Gietrzwałd i Olsztyn czyli niedziela wypełniona po brzegi
Minęła połowa urlopu. Czas płynął nieubłaganie i nie dawał się rozciągnąć, a miejsc do zobaczenia i planów do zrealizowania wciąż było dużo. W tej sytuacji zdecydowaliśmy się odwiedzić Gietrzwałd i Olsztyn jednego dnia.
Gietrzwałd to wyjątkowe miejsce słynące z Sanktuarium Matki Bożej. Jego początki sięgają XIV wieku, ale sławę zyskało w 1877 roku, gdy Matka Boża ukazała się nastoletnim dziewczynom – Barbarze i Justynie. Maryja prosiła o odmawianie różańca podobnie jak w Fatimie, tyle że w Gietrzwałdzie było to 40 lat wcześniej.
W opisach objawień podkreślany jest fakt, że Matka Boża rozmawiała z wizjonerkami po polsku, co w czasie zaborów i represji po upadku powstania styczniowego miało szczególne znaczenie.
Była niedziela, więc w Gietrzwałdzie najpierw poszliśmy na Mszę Świętą. Po wyjściu z kościoła zatrzymaliśmy się przy kapliczce w miejscu objawień. W kapliczce poniżej figury Maryi został umieszczony kawałek drewna z klonu, na którym ukazywała się Matka Boża.
Następnie alejką wzdłuż kapliczek różańcowych udaliśmy się do cudownego źródełka. Jak podaje tradycja, źródełko to osobiście pobłogosławiła Matka Boża podczas objawień.
Wracaliśmy pod górę trasą drogi krzyżowej.
W Gietrzwałdzie zjedliśmy wczesny obiad i jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do Olsztyna.
Zobaczyliśmy Wysoką Bramę, budynek Gazety Olsztyńskiej i stojącą przy nim figurę św. Jakuba. Przed jednym z lokali zwróciłam uwagę na wymowny napis zachęcający do wejścia.
Wiedziałam, że jest akurat święto św. Jakuba i że św. Jakub jest patronem Olsztyna, ale dopiero gdy przeszliśmy na rynek, połączyłam oba te fakty w całość i uświadomiłam sobie, że wybrałam nieodpowiedni dzień na zwiedzanie stolicy Warmii. Odbywały się właśnie Dni Olsztyna, co oznaczało ratusz szczelnie zastawiony straganami oraz tłumy ludzi na rynku i przylegających do niego uliczkach.
Trzeba było odczekać w kolejce (i przetrwać wpychających się bez kolejki), żeby zrobić zdjęcie Mikołaja Kopernika. Na szczęście siedzący na ławeczce astronom cierpliwiej ode mnie znosił zainteresowanie turystów.
Następnie skierowaliśmy się do Zamku Kapituły Warmińskiej w Olsztynie. Weszliśmy na dziedziniec zamkowy, a później spacerkiem nad Łyną dotarliśmy na podzamcze. Był to ostatni zamek odwiedzony przez nas na tym wyjeździe, ale jak się później okazało nie ostatni w tym sezonie.
Kierując się powoli do samochodu zaparkowanego poza starówką, weszliśmy jeszcze do olsztyńskiej katedry św. Jakuba.
Później już całkiem szybko uciekaliśmy przed deszczem (chyba jedynym na całym urlopie). Trochę żałuję, że zabrakło czasu na seans w planetarium, choć przechodziliśmy obok. Może następnym razem…
Zachodu słońca nie było, bo się niebo całkowicie zachmurzyło. Zamiast tego była wakacyjna zabawa w układanie historii z kapsli po soku.