Krośnice i ich okolice
Po dniu przerwy wróciliśmy na Kolorowy Szlak Karpia. Pierwszą kolorową rybę napotkaliśmy w Wałkowej przy Domu Drzewa, mieszczącym się w dawnej wyłuszczarni nasion. Zdjęcia zrobiliśmy jak zwykle, ale wyjątkiem była pieczątka z karpiem dostępna na zewnątrz budynku.
Drugi karp czekał na nas przy kolejce wąskotorowej w Krośnicach. Z kolejką namalowaną na bokach świetnie pasował do otoczenia.
Kolejka kursowała tylko w weekendy, a my na weekend mieliśmy inne plany. Z przejażdżki nie skorzystaliśmy, ale i tak spędziliśmy w Krośnicach dłuższą chwilę. Obeszłam wokół dużą polanę, trochę alejkami, a trochę pieszo po torach, skoro pociąg i tak nie jeździł. Potem ruszyliśmy dalej.
Po drodze na chwilkę zatrzymaliśmy się koło karpia przy parku wodnym w Krośnicach. Robiłyśmy sobie z córcią zdjęcia przy każdym karpiu w innej pozie lub z inną miną i myślę, że przy tym karpiu wyszedł najlepszy efekt.
Dotarliśmy do domu z rudy darniowej na końcu ulicy Kolejowej w Krośnicach. W Dolinie Baryczy od bardzo dawna wydobywano rudę darniową i wytapiano z niej żelazo, ale też wykorzystywano jako budulec. Zobaczyliśmy na własne oczy ściany z żelaza pięknie obrośnięte pnączami.
Następnie wyruszyliśmy na ścieżkę przyrodniczą Stawy Krośnickie. Ścieżka zaczyna się w odległości około 400 m od domu z rudy darniowej i tworzy pętlę o długości około 9 km. Oznakowana jest kolorem zielonym, a częściowo pokrywa się z czerwonym szlakiem pieszym.
Trasa biegnie groblami wśród pomnikowych dębów. Co pewien czas są punkty widokowe odsłaniające bardziej rozległe widoki na stawy i pozwalające na obserwację ptaków. Moja fotograficzna kolekcja wzbogaciła się o kolejne gatunki.
Zauważyliśmy, że nie tylko ptaki żyją w otoczeniu Stawów Krośnickich. Lis nie mogąc uciec w bok, bo po obu stronach drogi były stawy, biegł przed nami aż do skrzyżowania grobli. Na granicy stawu i lasu spotkaliśmy koziołka.
Po przejściu całej ścieżki i powrocie do domu z rudy darniowej pojechaliśmy na obiad, tym razem do restauracji W Starym Młynie w Niesułowicach. Znów zjadłam rybkę i sfotografowałam kolejnego karpia, bo jest to również punkt na Kolorowym Szlaku Karpia.
Zwiedzanie na tym zakończyliśmy, ale dzień jeszcze się nie skończył. Popołudnie spędziliśmy nad Zalewem w Miliczu moknąc w wodzie (taka woda ze stawu najlepiej łagodzi ugryzienia komarów) i jedząc gofry.