Twierdze, bunkry, schrony – Kętrzyn, Mamerki i podsumowanie w Mazurolandii
Zwiedzanie bunkrów byłoby niekompletne bez wizyty w Mamerkach. To był główny cel trzeciego dnia naszego wyjazdu. Jednak ja zawsze wolałam czasy krzyżackie niż wiek XX i zamki krzyżackie niż bunkry.
Na początek zatrzymaliśmy się w Kętrzynie, bo był prawie po drodze. Podeszliśmy do krzyżackiego zamku i obejrzeliśmy go w wielkim skrócie, czyli tylko zewnętrzne mury i dziedziniec.
Następnie udaliśmy się do pobliskiego kościoła św. Jerzego. Okazało się, że za drobną opłatą można wejść na wieżę kościelną i obejrzeć Kętrzyn z góry. Oczywiście skorzystaliśmy z tej możliwości.
Później pojechaliśmy już prosto do Mamerek. Bunkry dowództwa wojsk lądowych III Rzeszy są raczej mniej znane i mniej popularne niż Wilczy Szaniec. Nawet mój nastolatek początkowo ciągnął tylko do Gierłoży. Na Mamerkach mu nie zależało, ale na koniec przyznał, że wizyta w Kwaterze Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych była bardziej interesująca.
Dlaczego? Bo w Mamerkach:
- bunkry nie są zniszczone,
- znajdują się bunkry giganty,
- można przejść podziemnym tunelem łączącym 2 bunkry,
- część pomieszczeń zaaranżowano tak, by pokazać sceny z czasów wojny,
- funkcjonuje Muzeum II Wojny Światowej,
- można wejść do repliki łodzi podwodnej U-bota,
- pokazano replikę Bursztynowej Komnaty i informacje o poszukiwaniach tej prawdziwej.
Nad całością wznosi się to, co lubię najbardziej, czyli wieża widokowa. Widać z niej okoliczne lasy i Jezioro Mamry. Zobaczyłam też dziurę w chmurach i kawałek błękitnego nieba, co po poprzednim deszczowym dniu napełniało optymizmem.
Wieża zbudowana została z metalowej kratownicy i cały czas widać, co jest pod nogami, a stojąc na górze odczuwa się drgania, gdy inni wchodzą lub schodzą. Dla niektórych to może być problem, ale ja byłam w swoim żywiole. Weszłam na górę z córką, a męska część rodziny została na dole.
Na sam koniec dnia znów pojechaliśmy do Gierłoży, tym razem do parku rozrywki Mazurolandia.
Nie mieliśmy wiele czasu do zamknięcia obiektu, ale trochę zdążyliśmy zobaczyć. Spotkaliśmy postacie ze znanych bajek i z lokalnych legend. Była ekspozycja broni, ale też strefa zabaw dla młodszych turystów.
Ja skupiłam się głównie na parku miniatur zabytków Warmii i Mazur. Było to ciekawe zestawienie w jednym miejscu tego co już widzieliśmy w tym roku lub wcześniej i tego, co jeszcze chcielibyśmy zobaczyć.
Przy makiecie zamku w Malborku zaczęłam zastanawiać się czy wszystkie obiekty są wykonane w tej samej skali i sprawdziłam, że tak. Tu jak na dłoni było widać ogrom malborskiej twierdzy w porównaniu z innymi zamkami.
Następnego dnia pożegnaliśmy gościnne Martiany
i podwórkowy bunkier
z zachowanymi oryginalnymi napisami na ścianach
i wróciliśmy do domu. Planowałam po drodze zwiedzić zamek w Rynie, ale poddałam się, bo znów lało. W ten sposób ciekawie i ostatecznie zakończyliśmy wakacje.