Lasy w mieście: Las Zwierzyniecki
Sytuacja, jaka jest, każdy widzi. Nawet odechciewa się porządnych wycieczek. Nawet rezerwowanie noclegu na urlop odłożyłam na „może kiedyś”, a prawie wszystko było już zaplanowane. Przez ostatni miesiąc nawet nie wytknęłam nosa poza miasto.
Ale, ale…
Nawet teraz, a może zwłaszcza teraz o psychikę trzeba dbać. Jeśli chodzi o mnie, najlepszą formą tego dbania jest spacer po lesie. Jak pogodzić przebywanie w mieście i w lesie jednocześnie? Okazuje się, że w Białymstoku nie ma z tym problemu, bo w granicach miasta mieści się kilka lasów i lasków.
Tak powstała seria wycieczek pokazująca miejskie lasy i to co się w nich kryje. Przy okazji jest to też moja odpowiedź na serię o śląskich jeziorach. 🙂
Na początek „babska” wyprawa (czyli ja z córką) na poszukiwanie wiosny do Lasu Zwierzynieckiego.
Spacer rozpoczęłyśmy od mini ścieżki przyrodniczej im. profesorów Aliny i Andrzeja Myrchów. Tablice informacyjne opisujące wybrane zwierzęta i rośliny umieszczono na płocie posesji sąsiadującej z lasem. Po drodze są też ławeczki i stoliki.
Później przeszłyśmy przez ulicę i zapuściłyśmy się w głąb lasu. Nie jest to wielka puszcza, ale jednak zmieścił się tu rezerwat przyrody „Las Zwierzyniecki”.
W słoneczne popołudnie na głównej alejce można spotkać wielu spacerowiczów, ale w chłodny wiosenny poranek tłumów nie ma, a gdy wejdziemy w boczną ścieżkę, mamy las dla siebie, a w nim szemrzący strumyk, kwitnące leszczyny…
Na sikorkę modrą z niebieską czapeczką i żółtym brzuszkiem patrzyłam jakbym ją zobaczyła pierwszy raz, a to przecież dość często spotykany ptaszek.
Na koniec płynnie przeszłyśmy z lasu do parku i udałyśmy się do ZOO, żeby nie było, że Las Zwierzyniecki i żadnej zwierzyny nie widziałyśmy.
„Oficjalnie” spacer zakończyłyśmy przy pomniku katyńskim (na całej trasie minęłyśmy kilka pomników). Później był już tylko pieszy powrót do domu przez miasto, który nie miał nic wspólnego z lasem.