Iwonicz Zdrój i Rymanów Zdrój – uzdrowiska na pogodę i niepogodę
Tym razem pogoda zdecydowanie przegięła. Od samego rana padał deszcz. Raz większy, raz mniejszy, ale ciągle padał. Nic tylko zaszyć się pod kocem i nosa z domu nie wystawiać… ale przecież nie na urlopie. Ubraliśmy się odpowiednio i postanowiliśmy coś jednak zobaczyć przemykając między kroplami, a może nawet znaleźć miejsce, gdzie nie pada.
Pierwszy, dość krótki postój zrobiliśmy w Miejscu Piastowym. Znajduje się tu Sanktuarium św. Michała Archanioła i bł. Bronisława Markiewicza.
Następnie pojechaliśmy do Iwonicza Zdroju. Iwonicz Zdrój jest jednym z najstarszych uzdrowisk w Polsce. Liczy sobie ponad 400 lat. Jego początki związane są z nadwornym medykiem Stefana Batorego – Wojciechem Oczko, który już w 1578 roku zbadał i opisał występujące tutaj wody mineralne.
W Iwoniczu zwiedzanie rozpoczęliśmy od poszukiwania zacisznego i suchego miejsca. Przy okazji rozglądaliśmy się na boki podziwiając piękną uzdrowiskową zabudowę, w znacznej części drewnianą. Znalezienie przytulnej kawiarenki w uzdrowisku z długą tradycją nie było trudne. Zatrzymaliśmy się na kawę, herbatę i ciacho.
Kiedy się ogrzaliśmy i pożywiliśmy, deszcz zmniejszył się na tyle, że postanowiliśmy pójść na spacer do źródła Bełkotka. Idąc leśną alejką nie byliśmy pewni czy to deszcz jeszcze kropi, czy już tylko wiatr strąca krople z drzew. Zabawiliśmy chwilę przy źródełku i inną ścieżką, trochę dłuższą, wróciliśmy do centrum Iwonicza Zdroju.
Ścieżek i szlaków jest wokół Iwonicza całe mnóstwo, żeby kuracjusze mieli gdzie spacerować. Pewnie i my pochodzilibyśmy więcej przy lepszej pogodzie. Tymczasem lekko zziębnięci rozgrzaliśmy się ciepłą zupą przy iwonickim rynku (na cały obiad było jeszcze za wcześnie).
Korzystając z tego, że przestało padać zrobiłam jeszcze trochę zdjęć i pożegnaliśmy mokry Iwonicz Zdrój.
Przenieśliśmy się do Rymanowa Zdroju. To uzdrowisko jest znacznie młodsze niż w Iwoniczu. Za jego początek uważa się datę 16 sierpnia 1876 roku, kiedy zostało odkryte źródło wody mineralnej. Dokonał tego Józef – synek Anny i Stanisława Potockich, właścicieli dóbr rymanowskich, podczas spaceru z mamą. Wstępną analizę właściwości wody źródlanej przeprowadził chemik Tytus Sławik. Dziś w parku zdrojowym stoi ławeczka Anny z Działyńskich Potockiej.
W Rymanowie Zdroju pospacerowaliśmy przez park wzdłuż rzeki Tabor i wróciliśmy drugim brzegiem. Zajrzeliśmy do pijalni i spróbowaliśmy słonych w smaku wód o leczniczych właściwościach ze źródeł Tytus, Celestyna i Klaudia. Posiedzieliśmy na parkowej ławce, która zdążyła wyschnąć po deszczu. Podziwialiśmy kwiatowe kompozycje. Na straganie z pamiątkami kupiliśmy różową czapkę z daszkiem, identyczną jak dwa dni wcześniej zgubiliśmy na zamku w Odrzykoniu. 🙂
Ogólnie Rymanów bardziej przypadł mi do gustu. Może dlatego, że pogoda się poprawiła, a może dlatego, że średnia wieku kuracjuszy jest tu zupełnie inna. Rymanów to uzdrowisko nastawione na dzieci i łatwiej tu spotkać atrakcje dla nich np. postacie z bajek w amfiteatrze na stawie. Rzeka Tabor płynąca przez środek uzdrowiska i różne mostki na niej też dodają uroku. W końcu trzeba było jednak rozstać się z pięknym uzdrowiskiem w Rymanowie Zdroju.
Wracaliśmy nie najprostszą drogą, ale najładniejszą. Zresztą mam wrażenie, że w górach żadna droga nie jest prosta, ale wszystkie są ładne. Zatrzymaliśmy się na kilka chwil w Chyrowej. Obejrzeliśmy dawną cerkiew Opieki Bogurodzicy, a obecnie kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Na koniec przystanęliśmy na kilka zdjęć w miejscu, skąd roztacza się wyjątkowo malowniczy widok na Beskid Niski i to był już naprawdę ostatni punkt zwiedzania tego dnia. Warto było nie przestraszyć się deszczu. 🙂