Stawy Dojlidzkie wiosną

Kolejna miejska wycieczka nie odbywała się w lesie, ale też była przyrodnicza. 🙂
Tym razem za cel upatrzyłam sobie Stawy Dojlidzkie. Wybrałam się sama, bo w planach miałam wschód słońca. Niestety plany planami, a wyszło jak zwykle (co wcale nie znaczy, że gorzej). Wschód słońca nie chciał na mnie poczekać, autobus, którym zamierzałam podjechać do stawów – też nie.
Nie poddałam się, wsiadłam do innego autobusu i zaczęłam spacer w okolicy Pałacu Lubomirskich na Dojlidach.

Przeszłam przez park i po około 20 minutach znalazłam się na miejskiej plaży. Plaża o tej porze roku i o tej porze dnia była zupełnie pusta, nie licząc kilku mew.

Nie poprzestałam na obejściu stawu kąpielowego jak zazwyczaj. Wędrowałam dalej groblą pomiędzy kolejnymi stawami w poszukiwaniu ptaków. Ptaków trochę zobaczyłam, znacznie więcej usłyszałam, ale niewiele z nich chciało pozować do zdjęć.

Bobry osobiście też się nie pokazały, ale zostawiły wyraźną wizytówkę.

Trochę wiało i wróciłam lekko zmarznięta, ale z drugiej strony dzięki temu tak fajnie szumiały trzciny…
