnio przyjemny, gdy skończył się chodnik. Przy Teo spotkaliśmy kolorowego karpia w ładnym otoczeniu, ale niestety restauracja była tego dnia zamknięta (jak w każdy poniedziałek).
Wróciliśmy do samochodu zaparkowanego przy kościele w Cieszkowie i na obiad pojechaliśmy do Hubertówki w Nowym Zamku. Rano przechodziłam przy niej i sprawdziłam, że jest czynna. W Hubertówce jadłam najlepszego na tym urlopie sandacza. Na tym zwiedzanie zakończyliśmy.