Krakowskie bezdroża i zamek Tenczyn w Rudnie
Po Wrocławiu czas na kolejne duże miasto. Jedziemy od rana, jednak czas na włóczęgę dopiero od godziny 12 - dobre i to. Zaczynamy...
Tym razem zawładnęła mną chęć oddalenia się od krakowskiego szumu i wszystkiego, co "turystyczne". I tak, spacerem docieramy z Kazimierza do parku Starego Podgórza skąd kierujemy nasze kroki na Wzgórze Lasoty. Nazwa ta, to nic innego jak starosłowiańskie imię, a nazwanie tym imieniem wzgórza, upamiętnia komesa Lasotę. Wzgórze to należy do zespołu wzgórz Krzemionek Podgórskich. Inaczej nazywane również Górą św. Benedykta. Z jednej strony można obserwować panoramę Krakowa, z drugiej Kopiec Krakusa, a na samym wzgórzu stoi najmniejszy i, jak twierdzą co niektórzy, najstarszy kościółek Krakowa – św. Benedykta.
Stoi tutaj również Fort 31 "Benedykt", obecnie mocno obrośnięty (w relacji wrzucam stare zdjęcie).
Pusto i zielono, idealnie na spacer w gorący dzień, idealnie – gdy mamy ochotę na chwilę oddechu od wielkomiejskiego klimatu.
Na wzgórzu istniał kiedyś jeden z najstarszych kamieniołomów, po którym do tej pory oglądamy pozostałości, choćby pod postacią wysokiej skały, na której urządzono trasę wspinaczkową. W ten sposób pasjonaci mogą ćwiczyć prawie w centrum miasta! Miejsce to okazuje się niezwykle bogatym. Poza zwiedzaniem fortu, kościoła, skał, cmentarza (o którym za chwilkę), oglądaniem widoków, muralu ukazującego historię Polski, możemy wziąć tutaj udział w święcie Rąkawka, które odbywa się w Wielkanocny wtorek. Pierwotnie zwyczaj ten nawiązywał do słowiańskiej tradycji wiosennych dziadów. Do tradycji Rękawki należy m.in. rzucanie oraz toczenie jaj, symbolu nowego życia. Nazwa związana z terminologią pochówkową wziętą z języka prasłowiańskiego (słowackie rakva – trumna; słowiańskie raka – grób). Do przejawów pierwotnej czci oddawanej zmarłym należało między innymi zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet. Jest to nawiązanie do pogańskich obrzędów Wiosennych Dziadów, które przypadały na okres przesilenia wiosennego.
Te pogańskie zwyczaje stały się przyczynkiem do wybudowania na wzgórzu wspomnianego kościółka, a historia ta sięga do roku tysięcznego. Geneza jego powstania, daje nam też odpowiedź na pytanie: czemu patronem stał się św. Benedykt. Odpowiedź jest prosta. Upamiętnienie jego osoby obchodzimy 21 marca czyli w czasie przesilenia wiosennego. W ten sposób. miało dojść do łatwej transformacji święta z pogańskiego na chrześcijańskie, a kościół miał zyskać nowych zwolenników. Tak mówią. Inne wzmianki potwierdzają, że w roku 1000 stał już tu kościół, jednak w typie rotundy (nie dotarłam do informacji pod jakim wezwaniem), a obecny pojawił się w wieku XIII i został wybudowany przez zakon Benedyktynów.
W tym miejscu okazuje się, że nie tylko zamki i pałace mają swe zaklęte księżniczki. Legenda głosi, że stał tutaj niegdyś pałac pięknej księżniczki, która zabierała poddanym ich majątki i trwoniła na swoje zachcianki. Za swoje niecne postępowanie została srodze ukarana, a jej dusza snując się po wzgórzu ma chronić swego bogactwa. Czasami nawet i postraszy. Rycerz, który chciał wyzwolić zbłąkaną duszę, musiał roztrwonić na swoje potrzeby ogromne sumy, jednak żaden nie potrafił być aż tak skąpy, dlatego panna po dziś dzień błąka się po łąkach.
Z okolic kościółka łatwo docieramy do Starego Cmentarza Podgórskiego.
Jest to najstarszy cmentarz komunalny Krakowa. Powstał on prawdopodobnie pomiędzy 1786, a 1792 rokiem. Wybór miejsca podyktowany był ówczesnymi przepisami, mówiącymi o pochówkach z dala od miasta. Cmentarz został zamknięty w 1900 roku. W roku 2011 rozpoczęto odnawianie kolejnych nagrobków, a rok wcześniej znalazł się na Europejskim Szlaku Kulturowym, zyskał również rangę jednego z najważniejszych cmentarzy Europy. Pochowani tu zostali artyści oraz bohaterzy narodowi. Może dziwnie to zabrzmi, ale stanowi idealne miejsce na spacer, zwłaszcza jesienny – panuje tutaj wtedy niezwykły klimat.
Wracając z Wzgórza Lasoty przez Rynek Podgórski, zatrzymujemy się przy stojącym tam kościele św. Józefa,
do czego zachęciły nas otwarte bramy kościoła, co rzadko się zdarza. Został on wybudowany w style neogotyku nadwiślańskiego w latach 1905-09 według projektu Jana Sas-Zubrzyckiego. (Dokładniej opisałam ten kościół już w ramach atrakcji). Poza piękną architekturą (na zewnątrz i wewnątrz), warto przyjrzeć się ołtarzom w duchu gotycki o strzelistych sterczynach, które nadają całości niezwykle lekkie charakteru (jak to w gotyku było modne).
Przechodzimy przez Kładkę Bernatka i żegnamy Podgórze, kierujemy się do samochodu. Tutaj warto zwrócić uwagę na balansujące pomiędzy przęsłami mostu, rzeźby. Ich twórcą jest częstochowski artysta Jerzy Kędziora, który dzięki swojemu oryginalnemu pomysłowi i talentowi zyskał sławę na całym świecie. Jego unoszące się nad głowami dzieła możemy podziwiać również w wielu polskich miastach.
Ruszamy w dalszą i jednocześnie – powrotną podróż. Konkretnie na Zamek rycerski Tenczyn w Rudnie, którego, po przeprowadzeniu prac zabezpieczających, jeszcze nie widzieliśmy. Zamek pozostaje trwałą ruiną i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Mury wyczyszczone, wygładzone. Nie ma już wstępu na własną odpowiedzialność, nie ma wyszczerbionych murów i łuków trzymających się na pojedynczej cegle, można za to wdrapać się na wieżę i podziwiać. Niestety widok z samej góry tylko przez zakratowane okienka.
Zamek ten to warownia wybudowana z poł. XIV wieku przez Andrzeja Tęczyńskiego wygasłym 250 milionów lat temu wulkanie, najwyższym wzniesieniu Garbu Tęczyńskiego (403 m.n.p.m.), wystarczy przejść się kawałek obok zamku by podziwiać ze wzgórza widoki. we wsi Rudno. Budowla posiadała trzy baszty oraz ogromną wieżę bramną, zachowaną do dzisiaj.
W XVI wieku zamek zyskał charakter renesansowej rezydencji magnackiej za sprawą Jana Tęczyńskiego. Ozdobiono wtedy wieże attyką, a zyskała arkadowe krużganki. Niestety nie uchronił się on przed szwedzka dewastacją. Późniejsze próby odrestaurowania zamku przez Lubomirskich, Czartoryskich czy Potockich, zostały zniweczone przez kaprysy przyrody, które spowodowały pożar w 1768 roku, który doszczętnie zniszczył twierdzę. Po tych wydarzeniach, w 1912 roku przeprowadzono pierwsze prace konserwacyjne. Był też bohaterem serialu "Czarne chmury". Przez jakiś czas zamek był pod opieką Bractwa Orlich Gniazd, a od 2008 zamek wszedł w ręce ostatnich właścicieli – Potockich.
Możemy spotkać mnóstwo ciekawych postaci. Pierwszą z nich jest kobieta. Warunkiem spotkania z nią jest udanie się na zamek w księżycową noc, jednak nie przywita nas uśmiechem, a szlochem i szczękiem żelaza. Wizyta może trwać do pierwszych dzwonów w kościele.
Przez cały rok poza nocą Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, możemy zajrzeć do psiaków o sporych gabarytach. Ale, ale... chyba lepiej nie próbować ich głaskać i oswajać, bo to same diabły wcielone w zwierzaki, pilnujące skarbów.
Gdy wybierzemy się na takie spotkania, z wizytą może wpaść też tajemniczy rycerz, a właściwie jego cień więc raczej nie można po tej wizycie spodziewać się niczego dobrego. Ponoć kto go ujrzy, już nigdy nie wraca....
Tym pozytywnym akcentem kończymy dzisiejszą włóczęgę i myślimy gdzieżby się tu wybrać kolejnym razem.