Szczytno – zamek i jezioro, czyli przedsmak urlopu

W końcu nadszedł dawno zaplanowany i długo wyczekiwany urlop. Synowi wypadł obóz harcerski w tym samym czasie, więc pojechał w swoją stronę. Rezerwacji noclegu i wolnego w pracy nie dało się już przesunąć, więc zabraliśmy córkę i jej babcię (żeby miejsce w czteroosobowym pokoju się nie marnowało) i też pojechaliśmy.
W tym roku cel był niezbyt odległy – „tylko” 250 km do przejechania w jedną stronę (rok wcześniej było to ponad 700 km), więc mogłam zaplanować zwiedzanie czegoś po drodze. Tym „czymś” okazało się Szczytno. Było po drodze i fajnie pasowało do motywu przewodniego urlopu, który stanowiły zamki krzyżackie i jeziora. Kusiło też kilkoma innymi atrakcjami…

Zamek
Szczytno to powiatowe miasteczko, które kojarzyło się nam głównie z Wyższą Szkołą Policji, jedyną taką w Polsce. Tymczasem z turystycznego punktu widzenia w Szczytnie najważniejszy jest zamek, a właściwie jego ruiny.

Murowany zamek powstał około 1370 roku w miejscu wcześniejszej drewnianej strażnicy obronnej. Należał do komturów krzyżackich, a po likwidacji zakonu stał się siedzibą starosty. Pełnił też rolę rezydencji myśliwskiej. W XVII wieku został opuszczony, a następnie zaczął popadać w ruinę.

W XX wieku były plany odbudowy zamku, ale ostatecznie zrezygnowano z nich. Po rewitalizacji pozostałości zamku zostały wyeksponowane i udostępnione do zwiedzania (bezpłatnie) jako trwała ruina. Pospacerowaliśmy wśród fragmentów murów i pozaglądaliśmy w różne zakamarki.

Warto dodać jako ciekawostkę, że na zamku w Szczytnie Henryk Sienkiewicz rękami krzyżaków uwięził Danuśkę Jurandównę. Pewnie dlatego niedaleko zamku stoi pomnik – popiersie autora „Krzyżaków”.

Ratusz
W latach 1937-1938, na terenie podzamcza zbudowano ratusz, który stoi do dzisiaj. Charakterystycznym elementem budynku nawiązującego do średniowiecznego zamku jest wysoka kwadratowa wieża nazywana Wieżą Juranda. Obecnie mieści się tutaj m.in. Starostwo Powiatowe i Muzeum Mazurskie.

Krzysztof Klenczon
Wróćmy na jeziora,
Na samotny brzeg.
Zostań tu, gdzie las i woda,
Masztów cichy śpiew.
[„Wróćmy nad jeziora” – Czerwone Gitary]
Krzysztof Klenczon urodził się w Pułtusku, a zmarł w Chicago, ale to właśnie w Szczytnie mieszkał w latach młodości i w Szczytnie na cmentarzu spoczęła urna z jego prochami. Pamięć o artyście jest tu wciąż żywa. Między innymi w pobliżu Kościoła Chrześcijan Baptystów w Szczytnie znajduje się pomnik Krzysztofa Klenczona. Autor wielu znanych przebojów stoi z gitarą przy pięciolinii z nutami. Przeszliśmy przy tym pomniku kierując się w stronę jeziora.

Jeziora
W Szczytnie są dwa jeziora: Domowe Małe i Domowe Duże (zwane też Długim). Nad tym drugim znajduje się molo, plaża i strzeżone kąpielisko.

Dzieci do pewnego wieku robią się mokre na sam widok jeziora tzn. jak dziecko zobaczy jezioro to wiadomo, że żadna siła go nie zatrzyma i za chwilę będzie mokre 🙂 Nie bez powodu na tym wyjeździe ręcznik i suche ubranie na zmianę nosiłam cały czas w podręcznym plecaku.

Pofajdoki
Wiecie co to pofajdoki? Ja do niedawna nie wiedziałam. Doczytałam, że pofajdok oznacza młodzieńca o nieodpowiedzialnym i kpiarskim podejściu do życia, ale zarazem obdarzonego poczuciem humoru i mądrością ludową. Jest to stworzenie psotne, ale życzliwe, taki mazurski odpowiednik znanego w innych regionach sowizdrzała.
Otóż Wrocław ma swoje krasnale, Tarnowskie Góry mają gwarki, a w Szczytnie można spotkać pofajdoki. My widzieliśmy Juranda przy zamku, Rolkarza/Narciarza przy plaży i Amorka na dachu molo. W całym Szczytnie jest ich chyba kilkanaście, ale nie mieliśmy tyle czasu…

Na zakończenie zwiedzania zjedliśmy smaczny obiad w przystępnej cenie w Restauracji Zacisze i ruszyliśmy w dalszą drogę. Zachód słońca oglądaliśmy w Pluskach nad jeziorem Plusznym, ale o tym miejscu opowiem innym razem.
