Lublin w pigułce - dzień II - Skansen Wsi Lubelskiej
Następny dzień nastał, trzeba już wracać. Krótka to była podróż, ale za to bogata, zwłaszcza że już od samego rana wyruszam zmierzyć się z historią, a dokładniej mówiąc – o godzinie 9 (czyli na samo otwarcie) stawiam się pod bramą Skansenu Wsi Lubelskiej, a przed sobą mam trzy godziny czasu.
Muzeum to powstało w 1970 roku i zajmuje obszar 23 ha, co pozwoliło mu stać się jednym z największych muzeów tego typu w Polsce. Na tym obszarze zebrane zostały budynki i eksponaty odzwierciedlające codziennie życie w różnych częściach Lubelszczyzny ludzi różnych stanów. Wobec tego znajdziemy tutaj części poświęcone Wyżynie Lubelskiej,
, Powiślu,
Podlasiu (choć obecnie to tylko jeden obiekt i dopiero są plany na zagospodarowanie tego terenu oraz części, która będzie poświęcona Nadbużu - chyba nawet do tych miejsc nie dotarłam), Zespół Dworski z XVIII-wiecznym dworem z Żyrzyna,
Miasteczko.
Wśród tego wyróżniają się dwa zespoły sakralne: greckokatolicki z XVIII-wieczną cerkwią z Tarnoszyna, w którym podziwiać można bogato urządzone wnętrze z ikonostasem
oraz rzymskokatolicki z XVII-wiecznym kościołem z Matczyna oraz lapidarium cmentarnym.
Szczególnie ciekawa wydaje się część miasteczkowa, która prezentuje model rolniczo-rzemieślniczo-handlowy wraz z jego instytucjami, urzędami, placówkami handlowymi i warsztatami rzemieślniczymi. Co ciekawe do każdego budynku możemy zajrzeć i zapoznać się z ówczesnym wyposażeniem (z okresu II RP), co jest naprawdę ciekawym elementem całego zwiedzania, ponieważ wnętrza, np. Poczty, Salonu Fryzjerskiego, Restauracji zostały naprawdę szczegółowo odtworzone.
Nie mnie ciekawa jest część poświęcona Powiślu, która (jak można przypuszczać) zgromadzona została wokół zbiornika wodnego, która tworzy bardzo malowniczy krajobraz.
Nie małą atrakcję stanowi Wiatrak typu Holenderskiego z Zygmuntowa.
Całość dopełnia bogata szata roślinna: burze kwiatowe przy chałupach, piękne rabaty wokół dworu
oraz napotykane co jakiś czas zwierzęta. Osobiście udało mi się spotkać dwa konie, dwie kozy, kilka owiec, a nawet upolowałam bażanta!
Ponieważ moje zwiedzanie rozpoczęłam rankiem, zwiedzałam całe założenie sama, dopiero gdy zbliżałam się do wyjścia, zaczęły napływać rodziny z dziećmi. Przy takim samotnym obchodzie, można poczuć klimat odwiedzanych miejsc i oczywiście zrobić bezproblemowo zdjęcia ; )
Podsumowując: przez jeden cały dzień i 3 godziny następnego udało mi się odwiedzić trzy wystawy w Muzeum Narodowym mieszczącym się w zamku, przy okazji kaplicę zamkową, obejść Stare Miasto, odwiedzić Ogród Saski, przemierzyć ścieżki Ogrodu Botanicznego oraz w miarę dokładnie przebrnąć przez krainy Lubelszczyzny. To chyba całkiem niezły wynik : )