Spacer przez zaśnieżoną puszczę w okolicach Supraśla.
„Spacer przez puszczę” brzmi ładniej, ale w tym przypadku prawdziwiej byłoby „przedzieranie się przez grubą warstwę śniegu i zwalone drzewa”.
Zaplanowałam zwyczajny spacer po zimowym lesie. Ot tak, żeby wyrwać się z domu, przewietrzyć i nacieszyć śniegiem, dopóki jest. Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy w ogóle zabierać ze sobą aparat.
Aparat jednak wzięłam, a niewinne 5 km spaceru nieźle dało w kość, bo wybrałam trasę, która okazała się słabo wydeptana. Miejscami widoczna była wąska ścieżka, miejscami ślad nart, a miejscami tylko ślady zająca na śniegu.
Drogą do wiaty szło się jeszcze nieźle.
Później skręciliśmy na zielony szlak.
Pojawiły się przeszkody,
które trzeba było pokonać.
Spotkaliśmy dzięcioła.
Czasem było pod górkę,
a czasem z górki.
Z górki najlepiej zjeżdżało się na pupie.
Zaspy sięgały mi do kolan.
Sanki na niewiele się przydały, bo grzęzły w śniegu.
Zalety: Nie było nudno i nie było tłumu turystów 🙂 Tylko przy wiacie turystycznej widzieliśmy grupę ludzi przy ognisku.
Wycieczka się skończyła, ale weekend jeszcze nie, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia… będzie następna relacja.