Świętokrzyskie
Góry Świętokrzyskie to miejsce, które już dawno chciałem i planowałem odwiedzić. W końcu powiedziałem sobie, jak nie teraz, to kiedy? Wsiadłem do pociągu i przyjechałem do stolicy regionu, Kielc
Przyznam, że miasto przyjemnie mnie zdziwiło. Nie spodziewałem się, że jest naprawdę ładne. Oczywiście wiem, że to kwestia gustu i już raz niemile potraktowałem mieszkańca jednej z odwiedzonych przeze mnie miejscowości (jeszcze raz przepraszam), określając jego miasto jako niezbyt ładne, ale zaryzykuje stwierdzenie: Kielce są ładne!
Najpierw odwiedziłem szkołę, w której uczył się Stefan Żeromski
następnie pobliski park z pomnikiem wielkiego kielczanina Stanisława Staszica
i ciekawą instalację z kwiatów w postaci ptaka
Stamtąd to już zaledwie kroczek do pałacu biskupów krakowskich i znajdującej się obok bazyliki
Całość robi fajne wrażenie. Można się zadumać, przemyśleć to i owo, odpocząć w cieniu
Kielce, podobnie jak zdecydowana większość miast i miasteczek w Polsce były świadkiem zagłady Żydów podczas II wojny, najpierw tworzono getta, czyli zamknięte dzielnice, później wyznawców judaizmu mordowano. Pamiątką ofiar żydowskich mieszkańców jest przejmujący – wg mnie – pomnik
Tuż obok znajduje się jeszcze jeden postument... W naszej historii jest wiele pięknych momentów, zachwycających, budzących dumę... Niestety, są i chwile, o których chciałoby się zapomnieć, ale – z drugiej strony – nie można. 4 lipca 1946 roku w Kielcach miały miejsce ataki ludności polskiej, MO, wojska i innych na Żydów. Inspiracją do tzw. pogromu kieleckiego stała się nieprawdziwa informacja o porwaniu ośmioletniego chłopca przez Żydów w celu dokonania rytualnego morderstwa. Abstrahując od tego, czy było to wynikiem antysemityzmu, zwykłej głupoty i ciemnoty, czy „ubeckiej” prowokacji, faktem jest, że zginęło kilkadziesiąt osób, a ludność żydowska po tym wydarzeniu masowo zaczęła opuszczać Polskę. Jednocześnie na świecie powszechny stał się stereotyp Polaka antysemity...
Tak rozmyślając, pojechałem dalej, zatrzymując się na chwilę przy budynku dawnej synagogi
Opuszczam Kielce i kieruję się w stronę kolejnego ważnego celu. To Święty Krzyż znajdujący się na Łysej Górze. Widoki piękne
słoneczko przygrzewa, nawet za bardzo. Postój robię w Bielinach przy domku poety Józefa Ozgi Michalskiego, który – pewnie – większości ludziom znany nie jest, ale na tych terenach był i jest bardzo ceniony. O jego twórczości wypowiadać się nie będę, nie jestem specjalistą, natomiast domek piękny, szkoda, że troszeczkę niszczeje, a przynajmniej takie miałem wrażenie.
No i wjazd na Łysą Górę... kto był, ten wie, że samo wejście najłatwiejsze nie jest, a co dopiero wjazd rowerem. Udaje mi się wjechać tak mniej więcej do połowy drogi, po czym w dalszą drogę udaje się na własnych prywatnych nogach 🙂 Zanim docieram do klasztoru zatrzymuje się na chwilę na punkcie widokowym na Gołoborzu Łysogórskim, podziwiając przepiękną panoramę
oraz tzw. wał pogański, czyli kamienny „pierścień” otaczający Łysą Górę
Muszę tu jednocześnie dodać, że pobieranie opłaty za punkt widokowy i to w wysokości 10 zł jest po prostu zdzierstwem. W końcu klasztor, jeden z najstarszych, z wyjątkowo ciekawą historią, wspaniale położony
z sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego
Następnie „zjazd” do Nowej Słupi. Ech, gdybym wiedział, że ta ścieżka wygląda w ten sposób
nigdy bym się na nią „nie pchał”, ale cóż, nie wiedziałem, więc miałem sympatyczny spacer po kamieniach, belkach, błocie etc. Kiedy już dotarłem do cywilizacji 🙂 ruszyłem do Łagowa, gdzie znajduje się najdłuższa w Górach Świętokrzyskich jaskinia, nazywana Zbójnicką
Dojazd jest bardzo łatwy, nie trzeba błąkać się po wertepach, czy innych chaszczach. Ma to swoje plusy, każdy może tę jaskinię odwiedzić, nawet z małymi dziećmi. Niestety, łatwość dotarcia powoduje, że okoliczna ludność traktuje to miejsce jako bar, co pokazuje zdjęcie
i toaletę. Zdjęcia zapachu zrobić nie mogę, może i lepiej.
Po tym, jak przez chwilę byłem grotołazem, wsiadam z powrotem na rower i – podziwiając przecudowne widoki oraz ciekawo-dziwne nazwy miejscowości
– jadę do Ujazdu, gdzie znajduje się kolejny zabytek, do którego od bardzo dawna chciałem dotrzeć. Zamek Krzyżtopór
Nie będę się tutaj rozpisywać, bo i tak już zanudzam Was niesamowicie. Napiszę tylko tyle
Największy do czasów Wersalu zespół zamkowo-pałacowy w Europie
Niesamowicie luksusowy, pokryty marmurami, a w suficie miało znajdować się ... akwarium. Zbudowany przez Krzysztofa Ossolińskiego herbu Topór był niesamowity.
Zniszczony i wielokrotnie ograbiony przez Szwedów podczas potopu, dziś jest zabezpieczoną ruiną, którą można zwiedzać.
Nawet w takiej postaci robi wrażenie, na mnie piorunujące, aż chciałoby się zobaczyć zamek w czasach jego świetności.
Spędzam tutaj dłuższą chwilę, ale czas nagli, więc muszę pędzić dalej do Opatowa. Zanim tam jednak docieram, skręcam na chwilę, żeby uwiecznić kolejną wyjątkowo piękną nazwę miejscowości, choć zdaje sobie sprawę, że w dzisiejszych czadach dla niektórych trochę kontrowersyjną 🙂
W Opatowie, ponieważ jest już dosyć późno oglądam tylko budynek Urzędu Miasta z ciekawym, złamanym, tzw. polskim dachem,
romański kościół św. Marcina
i klasztor bernardynów
I na tym kończy się moje zwiedzanie – jest po godz. 20, ale nie kończy jazda na rowerze. Przez Ostrowiec Świętokrzyski i Iłżę
gdzie wita mnie ciekawa nocna perspektywa na zamek (oj, coś mi się wydaje, że kiedyś tam pojadę, ale za dnia) i niesamowicie smakowita nazwa kolejnej miejscowości
W końcu dojeżdżam do Radomia. Zmęczony, za mną 180 km, ale szczęśliwy, zrealizowałem jedno ze swoich marzeń.