Twierdze, bunkry, schrony – Giżycko na dobry początek
Nie wiem jak Wy, ale ja po każdym urlopie czuję duży niedosyt. Zawsze chciałoby się pojechać gdzieś jeszcze i zobaczyć trochę więcej. W tym roku wyjątkowo pozwoliliśmy sobie na „dokładkę” do urlopu. Miesiąc po głównym wyjeździe wybraliśmy się w okolice Kętrzyna na wydłużony weekend.
Droga prowadziła przez Giżycko. Zerkałam trochę w tradycyjny atlas samochodowy, a trochę w mapę w telefonie. Ta druga nagle zaczęła podpowiadać, że trzeba zawrócić i coś ominąć, bo droga jest nieprzejezdna. Jednak to ja, a nie telefon, pełnię funkcję nawigacji na wyjazdach. Szybko zdecydowałam, że nic nie omijamy, tylko zatrzymujemy się. Wybiegłam z samochodu zabierając ze sobą młodsze dziecko i aparat. Przeszkodą na drodze był most obrotowy, który za chwilę miał się obrócić. Taka okazja nie trafia się codziennie i nie chciałam jej przegapić.
Przepłynęła łódź,
a potem pan zakręcił mostem, zamykając drogę wodną.
Po chwili otworzył most dla ruchu lądowego. Wtedy przedostaliśmy się na drugą stronę kanału łączącego jeziora Niegocin i Kisajno.
Tuż za mostem podeszliśmy do zamku w Giżycku, w którym obecnie mieści się hotel.
Spod zamku pieszo powędrowaliśmy do Twierdzy Boyen. Po kupieniu biletów mieliśmy do wyboru trzy trasy zwiedzania na terenie twierdzy oznaczone kolorami: zielonym, czerwonym i niebieskim. Wybraliśmy trasę czerwoną, o średniej długości i trudności. (Ja bym najchętniej przeszła wszystkie trzy.)
Połazikowaliśmy po wałach ziemnych
i wśród ceglanych murów
twierdzy przypominającej kształtem gwiazdę.
Zwiedziliśmy dostępne wystawy.
W końcu zgłodnieliśmy. I bardzo dobrze, bo w twierdzy przy Bramie Giżyckiej mieści się Tawerna Boyen. Wybrałam zupę rybną. Była pyszna, zawierała owoce morza i nawet zrobiłam jej zdjęcie. (Zwykle najpierw zjadam, a później myślę „dobre było, mogłam pstryknąć fotkę, ale już za późno, bo zjadłam”.)
Na nocleg zatrzymaliśmy się w Martianach.
Agroturystyka Marzena to pensjonat, który oprócz noclegów, wyżywienia i kajaków na pobliskim jeziorze,
oferuje zwiedzanie bunkra znajdującego się na podwórku (dla gości pensjonatu bezpłatnie). Taka ciekawostka nie trafia się na każdym noclegu.
Zakończyliśmy dzień z nadzieją na poprawę pogody, chociaż prawie nie zmokliśmy, bo w Giżycku nie padało, a w Martianach chowaliśmy się w bunkrze i w pensjonacie.