Wzgórza Świętojańskie zimą
Czytając ostatnio o zimowym zdobywaniu szczytów (z jednej strony K2 w mediach, z drugiej – Skrzyczne na PSz) byłam przekonana, że to nie dla mnie. Jednak po dłuższym namyśle stwierdziłam, że: Właściwie dlaczego nie? Może chodzi tylko o to, żeby dobrać szczyt do możliwości „wspinaczy” i spróbować 🙂 ?
Postanowiliśmy wybrać się na Wzgórza Świętojańskie koło Królowego Mostu. Ciąg wzniesień o wysokościach nieznacznie przekraczających 200 m n.p.m. (Góra św. Anny – 202 m n.p.m., Góra św. Jana – 209 m n.p.m., Góra Kopna – 211 m n.p.m.) wydawał się nie przekraczać naszych możliwości.
Zatrzymaliśmy się przy cmentarzu w Królowym Moście, bo tam znaleźliśmy odśnieżony kawałek parkingu. Ruszyliśmy Traktem Napoleońskim, by wkrótce skręcić wraz z czerwonym Szlakiem Wzgórz Świętojańskich w kierunku Góry św. Anny. Tu spotkało nas pozytywne zaskoczenie – ścieżka prowadząca w górę była dobrze wydeptana.
Po niezbyt długim podejściu, wędrowaliśmy grzbietem Wzgórz Świętojańskich. Dotarliśmy do zaplanowanego celu wyprawy – powstańczej mogiły na Górze św. Anny.
Po doświadczeniach z poprzedniego dnia, związanych z przedzieraniem się przez zaspy i połamane drzewa, nie porywałam się na więcej. Jednak tym razem szło się wręcz luksusowo, bo na bardziej popularnym szlaku śnieg nie utrudniał marszu. Dlatego zdecydowaliśmy się wydłużyć wycieczkę o dojście do pobliskiej wieży widokowej.
Po obejrzeniu i obfotografowaniu widoków ulepiliśmy bałwana i gdy on oglądał widoki swoimi czarnymi oczami z węgielków, my ruszyliśmy w drogę powrotną.
Ostatni odcinek pokonaliśmy najszybciej, bo zjeżdżając na sankach Traktem Napoleońskim.
Pogoda początkowo była pochmurna jak na wszystkich naszych dotychczasowych wycieczkach tej zimy, ale według prognoz miała się poprawiać. Gdy dochodziliśmy do powstańczej mogiły, zaczęło się przejaśniać, a przy wieży widokowej w końcu mogłam cieszyć się błękitnym niebem. W drodze powrotnej słońce świeciło na całego i w powietrzu czuło się już wiosnę.