Kanał Elbląski
Wykorzystując przerwę w opadach, wyruszyłem na krótką, dwudziestokilometrową wycieczkę rowerową i tak sobie jadąc, w sumie nie wiem dlaczego, przypomniała mi się jedna z moich podróży nad Kanał Elbląski (może zainspirował mnie ostatni wpis Joanny dotyczący Kanału Augustowskiego?). Kiedyś umieściłem relację z tej wycieczki na portalu, później ją usunąłem, więc postanowiłem przypomnieć ją sobie, a Wam przedstawić. Tak więc, tęskniąc za nowym sezonem i wiosną, wracam do wspomnień...
Tym razem moim celem był Kanał Elbląski. Co ciekawe, do tej podróży zainspirowała mnie... reklama pewnego znanego banku... Ot, jakie dziwne potrafią być inspiracje (ostatnio usłyszałem, że mój ulubiony film z lat młodzieńczych, czyli „Terminator” powstał w wyniku... nocnego koszmaru Jamesa Camerona, więc ja mogę wykorzystać reklamę 🙂 A jak do tego dodamy, że miałem jechać w wyjątkowo piękne okolice, to tym bardziej miałem ochotę się tam wybrać).
Zaczynam swoją wycieczkę w Iławie, po pierwsze, to bardzo urocza miejscowość, pięknie położona,
choć – co dotyczy wielu miast w tym rejonie Polski – wyjątkowo mocno dotknięta przez historię, ponieważ została podczas II wojny bardzo zniszczona (a i po zakończeniu działań wojennych wojska radzieckie wywoziły stąd wszystko, co się ostało), a po drugie, bardzo dobrze skomunikowana kolejowo.
Z Iławy udaję się do Szymbarku, gdzie można podziwiać ruiny zamku Kapituły Pomezańskiej. Niestety, z powodu grożącego niebezpieczeństwa, nie można wejść do środka. Podziwiam więc tylko z zewnątrz i udaję się w dalszą podróż
Moim celem jest rezerwat Jeziora Jasnego.
Ponieważ ukryty jest on w lasach, jadę trochę drogami asfaltowymi, a trochę polnymi. Podziwiając widoki
dojeżdżam do niewielkiego leśnego jeziorka, które swoją nazwę zawdzięcza wyjątkowo czystej wodzie (ponoć światło dociera aż do 15 metra).
Jezioro to ma wyjątkowo kwaśną wodę, co powoduje, że życie biologiczne w nim jest ubogie, a to z kolei powoduje tę krystaliczną czystość. Dodatkowo jest pięknie położone, więc warto tu przyjechać
Jedyne, co przeszkadza, to – oczywiście – niezawodne komary, moje wierne towarzyszki w każdej prawie podróży. Dlatego też nie siedzę tutaj zbyt długo. Moim kolejnym celem jest Jerzwałd, gdzie oprócz pięknej perspektywy na Jeziorak warto zwrócić uwagę na niepozorny dom znajdujący się na samym początku wsi.
To tam mieszkał pisarz Zbigniew Nienacki. Nie wiem, jak Wy, ale ja, będąc młodym chłopcem, zaczytywałem się wręcz w przygodach Pana Samochodzika, a kiedy trochę dorosłem, odkryłem inne książki tego autora, jeśli wiecie o czym mówię 😉
Następnie kieruję się w stronę Zalewa, w którym proponuję zobaczyć żydowski cmentarz.
I choć nekropolia sprawia wrażenie zaniedbanej, to jednak i tak jest jednym z lepiej zachowanych kirkutów w tej części Polski.
Po opuszczeniu Zalewa kieruję się do Gumnisk Małych, żeby zobaczyć zabytkowy dworzec Budwity. I choć dzisiaj zostało bardzo mało śladów dawnej linii kolejowej, to sam budynek zachowany jest w bardzo dobrym stanie. Pierwotnie wybudowany w innym miejscu, specjalnie na potrzeby cesarza Wilhelma II. Przyznacie, że piękny?
I w końcu sam kanał. Od miejscowości Buczyniec,
przez Kąty
aż do Jelonek
można podziwiać tę niesamowitą budowlę hydrologiczną, jadąc wzdłuż niej (a jak ktoś ma ochotę, to – oczywiście – może sobie popłynąć).
Pochylnie, statki „podróżujące” lądem
Po prostu pięknie...
Warto również zwrócić uwagę na zabytkową drogę, po której rowerem jeździ się...hmm... niezaciekawie, to jednak wygląda naprawdę dobrze.
Nie jestem do końca pewny, ale wydaje mi się, że nie ma drugiej w Polsce drogi krajowej, która jednocześnie jest zabytkiem
Jadąc dalej podziwiam piękne widoki
oraz charakterystyczne dla tej części Polski domy podcieniowe
Szczególnie piękny jest ten w Stalewie
Oczywiście, będąc w tym miejscu, nie można zauważyć jeszcze jednego śladu osadnictwa olęderskiego, czyli rozsiane po okolicach cmentarze mennonickie.
I tak, na koniec, okazało się, dlaczego przypomniała mi się akurat właśnie ta podróż – przecież zaledwie tydzień temu byłem w skansenie poświęconym Olędrom. Swoją wycieczkę kończę w miejscowości Stare Pole, skąd pociągiem można dojechać do Malborka (miejsce na zupełnie inną wycieczkę) lub Tczewa lub Gdańska.
I na koniec mała uwaga. Uznałem tę wycieczkę za średniotrudną z dwóch powodów – jest trochę wymagających podjazdów, ale przede wszystkim z powodu stanu dróg. Są po prostu tragiczne (i proszę mi wierzyć, że staram się posługiwać językiem kulturalnym, choć miałbym ochotę na trochę mocniejsze określenia).
W każdym razie, kochani rządzący, poprawcie się! Wstyd, żeby tereny, które odwiedza tak wielu turystów, miały tak tragiczne drogi.