W paśmie Sudetów - Dzień II - okazała rezydencja i zapomniane ruiny (Zamek Czocha i Świecie)
Kolejny na liście znalazł się Zamek Czocha w Suchej, górujący nad rzeką Kwisą. Przeszedł wiele od połowy XIII wieku, kiedy to doszukuje się jego zaczątków. Ówcześnie tereny te to Łużyce, a budowę zlecił król czeski Wacław Przemyślid. Pierwotnie było to niewielkie założenie na planie czworokąta z okrągłą wieżą i bramą wjazdową. Od tego momentu następowały kolejne zmiany, a najpoważniejszą z nich była duża rozbudowa w XVI wieku, podczas której gmach został uformowany zgodnie z renesansową modą. Zyskał wtedy nowy budynek, zbrojownię, dwie basteje, a za fosą powstało podgrodzie. Kolejny wiek to powstanie pięknych ogrodów, zwierzyńca w suchej fosie i mostu nad nią. Odbudowany po pożarze w XVIII wieku stracił swój charakter, który próbowano wskrzesić (na polecenie ówczesnego właściciela z Drezna) na początku XX wieku, mając za podparcie rycinę z 1703 roku. W czasie II wojny światowej mieściła się w nim Szkoła Szyfrantów Abwehry, przechowywano tutaj urządzenia do dekryptażu depesz radzieckich. Po wojnie zamek był ograbiany ze swego wyposażenia, w poł. XX w. urządzono tu Wojskowy Dom Wczasowy. Poza atrakcyjnym wyglądem zewnętrznym, zamek posiada bogate wnętrze – kryje w sobie nie jedno tajemne przejście skryte, np. za regałem bibliotecznym czy wkomponowane w Salę Rycerską.
W nocy lepiej strzec się tu spacerów, ponieważ skazana na stracenie i przeklęta słowem brata Gertruda pod postacią białej damy snuje się po zamkowych murach, a strzeże jej pies piekielny, by żaden śmiałek nie próbował duszy potępionej wyrwać z czeluści.
Jest też na zamku taka studnia przeklęta, w której niewierne niewiasty kończyły swój żywot, a przeglądać się w niej dość ryzykownym jest posunięciem. Tutaj tylko dziewica czysta odbicie swe w niej zobaczyć może. Spod kamiennego mostu z kolei da się słyszeć jęki nieszczęsnych żałobników, którzy runęli prowadząc kondukt żałobny Czocha.
Kończąc opowiadanie o tym klimatycznym miejscu, zapraszamy na zwiedzanie zamkowych murów... 😉
Nasze zwiedzanie przebiegło (niestety) bez dodatkowych atrakcji, a zwiedzanie wnętrz z przewodnikiem zajęło sporo czasu, ponieważ ze względu na nasze czworonożne towarzystwo musieliśmy zwiedzać na dwie tury i wzajemnie na siebie czekać.
Po drodze zajeżdżamy pod niepozorną ruinkę zamku w Świeciu, który swą nazwę zawdzięcza pewnej córce kupca, a na imię jej było Sweta. Zachorowała ciężko niewiasta, a kupiec ratunku u Boga począł szukać w zamian przysięgając przeznaczyć pierworodną do stanu duchownego. Gdy ta ozdrowiała, uczynił jak przysięgał, nie wiedząc jednak iż córka już miłość swą znalazła w osobie pewnego rycerza Miłosza. Uciekli młodzi i w głębi Sudetów w ciszy wiedli szczęśliwy żywot, póki wyrzuty sumienia trawić nie zaczęły obojga. Wtedy to Sweta postanowiła rozpocząć żywot pustelniczy, a rycerz w trosce o jej bezpieczeństwo wzniósł zamek. Pewnego dnia nie odnalazł jej na miejscu, a poszukiwań zaniechał z obaw przed tym co ujrzy. W rozpaczy sam zamurował się w zamku. Na pamiątkę tej historii zamek Świeciem jest od tej pory zwany.
Jest on własnością prywatną, a właściciele z chęcią otwierają przed nami jego bramy. Ruiny są w trakcie zabezpieczania oraz częściowej rekonstrukcji. Ponieważ właścicielka jest archeologiem, sama prowadzi tam badania i odkrywki i sama wraz z mężem nadzoruje wszelkie prace. Opłata za wstęp jest symboliczna, a turyści traktowani bardzo życzliwie (dobrze zarezerwować sobie więcej czasu, ponieważ czekają na nas ciekawe historie nie tylko związane z dawnym zamkiem, ale również te dotyczące prac małżeństwa na jego terenie). Historia zamku sięga XIV wieku. Był jedną z warowni Okręgu Kwisy. Wielokrotnie przebudowywany, służył jeszcze w XX wieku. Zachowana część gotyckich murów obwodowych, znaczna część wieży mieszkalnej i kaplica, pozwalają odczytać rozplanowanie średniowiecznej warowni. Jednak, jak należało się spodziewać, również i tego miejsca nie pożałowały płomienie, a odbudowy dokonano już w duchu renesansu. Żywioły jednak nie pozwalały odetchnąć i powrócić do dawnej świetności: dwa kolejne pożary, potężna wichura, utworzony tu zajazd, II wojna światowa doprowadziły do ostatecznego zruinowania budowli. Pierwsze próby uporządkowania terenu zostały podjęte w 1974 roku, jednak w kolejnych latach uwaga od tego miejsca odwróciła się. Dopiero rok 1999 przyniósł nowe nadzieje wraz ze wspomnianymi nowymi właścicielami. W planach, poza zabezpieczeniem pozostałych ruin, jest uruchomienie karczmy oraz wystawy ceramiki pochodzącej z wykopalisk.