Gwiezdne wojny? cz. 3
Bożydar był zadowolony. Statek jest i to z piękną nazwą. Z załogą – pomyślał – co prawda trzeba będzie trochę popracować i wprowadzić większą dyscyplinę, ale przecież studiowałem w najlepszej uczelni im. Niccolo Machiavellego w pięknym mieście
na wydziale dyscypliny stosowanej, nie bez powodu pieszczotliwie nazywanej
więc dam sobie z nimi radę. Teraz musimy się zastanowić, skąd wylecieć. Muszę zwołać kolejną naradę...
Kilka dni później...
Bożydar, idąc na spotkanie z załogą, powtarzał sobie jedną z pierwszych lekcji przedmiotu „populizm na co dzień” – Pamiętaj
dyskusję tak, jakby temat był dla Ciebie najważniejszy i jakbyś liczył się z ich zdaniem... Moja załogo – zaczął – musimy ustalić, skąd odlatujemy. Najlepsza byłaby
bo to i infrastruktura jest i ludzi mało, ale to Rosja, wiecie, stan wyjątkowy, te sprawy, nie da się. Macie jakieś propozycje? Wiem, wiem, wyrwał się Krogulec
byłem tam kilka razy... Ech, więzienie
Te wspomnienia, te wrażenia – Majtek ewidentnie się rozmarzył (musicie wiedzieć, że Krogulec nie cierpiał na nadmiar inteligencji, a i geografia, mówiąc delikatnie, nie była jego mocną stroną). Ot durak, szepnął Bożydar (szepnął, bo pięści Krogulca to były istne
więc książę troszeczkę się ich obawiał). A jakieś inne propozycje?
powiedziała Genowefa i westchnęła. Ach, Wieża Eiffla, Moulin Rouge, dzielnica czerwonych latarni, „najlepsze kasztany są na placu Pigalle...” (widać było, że kolejną osobę nawiedziły wspomnienia). Bożydar już miał odpowiedzieć: „Zuzanna lubi je tylko jesienią”, ale się opanował i rzekł: żadne czerwone latarnie, żadne Moulin Rouge, to
jest. Chcesz, żeby nam rząd cofnął dotacje? To może Włochy?
albo
w ostateczności
zaproponował Czystochleb. Włochy nie byłyby złe, przyznał książę, problemem jest, niestety, mafia.
jak to jest (Bożydar miał czasami tendencje do gwary). Zaraz się przyczepią, zażądają okupu albo opłaty za ochronę. Trochę szkoda pieniędzy...Zapadła cisza...
W końcu Mariusz rzekł, to może Radom? Pewien mędrzec powiedział, że jak leci się na południe, to z Radomia bliżej, bo na południu ten gród położony (musicie zrozumieć, że wszyscy byli w desperacji, stąd ten, nieśmieszny przecież, żart). Radom? Zastanowił się Bożydar. Mędrzec? – dodał – A któryż to? Nie słyszał książę? – zdziwił się z kolei histe(o)ryk – Caryca
podpowiedział. Nic? Nie znam człowieka – odparł Bożydar i tak temat Radomia upadł. To może
? Bożydar naprawdę był w desperacji. No i wtedy głos zabrał mnich Zdzisław:
i wszyscy przyklasnęli, a wybór miejsca został ustalony przez aklamację. Drużyna już chciała się rozejść, kiedy zabrzmiał głos Kościelca – Zaraz, zaraz, czy my nie robimy przypadkiem błędu? Błędu – zapytał książę – ten
nie popełnia, kto nic nie robi – sentencjonalnie zauważył – ale o jakim błędzie mówisz? Broń, powinniśmy mieć broń.
jest na wyposażeniu, ale oprócz tego, coś jeszcze musimy mieć na wszelki wypadek. Słusznie, stwierdziła wróżka, ja mam trzy
i jedno
no i dwa
(nie śmiejcie się – czy każdy z Was zawsze mówi poprawnie?)
po co ci tłuczki – zdziwił się Krogulec. Taki prosty umysł jak ty tego nie zrozumie – wyniośle odpowiedziała Genowefa. Okey, okey powiedział szybko Zdzisław – mamy jeszcze atomowe
oraz antyalienowe
więc chyba wystarczy. Jak to wystarczy?! Zakrzyknął Bożydar. Jeszcze kamienie. Kamienie? Zdziwił się ponownie Krogulec (coś miał dzisiaj ewidentnie tendencje do zdziwienia), a po co nam na obcej planecie
No i głupi się odezwał – podsumował krótko książę – a czym będziemy rzucać w dinozaury, jakby się pojawiły? – I dodał: Koniec na dzisiaj, każdy ma do wykonania jeszcze bądź to
bądź
więc rozejść się! Do roboty!!!
CDN?