O Świętym Janie z Dukli i koziołkach z Cergowej, czyli Dukla i okolice

Święty Jan z Dukli urodził się około roku 1414 w Dukli. Jego rodzice byli mieszczanami i raczej nie należeli do najuboższych, skoro posłali syna do szkół. Jan podobno nawet studiował w Krakowie. Po zakończeniu nauki przez kilka lat prowadził życie pustelnicze na wzgórzu Zaśpit i w lasach na zboczu góry Cergowej. Następnie wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie przebywał przez 25 lat. Pełnił funkcję przełożonego klasztorów w Krakowie i Lwowie. Później wstąpił do zakonu bernardynów o surowszej regule. Tu nie pełnił wysokich funkcji, ale był cenionym kaznodzieją i spowiednikiem. Zmarł w 1484 roku we Lwowie. Został beatyfikowany w 1733 roku, a kanonizowany w 1997 roku.
Dlaczego to opisuję?
Dlatego, że kolejnego dnia urlopu pierwsze kroku skierowaliśmy do pustelni św. Jana z Dukli. Około 7 km od Dukli, trochę w bok od drogi Dukla-Barwinek jest parking. Ostatnie kilkaset metrów trzeba przejść pieszo. Znajduje się tu tzw. Kościół na Puszczy.

W grocie u podnóża kościółka bije źródełko. Obok jest dom pielgrzyma, a z drugiej strony stoi mały domek – rekonstrukcja pustelni, w której wnętrzu pokazano w jakich warunkach mógł żyć św. Jan.


Po opuszczeniu pustelni pojechaliśmy do Dukli. Na razie minęliśmy centrum i stanęliśmy na parkingu położonym najbliżej Cergowej na żółtym szlaku. Parking jest malutki, ale w środku tygodnia znalazło się dla nas miejsce.

Wyruszyliśmy do tzw. Złotej Studzienki. To kolejne miejsce związane ze św. Janem z Dukli. Znajduje się tu mała kapliczka i źródełko, a także ołtarz polowy, ławki i miejsce na ognisko. Po chwili odpoczynku, orzeźwieni źródlaną wodą, ruszyliśmy dalej.

Muszę przyznać, że ten fragment podejścia pod Cergową najbardziej z całego urlopu dał mi się we znaki. Zapamiętałam go jako najbardziej stromy, ale warto było się zmęczyć.

Na szczycie Cergowej zobaczyliśmy wieżę widokową i… dwa koziołki.

Wieża jak to wieża. Nic niezwykłego. Spodziewałam się jej w tym miejscu. Stała sobie spokojnie i oferowała piękne, rozległe widoki. Choć nie aż tak rozległe jak oczekiwałam. Podobno można stąd czasem zobaczyć Tatry, ale tego dnia powietrze nie było wystarczająco przejrzyste i Tatr nie widzieliśmy.

Koziołki, w przeciwieństwie do wieży, ani myślały stać spokojnie w miejscu. Trochę brykały między turystami, trochę dawały się pogłaskać, zaglądały do plecaków, próbowały częstować się kanapkami (ogryzek od jabłka był mniej interesujący).

Atrakcja niesamowita, nie tylko dla dziecka, tym bardziej, że zupełnie niespodziewana. Żeby zjeść spokojnie, trzeba było wejść powyżej pierwszego poziomu wieży, na który koziołki jeszcze potrafiły się dostać.

Nie chciało się odchodzić z Cergowej, ale w końcu zeszliśmy do parkingu tym samym żółtym szlakiem i wróciliśmy do Dukli.

W miasteczku udaliśmy się do sanktuarium św. Jana z Dukli. W kościele przy klasztorze bernardynów znajdują się relikwie świętego.


Na sam koniec pobytu w Dukli odwiedziliśmy kościół św. Marii Magdaleny, któremu obecny rokokowy wygląd nadał Jerzy Mniszech z małżonką Marią Amalią.

Pospacerowaliśmy też po dziedzińcu Pałacu Mniszchów w Dukli, gdzie urządzono Skansen Broni Ciężkiej. Wewnątrz pałacu mieści się Muzeum Historyczne, ale jego zwiedzanie zostawiliśmy na zupełnie inną okazję.


Wieczorem nie poszłam na żaden dłuższy spacer do Krempnej. Całkiem blisko naszego noclegu pasło się stadko kóz i owiec z ładnym widokiem.
