Ścieżki donikąd - część I - Dolina Warty (Brama Mirowska – Starorzecze Warty)
Maj rozpoczął się wyjątkowo zachęcająco wprost do dzikich wędrówek. Jest już godzina bardziej popołudniowa, ale oczywistym jest, że w taki dzień wypadałoby wybrać się na spacer więc o 14:30 lądujemy w okolicy Bramy Mirowskiej i tam zaczynamy nasz powolny przemarsz, kierując się w stronę Jaskrowa.
Słońca pięknie nam towarzyszy przez cały czas, a zieleń jeszcze nie dojrzała, nie tak ciemna, ale dopiero kiełkująca, mocno nasycona raczy nasze oczy.
Odnajdujemy coraz to kolejne dowody na to, że wiosna już rozgościła się sypiąc wokół pąkami.
Odcinek do Jaskrowa poprowadził nas cicho i bezludnie – w takich momentach można mówić o odpoczynku.
Wychodzimy na znajomy mostek i skręcamy w stronę Przeprośnej Górki, jednak już po kilku krokach marszu coś mi nie pasuje i zaczynam zastanawiać się czy oby na pewno dobrze skręciłam, ale wiedziałam, że pomyłka możliwa nie jest. Tak – to prawda – górka wybetonowana! Idziemy dalej, z zamiarem skręcenia na dobrze znaną mi ścieżkę prowadzącą na Grodzisko Gąszczyk i tutaj kolejna niespodzianka – teren prywatny! Niestety nie posiadam żadnego zdjęcia, bo mnie troszkę wmurowało (choć tutaj bardziej adekwatne byłoby użycie określenia – wbetonowało – moda na beton dosięgła nawet tego miejsca... Nie pozostało nam nic innego jak zejść z kierunku Mirowa dalszym ciągiem betonu i skręcić z dołu w stronę Gąszczyka – tam na szczęście bez zmian i znów można odetchnąć z ulgą
(dodam tylko, że równolegle do traktu pieszego, po drugiej stronie kościoła stojącego na Górce, biegnie asfaltowa równiutka ulica mało uczęszczana). Tymczasem oddalając się od betonozy, znów zatracamy się w naturze i wchodzimy na wąską ścieżynkę biegnącą nad Starorzeczem Warty.
O tej porze roku, kiedy drzewa i krzewy jeszcze nie rozwinęły swych czupryn w pełni, można ten rejon podziwiać w pełni,
I tak wędrując z coraz niżej opadającym słońcem dochodzimy do jaskrowskiego mostku
i zwracamy po własnych śladach, bo po co wracać w towarzystwie ulicy i samochodowych spalin. W ten sposób ten z założenia krótki spacerek zakończył się ok. 19
(należy mieć na uwadze fakt, że po drodze wciąż wszystko dopominało się o kolejne portrety więc nie mogłam sobie ot tak przejść obojętnie, a portretowanie wymaga czasu).