Zielone Śląskie - piękna, miejscami dzika przyroda!
Krzyk ptaków krążących ponad wysepkami, mgły snujące się w mrocznych gęstwinach sitowia, kaczki, łyski i inne ptactwo wodne buszujące w zaroślach. Niesamowite, ile czapli, mew i łabędzi można spotkać na śląskich stawach i jeziorach! Nieprzebyte lasy i cudownie dzikie parki. Szokujące, jak wiele zielonych rajów kryje nasz region. Zobacz zielone śląskie!
Pszczyńskie lasy
Aż 32 procent powierzchni województwa śląskiego przykrywają lasy. Wśród nich znajdziemy te prastare, będące pozostałością dawnej Puszczy Śląskiej, która jak płaszcz otulała ogromne połacie ziemi. Dziś, choć przetrzebiona, nadal cieszy oko i duszę, a dodatkowo skrywa perełki architektury, również drewnianej i śląskiej tradycji.
Zamek w Pszczynie
Pięknym tego przykładem jest cudowny i ogromny, zabytkowy park skrywający zamek - najcenniejszy skarb Pszczyny. Pozwólcie, że zamiast od przyrody, rozpocznę od architektury, bo niezwykły to zamek, jedna z najwspanialszych rezydencji arystokratycznych w Polsce, a do tego wyjątkowa, bo zachowała niemal kompletny wystrój z przełomu XIX i XX wieku. Zobaczysz go odwiedzając powstałe w jego wnętrzach Muzeum. To jest bajka, prawdziwe wow, trudno wyjść z zachwytu spacerując po salach zamkowych. Już zdobna i wielka klatka schodowa robi kolosalne wrażenie, poczujesz się tutaj jak księżna czy hrabia wchodząc po tych zdobnych schodach, ale naprawdę piorunujący efekt robi dopiero Sala Lustrzana. Coś wspaniałego! Nic dziwnego, że zamek w Pszczynie znalazł się na liście Pomników Historii. A jak to się stało, że stoi dziś dumnie w sercu Pszczyny i budzi podziw turystów z całej Polski? Już w XV wieku powstał tu murowany, obronny zamek, ale jego prawdziwy blask rozbłysnął dopiero w XIX wieku, w czasach rodziny Hochbergów, to ci z Książa na Dolnym Śląsku. Pierwszym właścicielem pszczyńskiego zamku z tego rodu był Książę Jan Henryk X, który w 1850 roku otrzymał tytuł księcia von Pless (książę pszczyński).
Dla pszczyńskiego zamku najważniejszy okazał się Jan Henryk XI - drugi książę von Pless. To dzięki niemu dzisiejszy kształt zyskała nie tylko sama budowla, ale i ogromne założenie parkowe sięgające aż do zameczku myśliwskiego Promnice. Bywali tu wówczas królewscy goście z całej Europy, chętnie oddając się polowaniom. Kolejnym właścicielem był jego syn - książę Jan Henryk XV, ale właściwie bardziej sławna jest jego żona Daisy - znana ze swej niebywałej urody Angielka Maria Teresa Oliwia Cornwallis-West. Zakochała się w zamku... ale nie pszczyńskim, tylko tym w Książu. Cóż się dziwić, ten w Pszczynie był rezydencją jej teścia. Ona miała wrażliwszą duszę, a do tego lubiła iść pod prąd. Ponoć pewnego dnia na przyjęcie rodzinne przybyła w sukni uszytej z worków po owsie. Księżna latami pisała pamiętniki, w których żaliła się na brak wielkiej miłości w swym życiu, bo choć mąż był dobry, nie okazywał jej czułości. A ona miała bardzo dobre serce, wielokrotnie organizowała w Pszczynie charytatywne przyjęcia dla ubogich i chętnie ogromnym majątkiem męża dzieliła się z potrzebującymi. Wspomina się ją tutaj do dziś, a na uroczym rynku pod zamkiem można nawet zasiąść na jednej ławeczce z Daisy.
Porywam Was teraz na spacer po urokliwym parku, z ładną i bujną roślinnością, stawem oraz licznymi mostkami. To bardzo romantyczne miejsce na spacer, po alejkach albo bardziej dzikich zakamarkach, a w sercu parku czeka Herbaciarnia - przyjemny zakątek na relaks przy ślicznym imbryku pełnym herbaty albo filiżance kawy i ciastku. Widok na zamek jest tutaj naprawdę niecodzienny. No i te okazałe stajnie książęce, niejeden chciałby mieć taki pałac jak pszczyńskie stajnie Hochbergów. W środku też wspaniale się prezentują.
Zagroda Wsi Pszczyńskiej
Parkiem pszczyńskim dojdziecie do urokliwego skansenu. Zagłębicie się tutaj w ginącym już świecie drewnianej zabudowy, który osobiście bardzo lubię i cenię. A tutaj dodatkowo osadzone jest wszystko w niemal leśnej roślinności, co przydaje temu miejscu autentyczności. Z radością podziwialiśmy unikalne zabytki architektury ziemi pszczyńskiej - najstarszy tutaj spichlerz dworski z końca XVIII wieku, ciekawą, ośmioboczną stodołę czy chałupę z Grzawy, pamiętającą pierwsze dekady XIX stulecia. Jakże inny ten wystrój i narzędzia od tych używanych dzisiaj. To bardzo pouczająca podróż, a i sentymentalna zarazem, bo przecież niektóre elementy wyposażenia pamiętam jeszcze z mojego dzieciństwa, jeśli nie z domu rodzinnego, to na pewno tego u Babci. Zagroda Wsi Pszczyńskiej przedstawia dużą wartość historyczną i kulturalną, obiekty są wykonane z oryginalnych materiałów, a w ich wnętrzach zobaczysz autentyczne sprzęty, drzemie w nich duch i tradycja dawnych mieszkańców tych ziem, toteż skansen stał się elementem kulturowego Szlaku Architektury Drewnianej.
Parking bezpłatny
Zagroda Żubrów w Pszczynie i żubry w Jankowicach
Tym samym parkiem podążać możecie do innej, znanej i lubianej atrakcji w Pszczynie. Bo kto nie słyszał o tutejszych żubrach? Królują w Puszczy Pszczyńskiej już ponad 150 lat, kiedy wspomniany wcześniej książę Jan Henryk XI sprowadził je z Puszczy Białowieskiej. Carowi Rosji - Aleksandrowi II w zamian za 4 żubry oddał 20 pszczyńskich jeleni. Dla swego byka i trzech krów przygotował ogromny zwierzyniec. Co prawda nie chodziło tu o ich ratowanie, wprost przeciwnie, Hochbergowie uwielbiali polować, a żubry stały się w tym względzie tak wielką atrakcją, że brylowali na europejskich salonach. Czy to jednak jurność żubrów sprawiła, duże umiejętności hodowlane czy nie aż tak krwawe polowania książęce, szczęśliwie te majestatyczne zwierzęta z powodzeniem opanowały swe leśne królestwo i do dzisiaj żyje w pszczyńskich lasach ponad 40 osobników. Nawet uratowały białowieskie żubry, gdy te zostały wytrzebione po I wojnie światowej. Pszczyńskie żubry mają imiona zaczynające się od liter Pl, od niemieckiej nazwy Pszczyny - Pless.
Na pewno spotkasz je i zobaczysz z bliska w Pokazowej Zagrodzie Żubrów, położonej niedaleko zamku. Żyje tu nieduża rodzina żubrza, którą podejrzysz podczas karmienia, odpoczynku i codziennych rytuałów. Poza królem puszczy zapraszają tu również inne zwierzęta - jelenie, sarny, pawie, ptactwo wodne oraz uroczy osiołek. Dzieci na pewno będą zachwycone, nasze córki uwielbiają zwierzęta i zawsze spotykają je z wielką radością. Zimą ogrzać można się w budynku edukacyjnym, gdzie na wystawach poznasz wszystkie najciekawsze zwierzęta polskich lasów oraz zobaczysz film 3D o historii tutejszych żubrów.
Nam zamarzyły się też żubry w bardziej dzikich okolicznościach, toteż udaliśmy się na Żubrowisko do pobliskich Jankowic. Warto słuchać mądrzejszych od siebie, a przynajmniej bardziej doświadczonych. Podpowiedziano nam, że żubry w Jankowicach lubią się paść na frontowej trawie z rana, a później zmierzają do lasu. I faktycznie tak było, kiedy pierwszy raz byliśmy o 14.00, żubrów nie było, zaś następnego ranka pasły się przed naszymi oczyma i mogliśmy je podziwiać do woli. Nawet mieliśmy ogromne szczęście zobaczyć je w lesie, w ich naturalnym środowisku, kiedy przemierzaliśmy specjalnie przygotowaną tu ścieżkę z kładkami.
Dzika Promenada
Na chwilę jeszcze pozostańmy w Pszczynie, by odwiedzić miejsce mniej popularne, a przez to bardziej zaciszne. To Dzika Promenada poprowadzona wzdłuż rzeki Pszczynki, niedaleko Zagrody Żubrów. To idealna alternatywa dla zabytkowego parku, zwłaszcza w ciepłe weekendy, gdy ten zapełnia się mieszkańcami i turystami, a Dzika Promenada pozostaje cicha i klimatyczna. Rozlewają się tutaj stawy pełne ptactwa. Ten największy nazywany Cyranką można obejść leśnymi ścieżkami. Dla miłośników lasu i przyrody to prawdziwy rarytas! Jeśli wędrujecie z małym dzieckiem, na Dzikiej Promenadzie przyda się nosidło, bo może to być dłuższy spacer, bo można dojść aż do Jeziora Łąka w Pszczynie.
Zalew Goczałkowicki
Czy wiesz, że Jezioro Goczałkowickie to największy zbiornik wodny w całym województwie śląskim? Jest ogromny, toteż nazywany bywa Śląskim Morzem. A z tego morza wyłaniają się góry. Wyrastają jakby prosto z tafli wody tworząc jeden z najbardziej malowniczych widoków, jaki mogę sobie wyobrazić. Bo cóż może być piękniejszego niż jezioro i szczyty górskie zarazem? Zbiornik Goczałkowicki to zalew czyli sztuczne jezioro utworzone ręką ludzką, jak całe antropogeniczne Pojezierze Górnośląskie - największe tego typu w Polsce, liczące ponad 4 tys. akwenów! Ale w czym to przeszkadza, gdy tworzy taką śliczną scenerię? Zwykle turyści skupiają się wokół zapory, gdzie czeka bezpłatny parking, dogodny teren spacerowy i wspaniały zachód słońca o stosownej porze, ale naprawdę zachęcam Was, by spojrzeć na Śląskie Morze z kilku innych punktów widokowych, znacznie bardziej czarujących, gdzie miast betonu zobaczysz przyrodę, dzikie wysepki i usłyszysz rozkrzyczane ptactwo. Częściowo zdołaliśmy podziwiać to z brzegów zalewu, a w dużej mierze pokazał nam Ziemowit, wierny druh szybujący w powietrzu. Widoki zapierają dech, szczególnie o wschodzie słońca, który dosłownie magnetyzuje.
Przydałaby się wieża widokowa, by móc na to spojrzeć nieco z góry. Podobno są też plany utworzenia tutaj ścieżki rowerowej, która na pewno byłaby chętnie wykorzystywana przez miłośników dwóch kółek, bo to wymarzone miejsce na rekreację, również rodzinną. My objechaliśmy to wielkie jezioro niemal dookoła samochodem, a odwiedzone przez nas miejsca zaznaczyliśmy na mapie, by ułatwić Wam dotarcie do nich. To zaciszne miejscówki w Wiśle Wielkiej, Zarzeczu i Wiśle Małej, gdzie zastał nas wschód słońca. Zdjęcia z magicznego zachodu pochodzą z zapory w Goczałkowicach Zdroju.
Ogrody Kapias
A czy chcesz w Goczałkowicach magicznie przenieść się do najdalszych zakątków Europy a nawet świata? Bez samolotu, bez biletu, wprost do raju! Niemożliwe? A jednak jest takie miejsce czarowne, bardzo lubiane przez mieszkańców Śląska. To Ogrody Kapias, zrodzone z pasji do przyrody, ale tej ujarzmionej, bo właściciele z gołej ziemi kilkanaście lat temu wyczarowali tu przecudowne ogrody pokazowe, dostępne bezpłatnie dla każdego. To po prostu bajka. Niezwykle pięknie i wyjątkowo zaaranżowano tu przestrzeń, gdzie znajdziecie ogród śródziemnomorski, japoński, skandynawski, angielski, ale także ogród ciszy, zachodzącego słońca czy romantyczny. Dekoracje i kreatywność zachwycają i wydają się tutaj nie mieć granic! Uwielbiamy to miejsce, jest śliczne o każdej porze roku! Warto więc się nim podzielić, byście i Wy je mogli poznać. Latem bywa tutaj tłoczno, dlatego polecam Wam jesień, a nawet zimę, bo ogrody są całoroczne, a na miejscu ogrzejecie się w kawiarni lub restauracji. Nie musicie tu wcale szukać inspiracji do własnego ogrodu, po prostu dajcie się zaprosić na fantastyczny spacer, nawet kilkugodzinny, bo teren jest ogromny, a czas płynie tutaj bardzo szybko. Mija niepostrzeżenie wśród wysokich traw szumiących na wietrze, w tajemniczym domku hobbitów, na włoskim patio, wiejskim podwórku czy w brzozowym gaiku.
Kraina Górnej Odry
My tymczasem porywamy Was na pogranicze polsko-czeskie, gdzie rozciąga się bardzo malownicza i zaciszna Kraina Górnej Odry leżąca w Bramie Morawskiej. To region unikatowy, stanowiący obniżenie między Karpatami i Sudetami, jedyny fragment Polski południowej bez gór. Jak okiem sięgnąć pola, lasy i woda. Po prostu sielsko.
Wije się tu naturalną, niebieską wstęgą druga największa rzeka Polski - Odra, tworząc piękny pejzaż. Co ciekawe, tutaj możecie zerknąć na niego z góry, bo niedaleko Chałupek, w Zabełkowie, przy jednym z meandrów stanęła niedawno wieża widokowa wysoka na 27 metrów. Metalowe schody są wąskie i dość strome, ale warto wejść na sam szczyt, bo z najwyższego tarasu pięknie widać okolicę. A czy wiesz, że ta wieża na meandrach Odry jest elementem Szlaku Silesianka? Oferuje on kilkadziesiąt wież i platform widokowych wraz ze ścieżkami rowerowymi w Euroregionie Silesia. Przy naszej wieży w Zabełkowie prowadzi właśnie ku zamkowi w Chałupkach ładnie zagospodarowana ścieżka rowerowa i dydaktyczna zarazem, bo spotkaliśmy na jej trasie liczne tablice informacyjne. Dowiedzieliśmy się z nich na przykład, że teren granicznych meandrów Odry zamieszkuje około 200 gatunków ptaków! Głównie dla nich powstał tu obszar ochrony przyrody "Natura 2000". Ale poza ptakami mile widziani są tu również turyści. Ci poza relaksującymi spacerami i przejażdżkami rowerowymi mogą zaznać niecodziennej przyjemności podczas organizowanych tutaj spływów kajakowych.
Pałac w Tworkowie
Zanim pokażemy Wam kolejny ptasi raj, polecę Wam bardzo ciekawy pałac, który swego czasu i zamkiem był. To owiany niezwykle tajemniczą historią pałac, pozostający dziś w ruinie i kryjący mroki krążących tu opowieści. Rozległe są mury tej budowli, a my mogliśmy zachwycać się ich widokiem z góry i to nie dzięki Ziemkowi, a za sprawą wysokiej wieży pałacu, która zaprasza do siebie każdego przechodnia. W ciepłe weekendy zdarza się tutaj więcej ludzi, ale zwykle to bardzo zaciszna okolica. Pierwszy zamek stanął tu najpewniej w średniowieczu, ale o nim zbyt wiele nie wiadomo. W dobie renesansu rozbudował go Kacper Wiskota von Wodnik, a jeszcze w piękniejszą, neorenesansową posiadłość przeobraziła dawny zamek rodzina von Saurma-Jeltsch pod koniec XIX stulecia. Wspaniały pałac stanął w ogniu w 1931 roku. Pożar był tak ogromny, że łuna widoczna była w promieniu aż 60 km! O podpalenie został posądzony sam właściciel. Miał to zrobić dla wyłudzenia odszkodowania. Fortel się nie udał, niewiele otrzymał, zaś pałac nigdy do dawnego blasku nie wrócił. Kiedy ponownie spłonął podczas wojny, pojawił się nawet pomysł jego wyburzenia. Dziś można cieszyć się widokiem romantycznych ruin.
Rezerwat Łężczok
Niebiański widok zastał nas w Rezerwacie Łężczok. Tak, niebo było dla nas tego dnia bardzo łaskawe i w tej przyrodniczej scenerii raczyło nas cudnym pejzażem. To prawdziwy ptasi raj i azyl, położony tuż obok całkiem sporego Raciborza. Tu niewątpliwie rządzą ptaki, o czym przekonaliśmy się już nie raz. Jesienią, kiedy wody jest znacznie mniej, szczególnie aktywne są czaple, moczące kolana w stawie. Całym stadem obsiadły taflę wody, wypatrując pewnie rybek w płytkich obecnie starorzeczach Odry. A czy wiesz, że te stawy założyli jeszcze cystersi w czasach średniowiecza? Postne jedzenie było im często potrzebne, toteż stawy były niezwykle przydatne. Pomiędzy nimi prowadzą groble, niektóre spacerowe, inne dostępne tylko dla dzikiej zwierzyny. Cały teren jest cudownym miejscem wypoczynku na łonie natury, z dala od zgiełku miasta, choć ten jest niemal za rogiem. Uwielbiam to miejsce, a molo z wiatą widokową tylko uprzyjemniło tutaj wypoczynek. Podpowiem Wam, że głębiej w lesie odnaleźć też można drugą wieżyczkę widokową.
Klasztor w Rudach
No i dotarliśmy do Rud Raciborskich, to bodaj najpopularniejsze miejsce Krainy Górnej Odry, znane mi od dziecka. Przybywaliśmy tu do Sanktuarium czyli bazyliki mariackiej przy dawnym opactwie cystersów, założonym jeszcze w XIII wieku. Ten gotycki kościół wraz z klasztorem stoją do dziś, stanowiąc cenny ślad wiary i tradycji śląskiej, ale chcę Waszą uwagę skupić na przepięknym otoczeniu opactwa. To stary, zabytkowy park, ładnie zagospodarowany, ale też miejscami dziki i tajemniczy. Prowadzi tu ścieżka dydaktyczna, wokół malowniczego stawu, wśród nowo zasadzonych dębów i drzew tak starych, że już same nie pamiętają swych początków. Właśnie ten śliczny park został umiejętnie wkomponowany w prastary las, będący pozostałością wspominanej już Puszczy Śląskiej. Dziś chroni go rozległy park krajobrazowy o dość skomplikowanej nazwie Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich. I tutaj właściwie znajdujemy ciekawostkę i zarazem odpowiedź na pytanie, skąd tyle cennych gatunków odnaleźć można na zdegradowanym przecież kiedyś Śląsku? To właśnie poprzez Bramę Morawską i ten park krajobrazowy migrują do nas z południa Europy. A dotyczy to zarówno świata roślin, jak i zwierząt. Chętnie zabieramy tu dzieci, by cieszyć się urokami złotej jesieni. Nasza najstarsza córka, gdy była młodsza, każdej jesieni wołała, że chce jechać "do Rudej", mając na myśli Rudy Raciborskie 🙂 Tutaj szuranie wśród liści i rzucanie się nimi nabiera jakby innego wymiaru!
Zabytkowa Kolejka Wąskotorowa
No i jeszcze w tych samych Rudach, wśród tych starych lasów, terkocze na torach zabytkowa kolejka wąskotorowa, będąca rodzinną perełką Szlaku Zabytków Techniki. Nic dziwnego, że dzieci są zachwycone tym miejscem, bo i nam się buzie śmieją. Przejażdżka na trasie Rudy - Rybnik Stodoły trwa 15 minut i możliwa jest dla każdego, kto wcześniej w kasie wykupi bilet. Pociągi kursują przez cały rok, ale po sezonie rzadziej. Wielka to frajda jechać w otwartym wagonie i podziwiać okolicę. Na końcu trasy parowóz w dość skomplikowany sposób zmienia kierunek jazdy i z powrotem zabiera turystów do Rud. My jednak zaryzykowaliśmy i postanowiliśmy opuścić pociąg w nadziei, że następny też przyjedzie. No bo gdy chętnych brak, to kolejka nie kursuje.