Chorwacka Istria
Istria oferuje mnóstwo atrakcji i śródziemnomorski klimat. To chorwacki półwysep, leżący w północnej części kraju. To najłatwiej i najszybciej dostępny fragment Chorwacji dla Polaków, którzy podróżują samochodem. Przez wielu uważany też za najpiękniejszy region tego kraju. My sprawdziliśmy to, zwiedzając Istrię rodzinnie, własnym samochodem. To były cudowne wakacje w Chorwacji!
Atrakcje Istrii
To, co na Istrii urzeka najbardziej, to cudne, nadmorskie miasteczka, pięknie osadzone na kamienistym wybrzeżu, oblewanym lazurowym Adriatykiem. Często kryją nie tylko fantastyczną zabudowę, ale i piękne plaże. Tych piaszczystych próżno szukać, ale kamienne też mają niezaprzeczalny urok. Również interior półwyspu Istria potrafi zachwycić i warto się o tym przekonać. Miasteczka na wzgórzach to swoiste twierdze z murami.
Pula
Pula to największe miasto na półwyspie. Wyrosło w czasach rzymskich. To zacne i bardzo stare, ze śladami starożytności. Znajduje się na południu, po zachodniej stronie. Teren ten był już zamieszkany w V wieku p.n.e., a w II wieku p.n.e. obszar ten zajęli Rzymianie i stworzyli tu kolonię rzymską, przeżywającą w pierwszych stuleciach naszej ery swój okres świetności. Z tego czasu zachowały się ciekawe zabytki, m.in.: triumfalny Łuk Sergiusza przy ul. Flanatickiej, świątynia Augusta przy Forum Square i oczywiście ogromny rzymski amfiteatr (ul. Flavijevska). Mógł on pomieścić 23 tys. ludzi i pamięta walki gladiatorów oraz dzikich zwierząt. Jest jednym z 3 tak dobrze zachowanych amfiteatrów starożytnego Rzymu. Ruiny amfiteatru w Puli dostępne są odpłatnie, ale świetnie widoczne są również bez wykupywania biletów. W podziemiach obiekt oferuje wystawę o dawnej produkcji wina i oliwy.
Co ciekawe, w starożytności Pulę zamieszkiwało 30 tys. mieszkańców, dobie średniowiecza miasto wyniszczyły epidemie i liczyło ono wtedy tylko 300 mieszkańców. Podczas kolejnego rozkwitu w XIX wieku, żyło tu 40 tys. mieszkańców. Obecnie mieszka tu około 60 tys. osób. Długie panowanie weneckie pozostawiło ślad w postaci potężnej twierdzy weneckiej z XVII wieku. To dziś teren muzeum, a z bastionów i wieży roztacza się piękna panorama miasta. Obiekt nazywany jest często zamkiem.
Mało znaną ciekawostką w Puli jest klasztor i kościół Św. Franciszka przy ulicy Svetog Franje. Stoi on w połowie drogi między Forum a fortecą, przy wąskiej uliczce, z której trzeba schodkami podejść pod górę. Co prawda obiekt zwiedza się odpłatnie, ale bilet kosztuje tylko 1 euro, a na miejscu czekają toalety, z których można skorzystać przy zwiedzaniu miasta. Na dziedzińcu po trawie wędrują sobie żółwie, w ilości kilku sztuk. Są słodkie, nieduże i trzeba uważać, żeby ich przypadkiem nie nadepnąć. W świątyni, w ołtarzu głównym znajduje się drewniany poliptyk z połowy XV wieku - jedna z najcenniejszych gotyckich rzeźb drewnianych na Istrii.
Przylądek Kamenjak
Przylądek Kamenjak to miejsce wyjątkowe, słynące z turkusowych zatoczek i pięknych widoków. Wśród Polaków jeszcze nie tak bardzo popularne, ale naprawdę warte odwiedzenia. Aby tu dojechać, z Puli należy kierować się na miejscowość Premantura. Dzikie, przepiękne wybrzeże, powcinane w ląd głębokimi zatoczkami, oferuje rajskie plaże, możliwość nurkowania, cudną przyrodę i niezatarte wspomnienia. Teren ten jest objęty ochroną (na jednej z wysp powstał nawet park narodowy) i w sezonie dostępny odpłatnie. Płaci się za wjazd samochodem i jest to opłata na cały dzień, a atrakcji jest sporo. Nie tylko plaże, ale i ścieżki rowerowe, punkty widokowe czy ścieżka dinozaurów.
Po przylądku można poruszać się samochodem, co chwilę na poboczu znajdziecie parkingi, a raczej miejsca postojowe. Nie można jechać tu szybko i trzeba liczyć się z tym, że auto będzie całe skurzone. Ścieżki bowiem są równie dzikie, jak otaczająca przyroda. Nieposkromione są też zapędy śmiałków, którzy na Plaży Mala Kolumbarica, na samym krańcu przylądka, skaczą z wysokich klifów do toni morskiej.
Widok zapiera dech, tym bardziej, że wokół ulokowały się wysepki, a na jednej z nich stanęła latarnia morska Porer oferująca... apartamenty! Dopłyniesz do niej tylko łódką. To jakieś 2 km od lądu. A nieco w głębi polecam Plażę Njive z lazurową wodą, ale tak naprawdę podobnych miejscówek jest tutaj sporo i można znaleźć miejsce puste nawet w lipcu!
Opatija
Opatija to jedno z najpiękniejszych miast na Istrii. Oczywiście moim zdaniem. Kojarzona jest jako kurort dla bogatych, ale tak naprawdę każdy może się tu odnaleźć i bezpłatnie skorzystać z nieprzeciętnego uroku tego miejsca.
Uwielbiam miejsca, gdzie zdjęcia robią się same, a każde jest bajkowe i to wcale nie za sprawą złotej godziny czy magicznego zachodu słońca. Choć Opatiję już zwiedzałam w przeszłości, ponownie zwaliła mnie z nóg i zaparła dech w piersi. Choć dojazd tutaj nie należy do najłatwiejszych, nie miałabym nic przeciwko, żeby znów kiedyś tu zawitać, co i Wam gorąco polecam!
Co prawda noclegi są tutaj nieco droższe i znajdziesz tu niezwykle luksusowe hotele oraz ekskluzywne restauracje z leżankami oferującymi rajski widok na morze. Ale tuż obok stoją ławki dla każdego, plaże, z których mogę skorzystać ja czy Ty. Opalając się i pływając w zatoce obok siebie, wszyscy stajemy się równi i zarazem tacy mali i "bladzi" w obliczu piękna otaczającej scenerii.
Na długości całego miasta prowadzi zabytkowa Promenada Lungomare. Jak sama jej nazwa z włoskiego wskazuje, położona jest ona nad samym morzem. Spacer nią to najlepszy sposób na poznanie uroków Opatiji. Wracać można w ten sam sposób lub równoległą drogą bardziej w głębi miasta.
Przy marinie i ulicy Zert warto podejść nieco wyżej ponad promenadę i zajrzeć do pięknego Parku Angiolina, w którym zobaczycie, że klimat Opatiji jest wyjątkowo ciepły i łagodny. A to dlatego, że miasto nad Zatoką Kvarnerską osłonięte jest od wiatrów północnych. Tutaj rosną rośliny, które kojarzą się nie tylko z ciepłymi, ale i egzotycznymi krajami. W środku parku wyrastają palmy, oleandry, cyprysy, a nawet bananowce!
Spoglądając na Opatiję nie może dziwić fakt, że bawili tu niemal wszyscy członkowie rodziny cesarskiej i wiele europejskich koronowanych głów, z Włoch, Serbii, Czarnogóry i Grecji, a nawet Norwegii. Inną ciekawostką jest fakt, że kąpieliska są tutaj ograniczone siatkami, bowiem w przeszłości miały tutaj miejsce spotkania z rekinami!
Rovinj
Rovinj to perła regionu. Ze względu na swą urodę nazywany jest chorwackim Saint Tropez czy też Wenecją z powodu włoskiej przeszłości, kultury i przede wszystkim stylu zabudowy. Na zdjęciach z drona widać, jak cudownie położony jest Rovinj, przez wielu uważany za najładniejsze miasto Istrii. Jestem skłonna się zgodzić z tą opinią, mimo to, że akurat zastała nas tutaj burza i niebo chciało nam spaść na głowę.
Najpiękniejsza w mieście jest Starówka, która ciasnymi, brukowanymi uliczkami wspina się ku górze. Kulminacją na szczycie jest okazały kościół Św. Eufemii. Pochodzi z XVIII wieku i reprezentuje styl weneckiego baroku. To on schronił nas przed wielką ulewą. Zdążyliśmy się jednak nacieszyć naprawdę niesamowitym urokiem tego miasta, którego początki sięgają czasów starożytnych.
Nieprzeciętne jest uczucie, gdy spacerujesz ciasnym brukiem w otoczeniu pięknych kamienic, a co kilka kroków poprzez wąskie przejścia między domami ukazuje się morze. Tylko schodki dzielą Cię od serca Starówki a taflą toni. Bardzo mi się to podoba i robi to piorunujące wrażenie. Nie tylko estetyczne, bo jako matka jak pomyślę, że miałabym tu żyć z malutkim dzieckiem na co dzień. Spacerowanie po tych pochyłych brukach z wózkiem tez nie może być łatwe! Ale za to jest pięknie, w kamieniczkach ulokowały się kolorowe galerie i knajpki. Naprawdę Rovinj warto zwiedzić, bo jest wysoko na mojej liście najciekawszych miejsc regionu.
Vrsar
Vrsar to kolejne piękne i stare miasteczko w zachodniej części Istrii, leżące na południe od miasta Porec. Biskupi z Poreca od XI wieku rezydowali w miejscowości Vrsar, traktując ją jako swą letnią rezydencję. Dopiero w XIX stuleciu ośrodek zaczął rozrastać się w kierunku Adriatyku.
Historyczne Stare Miasto ulokowało się na szczycie wzgórza. Powyżej cerkwi Św. Foszka stoi jedna z głównych bram miejskich. Po jej przekroczeniu wchodzisz na klimatyczne uliczki. Najpierw zaprasza przyjemny placyk przecięty ulicą Rade Koncara. Usiądziesz tu w cieniu parasoli, by wypić kawę czy zjeść lody. Z jednej jego strony czeka ładny widok z okienkiem na port, z drugiej strony można podziwiać ciekawy kościółek Św. Antoniego. Warto przysiąść tu na kamiennej ławce, obok rzeźby Giacomo Casanovy, który odwiedził w młodości Vrsar.
To właśnie tutaj kolejna brama wprowadzi Cię na plac główny, z kolorowymi kamieniczkami. Za nim wznosi się okazały kościół Św. Marcina z wysoką dzwonnicą, stanowiącą odpłatny punkt widokowy. Warto tym bardziej, że w tym mieście nie można było puścić drona. My przybyliśmy za późno, bo o zachodzie słońca, ale nic straconego, bo zaraz za kościołem mieści się inny cudny punkt widokowy - Bepo i Tonina. Tak naprawdę punkty są dwa, położone blisko siebie. Widok stąd jest magiczny.
Vrsar Koversada dla naturystów
No ale Vrsar to nie tylko Stare Miasto. Koniecznie zejdźcie też do portu i przystani, skąd kamienną promenadą można spacerować wzdłuż brzegu, mijając kawiarenki, restauracje i plaże. Jeśli dojdziesz za daleko, może zdziwić Cię widok nagich ludzi. Bo w tej części miasta powstała strefa dla naturystów. Celowo nie napisałam plaża, bo to ogromna dzielnica o nazwie Koversada. Tutaj po prostu życie toczy się bez ubrań. To wielki camping, gdzie można poczuć się naprawdę wolnym.
Czy chcieliśmy zaznać tej wolności? Nie! Trafiliśmy tu przez zupełny przypadek. Z naszymi dziewczynami i była to dość ciekawa, początkowo krępująca przygoda, aż obróciliśmy to w wielki żart. Po prostu na zdjęciach zobaczyłam śliczną wysepkę z mostem prowadzącym na nią i koniecznie chciałam do niej dotrzeć. Dzięki samozaparciu doszliśmy do mostu, położonego w sercu Koversady, ale liczba naturystów przechodząca przez dość wąski most jednak sprawiła, że zrezygnowaliśmy z dalszej eksploracji tej dzielnicy. Wszak chciałam stąd zdjęcia, a kłopotliwym było w tym miejscu rozwinąć skrzydła w tej dziedzinie. Szybka fotka musiała mi wystarczyć. Przyznam, że odchodziłam rozczarowana, choć im dalej, tym bardziej zabawna wydawała nam się ta wycieczka.
I dopiero w tym miejscu dotarło do mnie, dlaczego Chorwacja dotąd kojarzyła mi się z nagimi letnikami. Kiedy ostatnio byłam na Istrii, ponad 20 lat temu, jako młoda dziewczyna, mieszkaliśmy w Resorcie Petalon, który bezpośrednio graniczy z Koversadą. I nagle wszystko stało się jasne! Tak czy owak, miejsce to jest naprawdę śliczne!
Groznjan
Macie czasem tak, że miejsce Was rzuca na kolana? W Chorwacji tak było właśnie z miasteczkiem Groznjan. Początkowo nie umiałam zapamiętać jego nazwy, aż skojarzyłam sobie z groźnym Janem i już utkwi w mej pamięci na zawsze. To skojarzenie jednak zupełnie nie oddaje klimatu, jaki tu panuje.
To przecudowne miasto, którego już samo położenie na wzgórzu i zabudowa potrafi wprawić w zachwyt. A dodatkowo jest to Miasto Artystów, z licznymi galeriami, z których rękodzieło wypływa na ściany fasad, tworząc w połączeniu z kwieciem bajkową scenerię. Podobne miejsce odwiedziliśmy 10 lat temu w Anglii. Była to wioska Castle Combe, w hrabstwie Wiltshire.
Groznjan początkami sięga średniowiecza, choć w pobliżu odkryto rzymskie ruiny i leży w głębi Istrii, 15 km od morza, niedaleko Nowigradu. Niegdyś nosił miano Kastel i funkcjonowało jako zamek. Może dziś nikt by już o nim nie pamiętał, bo stare, kamienne domy po II wojnie światowej opustoszały, gdy miejscowa ludność wyemigrowała. Wtedy włoska dotąd Istria znalazła się w granicach Jugosławii.
W II połowie XX wieku jednak domy na nowo ożyły, kiedy artyści postanowili ocucić ten malowniczy zakątek. Udało się to znakomicie, bo dziś to swoista stolica kultury Istrii, gdzie nie tylko dotyka Cię sztuka, ale można posłuchać koncertów, odpocząć od codzienności i zatopić się w otaczającym pięknie. Artyści pochodzą z całego świata, ale ciekawostką jest, że nadal wśród mieszkańców Groznjana wysoki odsetek stanowią Włosi!
Novigrad
Niech Was nie zmyli nazwa, bo Novigrad historię ma bardzo długą. Miasto w tym miejscu, o nazwie Aemona, założyli już Rzymianie. Miano Civitas Nova czyli Nowe Miasto zyskało w V wieku. A czy wiesz, że aż do XVIII stulecia Novigrad leżał na wyspie? Dopiero wtedy władze miasta zdecydowały o zasypaniu przesmyku, który oddzielał wyspę od lądu.
Novigrad leżący na zachodnim brzegu Istrii to bardzo dobra baza do zwiedzania tej części Chorwacji. Szczególnie dla rodzin z dziećmi.
Gdzie w wielu miejscach tego kraju odnajdziemy tylko wąskie, betonowe lub kamienne promenady, kończące się głęboką tonią, do której zwykle prowadzą drabinki, Novigrad oferuje kilka ładnych plaż, w tym bardzo przyjemną, choć kamienistą Karpinjan Beach. Nad zatoczką, gdzie jest bardzo płytko, spokojnie i bezpiecznie. To idealne miejsce zabaw wodnych dla całej rodziny, o czym sami wiele razy się przekonaliśmy. Po zwiedzaniu, późnym popołudniem odpoczynek w ciepłym Adriatyku był wspaniały. Można tu poleżeć na leżakach, odgrodzeni od innych strzechą, w cieniu drzew. Na plaży są prysznice oraz toalety, a także plac zabaw, wszystko bezpłatne. Czekają też bary. Można tu wypożyczyć rowerki wodne i popularne ostatnio deski sup.
To raptem 1 km od Starego Miasta Novigradu, które jest przyjemne na spacerek. W mieście warto zobaczyć urokliwe uliczki, kolorowe knajpki i kamienny falochron zakończony niewysoką latarnią morską. A przy nim stoi XI-wieczny kościół Św. Maksymiliana i Pelagiusza z kampanilą. Ten drugi to patron miasta. Zachowały się tutaj również mury miejskie. Novigrad nas zauroczył, nie tylko pięknymi zachodami słońca. To bardzo dobre miejsce na wypoczynek i świetna baza na eksplorowanie ciekawych miejsc na Istrii.
Jaskinia Baredine
Baredine Cave to atrakcja, którą gorąco Ci polecam. Jaskinia jest bardzo piękna, znajduje się niedaleko miejscowości Nova Vas, 5 km od brzegu morskiego. Okolica jest zaciszna, a jednak przybywa tu sporo turystów, by zajrzeć do wnętrza ziemi, odsłaniającego przepiękne skarby w postaci niesamowitych nacieków kalcytowych. I to w każdej możliwej formie. Są tutaj rosnące na stropie stalaktyty, również te cieniutki zwane makaronami, stalagmity rosnące na dnie i pnące się w górę, jak i stalagnaty powstałe w miejscu, gdzie połączyły się jedne i drugie. Ich kształty są tak fascynujące, że trudno oderwać od nich oczy. Można wyobrażać sobie tu organy, głowy zwierząt czy krzywą wieżę w Pizie, a nawet Matkę Boską.
Jeśli wierzyć legendzie, można tu spotkać piękną pasterkę Milkę. Pokochał ją szlachcic z Poreca o imieniu Gabrijel. Zła matka chłopaka nie potrafiąc ugasić płonącej miłości, kazała złoczyńcom zabić dziewczynę. Ci jednak oszczędzili jej życie i wrzucili ją do dziury w ziemi. Gabriel szukał jej uparcie, ale nigdy nie odnalazł Milki ani jej ciała. Podobno skamieniała w ciemności i do dziś można ją tutaj podziwiać.
Pod ziemią zobaczysz prawdziwy unikat - tzw. ludzką rybę. To wyjątkowe zwierzątko, nazywane po łacińsku Proteus anguinus Laurenti. To endemiczny płaz i zarazem największe podziemne zwierzę świata. Ma długość około 20 cm, samica jest nieco większa od samca. Z powodu ciemności ich oczy zanikły i są pokryte skórą. Dlatego one nas nie widzą, ale my je owszem. W Baredine Cave spotkasz 2 okazy - samicę i samca, ale są oddzielone od siebie, bo walczyły ze sobą. Żywią się tym, co spłynie do jaskini, a że nieczęsto się to zdarza, to stwierdzono, że ludzka ryba może bez pokarmu wytrzymać aż rok. A dożywa 100 lat!
Jaskinię zwiedza się około 40 minut, z przewodnikiem. Można wybrać język chorwacki, angielski lub niemiecki. Temperatura jest tutaj bardzo przyjemna, bo 14 stopni Celsjusza, więc nie jest potrzebna bluza. Podczas upału to fajne schłodzenie. Na miejscu czeka restauracja, a także ławy piknikowe. W cenie biletu jest też niewielkie muzeum i lapidarium. Dojazd samochodem nie sprawia żadnego problemu. Niestety obiekt nie jest dostępny dla osób na wózkach, bo trzeba w nim pokonać wiele schodów.
Hum
Hum to maleńkie miasteczko, położone w głębi Istrii, około 9 km na południowy wschód od Buzetu. Nosi dumny tytuł najmniejszego miasta na świecie. Jest nawet wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa. Jak podaje Wikipedia, w 2018 roku liczyło 28 mieszkańców.
Dziś to taki swoisty, kamienny skansen, żywy, śliczny i klimatyczny. Zdecydowanie warto zobaczyć to miejsce, a przy okazji usiąść w tutejszej knajpce. co ciekawe, dzieje Humu są długie. Pierwsza wzmianka pochodzi z XII wieku. Najważniejszym obiektem w mieście będącym wówczas strażnicą, był zamek, przy którym przycupnął zespół domów otoczonych murem. Początkowo kościół stał tylko poza murami obronnymi (kościół św. Hieronima), z czasem wybudowano też świątynię w środku miasta (kościół Wniebowzięcia NMP).
Pod bramą miejską dziś odnajdziesz płatny parking, zaś wejście na teren miasteczka jest bezpłatne. Nieco uciążliwy jest dojazd do Humu, bo prowadzi do niego wąska droga wijąca się wśród wzgórz. My przyjechaliśmy tu wracając z Opatiji na zachodnie wybrzeże. Z autostrady E751, na skrzyżowaniu z trasą nr 44 zjechaliśmy na lokalną drogę, która doprowadziła nas do miasteczka.
Muggia
Muggia to pierwsze od zachodu miasteczko na Istrii i jedyne włoskie na tym półwyspie. I tak jak cała Istria ma wiele klimatu włoskiego, tak Muggia ma w sobie klimat bałkański. Wspaniale te kultury się tutaj przenikają, nad pięknie wciętą zatoczką z portem i zamkiem. Kolorowe kamieniczki, wąskie, urocze uliczki, pachnąca kawa i prawdziwa włoska pizza! To właśnie zachwyciło nas w Muggi. Mieliśmy też szczęście w nieszczęściu. Bo choć upał nam tutaj mocno doskwierał, ponieważ oscylował w okolicach 40 stopni Celsjusza, to za to trafiliśmy tu w czasie sjesty, więc miasteczko mieliśmy niemal tylko dla siebie. Kiedy wieczorami te zaułki tętnią życiem, my natrafiliśmy na uśpione miasteczko, które pokazało nam swój urok w totalnej ciszy.
Nawet część knajpek było zamkniętych, na szczęście trafiliśmy na otwartą pizzerię. Jak myślicie, smakowała nam włoska pizza? No pewnie, pyszna była! Wzięliśmy naprawdę sporą, żeby starczyło wszystkim, bo to jedno z nielicznych dań, które smakuje u nas wszystkim, bez wyjątku.
Zamek Miramare
Castello di Miramare to zamek w Trieście, leżący kilka kilometrów na północ od centrum miasta. Już poza Istrią, ale ze względu na urok tego miejsca, wspominam o nim w tym przewodniku, bo to bardzo lubiana atrakcja. Ta XIX-wieczna budowla niemal zawieszona została na brzegu morskim, dzięki czemu tworzy niesamowicie malowniczy krajobraz. Wręcz spektakularny.
Zamek powstał dla austriackiego arcyksięcia Ferdynanda Maksymiliana z dynastii Habsburgów, który przeniósł się tu ze swoją żoną Charlotte z Belgii. Gościł tutaj również swego brata - cesarza Franciszka Józefa I i jego żonę Elżbietę z Bawarii, znaną jako Sissi.
Całość otacza śliczny park, który dostępny jest dla turystów codziennie od rana do wieczora, i to bezpłatnie. Wśród pięknych alejek spotkasz również mały pałacyk. Sam zamek też jest dostępny do zwiedzania codziennie, ale za tę przyjemność dorośli muszą zapłacić aż 13 euro. My sobie podarowaliśmy.
No i jeszcze mroczna legenda, uważana za prawdziwą klątwę. Ponoć każdy znaczący mężczyzna, który śpi na zamku, w niedługim czasie zginie w tragicznych okolicznościach. Rozpoczęła się ona od samego budowniczego zamku i dotknęła później jeszcze wielu znaczących polityków i wojskowych.
Istria - najbardziej włoska część Chorwacji
Przeszłość Istrii sprawia, że poczujesz tu bardzo mocno włoski klimat. Przez wieki ten regon był bowiem włoski i dopiero po II wojnie światowej znalazł się w granicach Jugosławii. Do dzisiaj jednak mieszka tu wielu Włochów, a językami urzędowymi na Istrii jest zarówno chorwacki, jak i włoski. Nazwy miejscowości na drogach zobaczysz w dwóch wersjach językowych. Włoski jest tu też klimat wąskich uliczek i całej zabudowy. W pejzażu półwyspu natomiast często pojawiają się gaje oliwne. A do kuchni bardzo mocno wdzierają się włoskie smaki, z pizzą i pastami na czele.
W drodze na Istrię mijaliśmy piękny czeski Ołomuniec. A jeśli interesują Cię jeszcze bardziej rajskie plaże, zobacz nasz tekst o greckiej Krecie. Śródziemnomorski klimat odczujesz mocno również na cudnej Malcie, którą byliśmy zachwyceni!
Kuchnia istryjska czyli co i gdzie zjeść na Istrii?
Włoskie naleciałości w kuchni istryjskiej widać na każdym kroku. W każdej miejscowości bez problemu znajdziesz tu pizzę oraz włoskie makarony. My prawdziwej włoskiej pizzy skosztowaliśmy akurat we włoskim miasteczku na Istrii - w Muggi, w Pizzerii na placu Marconi. Była pyszna, podobnie jak kawa. Oczywiście łatwo też natrafić na cevapcici - bałkańskie danie mięsne w różnych odmianach lokalnych. To pochodna tureckiego kebabu. My skosztowaliśmy cevapi - chorwackiej odmiany cevapcici w Opatiji, w formie burgera z lokalnym chlebem i bałkańską pastą warzywną Ajvar, przyrządzaną tradycyjnie z pieczonej papryki, bakłażanów i czosnku. Miejscówka nazywa się Burger & Pizza House, nie jest specjalnie wyszukana, ale nie jest też bardzo droga. Znajduje się niemal na plaży i pozwala cieszyć się widokiem na morze.
Piękną panoramę na morze podczas posiłku oferuje też restauracja Half 8 w Novigradzie. To dobry pomysł na romantyczną kolację o zachodzie słońca. Zjesz tu smaczne dania, pięknie podane. Oczywiście pyszną pizzę, steka z tuńczyka czy osławione na Istrii trufle.
Podróżując po Istrii, głównie po miasteczkach w głębi lądu, nie sposób nie spotkać się z nazwą tych grzybów. Zagłębie truflowe ulokowało się w dolinie rzeki Mirna. A co to trufle? To charakterystyczne, twarde grzyby mikoryzowe, które odnajduje się płytko pod ziemią, często przy korzeniach drzew. To rarytas kuchni istryjskiej, a prawdziwym specjałem jest trufla biała. Potrafi kosztować 3.000 euro za kilogram, a sezon zaczyna się jesienią. Jest zwykle dodatkiem do prostych dań, których smak te grzyby właśnie mają za zadanie podbić.
Przy drodze łatwo też możesz spotkać stragany z lokalnymi produktami - likierami, winami, oliwą z oliwek, serami czy czosnkiem. To dobry pomysł na smaczną pamiątkę z podróży, dla siebie i bliskich.