Na tropie zamków i czarownic, czyli Gródek n. Dunajcem - I dzień - Czchów i okolice
Jesiennych wojaży nigdy dość dlatego w połowie października nadszedł czas na kilka dni nad jeziorem rożnowskim. Dla nas to zupełnie nowy rejon, w dodatku w Beskidach, których fanami nigdy nie byliśmy (za nisko, za blisko, zbyt mało widokowo itd...). Jednak ten kilkudniowy pobyt nie zawiódł nas. Oczywiście (jak zwykle) wszystko zaplanowaliśmy już wcześniej więc wiadomym było, że nasz pierwszy przystanek w drodze na miejsce, a dokładnie do Gródka n. Dunajcem, będzie w Czchowie (już całkiem niedaleko głównego celu), o którym do tego momentu nie wiemy nic. Parkujemy w centrum czyli w tym przypadku przy rynku. Miło zaskakuje nas zazieleniony niewielki teren z fontanną, ławkami pomiędzy krzewami i zabytkowa XVIII-wieczną figurą św. Nepomucena.
Zresztą – co tutaj zabytkowe nie jest? Sam Rynek wyznaczony został już w połowie XIV wieku zgodnie z prawem magdeburskim, a więc z narożników rynku odchodzą ulice a przy południowo-wschodnim narożniku umiejscowiony został kościół. O ile Nepomucen miał chronić przed powodziami i suszą, o tyle św. Florian, którego rzeźbę ustawione w innej części Rynku miał zabezpieczać przed pożarami. Figurze tej towarzyszy romańska rzeźba lwa. Niegdyś Rynek otaczało dwadzieścia domów z podcieniami, obecnie jest ich tylko sześć, a odbudowano je po pożarze w 1947 roku. Kościół to perełka na skalę europejską, a to z powodu polichromii Via Crucis (Droga Krzyżowa), którą skrywa jego wnętrze, a które uznaje się za jedne z najstarszych na jej (Europy) obszarze.
Sam kościół został wzniesiony w stylu gotyckim w XIV wieku na miejscu pierwszej romańskiej świątyni, a do jego budowy wykorzystano budulec ze starego budynku (w stary budulec wyposażono szkarpy) oraz wbudowano go we wschodnią ścianę prezbiterium (na zewnątrz) wmurowano fragmenty gzymsu romańskiego. Kościół jest orientowany. We wnętrzu odnajdziemy również chrzcielnicę z 1506 roku oraz ambonę z epoki baroku.
Tyle dobroci na tak małym terenie, a to jeszcze nie koniec, ponieważ teraz nasze kroki kierują się w stronę zamkowych murów, od których dzieli nas ok. 10 minut spacerem. Zamek ten jest jednym z najstarszych zamków królewskich, które zostały wybudowane na trasie traktu handlowego prowadzącego na Węgry. Powstał on na przełomie XIII/XIV wieku i pierwotnie stanowił romańską wieżę pełniącą rolę strażnicy. Dopiero w XIV wieku dostawiono mury oraz budynek mieszkalny, które stworzyły niewielki zamek. Niestety nieodpowiednio zarządzany zaczął popadać w zapomnienie a z czasem w ruinę. Przełomową datą był rok 1993 kiedy rozpoczęto procesy konserwacyjne, dzięki którym w 2000 roku udostępniono zamek do zwiedzania. Znajduje się tam punkt widokowy oraz ekspozycja archeologiczna, dobudowano drewniany pomost oraz zrekonstruowano basztę bramną.
Całe wzgórze objęto jako Szlak militarno-historycznym, na którym znajdziemy liczne repliki broni począwszy od średniowiecza.
Stąd główną drogą przemieszczamy się w stronę naszego celu, jednak po drodze mamy minąć Jezioro Czchowskie oraz zamek Tropsztyn dlatego decydujemy się na kolejny postój. Zatrzymujemy się na parkingu w pobliżu jeziora i fundujemy sobie przyjemny spacer w słońcu w kierunku zamku Tropsztyn. Jest połowa października, a pogoda funduje nam wrzesień. Niestety okazuje się, że zamek nieczynny z powodu możliwości spełnienia warunków sanitarnych w epoce pandemii... no cóż, pozostaje sfotografować wieżę z daleka i jechać w swoim kierunku.
Na miejsce docieramy ok. 17:30 więc ma się już ku zachodowi, a widoki niezapomniane na Jezioro Rożnowskie o zachodzie słońce, co w kolejnych dniach ukaże się nam w pełni, również o poranku.
Na końcu mały bonus z końca naszej podróży, żeby za bardzo nie rozdzielać wszystkiego na cząstki pierwsze, dorzucam naszą drogę powrotną przez punkty widokowe w okolicy oraz Przydonicę – miejscowość z ciekawym i dość okazałym drewnianym kościołem gotyckim z XVI wieku o budowie zrębowej. Nad niewielką kruchtą wybudowano wieżę zakończoną hełmem z latarnią, na kalenicy dwuspadowego dachu osadzono drewnianą sygnaturkę. Wnętrze jest jednonawowe i skrywa późnorenesansowe polichromie w prezbiterium oraz XIX-wieczne w nawie.
Warto dodać, że portale zachowały się pierwotne czyli średniowieczne. We wnętrzu znajdują się również dwa cenne ołtarze boczne z przedstawienie Matki Boskiej z Dzieciątkiem: jeden gotycki z XV wieku i trochę późniejszy z I poł. XVI wieku. Na belce tęczowej znajduje się nie mniej cenna Grupa Ukrzyżowania z II poł. XVI wieku oraz kilka innych detali pochodzących z wieku XVI, XVIII i XIX. W związku z tym nie będzie niczym dziwnym gdy napiszę, że ten niepozorny kościółek jest możliwy do obejrzenia tylko zza kraty.
Po drodze fundujemy sobie dwa punkty widokowe, które ciężko odnaleźć, dlatego też nie jesteśmy w stanie na ten moment określić ich dokładnego położenia poza tym, że były w okolicy ; ) Dojazd do nich krętymi, wąskimi i spadzistymi drogami jest dodatkową atrakcją (jeśli ktoś takowych atrakcji jest fanem).
Wracając nie mogliśmy się powstrzymać przed odwiedzeniem (nie całkiem po drodze) ponownie (ponieważ na tym wyjeździe już tam gościliśmy, o czym będzie mowa) Chatki Włóczykija w Jamnej.