Pójdę w Połoniny... czyli na szlaku z bieszczadzkimi aniołami – Dzień VII (Jeziorka Duszatyńskie, Komańcza)

Siódmego dnia jedziemy nad . W tym celu udajemy się do Duszatyna godzinę i z Duszatyna już piechotką. Myślę: szlak wiedzie przez las, to upał nas nie roztopi – niestety teren dość odsłonięty przez pierwszy odcinek. Cała trasa w dwie strony z Duszatyna i z powrotem, to 8 km i 2,5 godziny po czerwonych znakach lekko pod górę – drugie jeziorko położone jest na wysokości 720 m.n.p.m.. Nam schodzi o wiele dłużej. Na miejscu spędzamy sporo czasu po prostu siedząc nad jeziorem i obserwując spokój i ogromne ważki.

Pies zajął się kijkiem odpowiednich dla niego rozmiarów, ważki kołowały wokół nieustannie, a powalone pnie posłużyły za siedziska.

Jeziorka mieszczą się na terenie Rezerwatu Zwiezło. To siły nieczyste na dzień przed Wielką Nocą wywołały to zdarzenie, a wszystkiemu towarzyszył wielki łoskot i drżenie, które poruszyło kościelne dzwony. Osuwisko zatarasowało odpływ wody z potoku Olchowego, w skutek czego powstały dwa jeziorka: mniejsze niżej i większe wyżej. Działo się to w 1907 roku.
Wracając z jeziorek kierujemy się do Komańczy, gdzie znajduje się piękna drewniana cerkiew z 1803 roku. To, co ją charakteryzuje to 4 hełmy z niebieskim wykończeniem. Stanowi ona wraz z dzwonnicą typowy przykład wschodniołemkowskiego budownictwa sakralnego. Jest to budowla orientowana trójdzielna o konstrukcji zrębowej.

Wewnątrz zachował się ikonostas z I poł. XIX wieku. Przy cerkwi znajduje się drewniana dzwonnica – brama słupowa oraz cmentarz, na którym zachowały się nagrobki z II poł. XIX w.
Teraz już tylko powrót z pięknymi widokami na horyzoncie.
