Bieszczadzka przygoda
Jest godzina 19.30 w piątek(04-08-23)melduje się w katowicach skąd wyjeżdzam z pttk-iem na podbój bieszczad.Po siedmiogodzinnej jezdzie meldujemy się w Wołosatym.Po chwili na ogarnięcie się i przygotowaniu do wymarszu o 02;30 ruszamy na szlak.GSB dzisiaj będzie naszym przewodnikiem.Na Rozsypaniec docieram tuż przed wschodem słońca(05;04),spektakl jest niesamowity,a te mgły zalegające w dolinach dodają uroku.Po blisko półtorej godzinie ruszam na Halicz,podejście czuje się w nogach.Na Haliczu krótki postój,bo pogoda się zaczyna zmieniać,znad Tarnicy słychać grzmoty,więc przyspieszamy kroku aby zdążyć przed burzą do wiaty nad przełęczą goprowską.Niestety burza jest szybsza i muszę schować się w lesie,burza ustępuje po jakiś 20-ty minutach,więc przedzierając się przez wysokie trawy docieram do szlaku i kontynouję wędrówkę,na przełęczy goprowskiej znowu zaczyna padać deszcz.Docieram do wiaty turystycznej i zaczyna się nawałnica(deszcz i burza trwa około półtorej godziny).Po przejściu tego frontu pogodowego ruszam w kierunku Tarnicy(kolejnego szczytu do KGP),podejście daje w kość,a widoki to rekompensóją.Zdobywszy Tarnicę wracam na przełęcz i kontynouję marsz gsb przez Szeroki Wierch podziwiając krajobraz.I tak po blisko 11-tu godzinach docieram do Ustrzyk Górnych gdzie w tutejszej knajpce zjadam coś ciepłego i idę do autobusy by ruszać w drogę powrotną do Katowic.