Bajki, Małysz i trochę historii, a wszystko w cieniu Beskidów
Jak pewnie zauważyliście moje podróże w dużej mierze dotyczą historii, co biorąc pod uwagę moją pracę i moje wykształcenie, dziwić nie powinno. Ta wyprawa, którą teraz opisuje będzie trochę inna. Oczywiście, nadal ważne dla mnie będą zabytki i dotycząca ich historia, ale jednak najważniejsze będzie coś innego. To przede wszystkim widoki Beskidów
i inne krajobrazy
Ale zacznę od czegoś innego. Bielsko-Biała, gdyby zadać pytanie, z czym to miasto się kojarzy, myślę, że duża część ludzi odpowiedziałaby, że z ... bajkami i Studiem Filmów Rysunkowych
Nie będę ukrywał, że znalazłbym się właśnie w tej części. Dlatego wizytę w tym mieście musiałem „okrasić” zdjęciami z bohaterami mojego dzieciństwa. W kolejności odwiedzin: Bolkiem i Lolkiem
Smokiem Wawelskim i Bartolinim Bartłomiejem herbu Zielona Pietruszka
Pampalinim łowcą zwierząt
i Reksiem
Aż mi się łezka w oku zakręciła... W zamkowym parku znajduje się jeszcze jeden ciekawy pomnik, poświęcony on jest ... salamandrze plamistej, a co ciekawe samo zwierzątko nie znajduje się na postumencie tylko pod
A samo miasto ma naprawdę wiele do zaoferowania, przyznam, że jestem nim zafascynowany. Piękny ratusz
zadbane, odnowione kamienice, ze szczególnym uwzględnieniem tej pod żabami (z pozdrowieniami dla mojej żonki)
liczne kościoły
zamek Sułkowskich
z sikającym diabełkiem
Liczne murale
Takie ogólne wrażenie porządku i czystości. No i te misie na oknach jednej z kamienic
Po opuszczeniu miasta, najpierw kieruję się w stronę Cieszyna, żeby za miejscowością Grodziec skręcić w stronę Wisły. Zatrzymuję się na chwilę w Pogórzu, żeby sfotografować znajdujący się tam pałac, w którym obecnie mieści się Dom Pomocy Społecznej
a następnie udaję się do Górek Wielkich, do Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej
Ładny ogród z postumentem upamiętniającym pisarkę
oraz resztki dworu
robią całkiem sympatyczne wrażenie. Jak do tego dodać wspaniałe widoki, czegóż chcieć więcej? Po odwiedzinach w muzeum, przekraczam Wisłę i dalszy ciąg mojej podróży to jazda ścieżką rowerową (fakt, że różnej jakości) wzdłuż rzeki.
Słoneczko świeci, wiatr nie za duży, samochodów brak, rewelacja. W taki sposób docieram do Ustronia, gdzie zamiast ścieżki rowerowej pojawia się wręcz autostrada rowerowa, taką jakość trudno znaleźć. Do tego wszystkiego coraz bliższe Beskidy...
Niestety, wszystko, co dobre kiedyś się kończy... Docieram do Wisły, gdzie wita mnie... remont drogi! korki wielkie, na szczęście rower pokazuje swoją przewagę, korzystając z chodników, miejsc na chodniki,, terenów wokół centrum handlowego i zwykłej łąki, udaje mi się remonty objechać i zobaczyć pałacyk myśliwski Habsburgów
Ciekawy, drewniany budynek, niestety do środka wejść nie można. Docieram do wiślańskiego rynku
Ludzi mnóstwo, ciężko znaleźć jakiekolwiek puste miejsce, dlatego po krótkim odpoczynku decyduję się na dalszą jazdę. Moim celem jest skocznia narciarska im. Adama Małysza. Bardzo ciekawie położona i skonstruowana w ten sposób, że droga znajduje się ... pod zeskokiem
Adama Małysza nie spotkałem 🙂 ale i tak jestem zadowolony, a patrząc z dołu zeskoku jeszcze bardziej podziwiam ludzi, którzy siadają tam na górze i na nartach z prędkością ok. 100 km/h pędzą na dół. Jak to mówią, szacun!
Ponownie omijając remonty, jadę do Cieszyna. Przyznam, że to kolejne miasto podczas tej wycieczki, które mnie zachwyciło
Przepiękny rynek z cudownymi kamienicami
Niesamowity ratusz
Zamek
No i to, co dla mnie, historyka jest niczym wygrana w totka. Rotunda św. Mikołaja, jeden z najcenniejszych zabytków romanizmu na ziemiach polskich
Co ważne, można wejść do środka!
A jeżeli ktoś jest ciekawy jak wygląda ta świątynia, niech obejrzy banknot dwudziestozłotowy, zobaczy! Na wzgórzu zamkowym można jeszcze podziwiać wieżę piastowską
oraz pozostałości po innej wieży
oraz zamkowej kuchni. Znajduje się tam również punkt widokowy, z którego można podziwiać Cesky Tesin.
Oczywiście pojawiam się u naszych południowych sąsiadów, robię zakupy 😉 i wracam do Polski. Jeszcze tylko odwiedziny przy Studni Trzech Braci (z kolejką do zrobienia zdjęcia i zobaczenia zabytku!)
i powoli zmierzam do mety mojej podróży, czyli Pszczyny. Zanim tam jednak dojechałem, zatrzymuje się na chwilę w punkcie widokowym, żeby podziwiać panoramę jeziora Goczałkowickiego, pięknego, choć sztucznego zbiornika wodnego.
Pszczyna, kolejne ładne śląskie miasto. Właśnie trwa jakaś impreza, więc ludzi mnóstwo i nie za bardzo jest jak zrobić zdjęcia. Uwieczniam więc tylko kościół
i wjeżdżam do zamku
Ładna budowla w, nie będę ukrywał, ulubionym przeze mnie stylu barokowym (wiem, wiem, że zbyt kwiecisty, ozdobny, ale – wg mnie – ma coś w sobie)
ciekawa brama wjazdowa
I... to by było na tyle. Do zobaczenia i przeczytania wkrótce!!!