Na rowerku "wokół komina"
Święto Trzech Króli, styczeń, pandemia, to przecież idealny czas na ... wycieczkę rowerową 🙂 Ponieważ Bożydar odpoczywa, a pogoda dopisuje - nie pada (uwaga spoiler - tylko na początku!) pomyślałem sobie, że trzeba zwlec stare kości z fotela i zadbać o siebie, coby tyłek nie urósł jak czterodrzwiowa szafa (jak mawiała moja mama). Od jednej myśli przyszła następna, a może by tak pokazać moje strony ludziom na Polskich Szlakach?
Zaczynam moją wycieczkę od zdecydowanie najładniejszego budynku w Gostyninie, a przy okazji bardzo dla mnie ważnego. To miejsce, w którym spędzam bardzo wiele czasu, bo to moja praca 🙂 Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Tadeusza Kościuszki w Gostyninie, bo tak brzmi pełna nazwa mojej szkoły.
Przy okazji, jest to praca, którą bardzo lubię i której nie zamieniłbym na żadną inną (naprawdę!). Mam do czynienia ze wspaniałą młodzieżą (nie wierzcie, że teraz młodzi ludzie są tylko roszczeniowi).
Po odwiedzinach w szkole, udaję się do „największej atrakcji” miasta (cudzysłów nieprzypadkowy), czyli gostynińskiego zamku, zamku książąt mazowieckich. Sama budowla ma bardzo bogatą historię, założona przez Siemowita III, rozbudowana przez jego syna, miejsce śmierci cara rosyjskiego Wasyla Szujskiego, zniszczona przez Szwedów.
No właśnie, dlaczego, w takim razie, użyłem cudzysłowu? Otóż, po długim czasie niszczenia, podjęto decyzję o odrestaurowaniu zabytku i efekt końcowy jaki jest, każdy widzi.
Opuszczam Gostynin, przejeżdżając obok jednego z kilku miejskich jeziorek, czyli Kotła
Na stromej skarpie jeziora znajduje się cmentarz – niezwykle urokliwe miejsce. Ja na razie nie zamierzam się tam udawać, więc ruszam do Sokołowa, żeby zobaczyć jeden z drewnianych kościołów w okolicy.
Po drodze zatrzymuję się na chwilę po to, żeby świętować mały jubileusz: 34000 km przejechanych na rowerze od maja 2012 roku.
Sama świątynia nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia, ale warto się zatrzymać i popatrzyć chociażby na zabytkowe grobowce i tablice.
Po krótkim postoju wyruszam w dalszą drogę. Tym razem moim celem jest jezioro Grodzieńskie.
Pięknie położone, obrośnięte lasami, miejsce, w którym można spotkać dziko rosnący czosnek niedźwiedzi (ale to dopiero w kwietniu i maju) – ponoć bardzo pożyteczna roślina.
Jadąc poprzez oz gostyniński to wspinam się, to zjeżdżam – prawdziwy raj dla rowerzystów, kieruję się do Kłótna, gdzie znajduje się ładny neogotycki kościół. Do środka nie zaglądam – trwa msza.
Jem sobie batonika i pełen nowej energii ruszam w stronę Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajobrazowego, rozpoczynając od rezerwatu Olszyny Rakutowskie.
Liczne błota, bagniska, mnóstwo ptaków to raj dla ornitologów, ale i dla zwykłego człowieka coś się znajdzie, oczywiście, jeśli nie boi się komarów i much.
Ponieważ jest styczeń i komary śpią (super), to nie niepokojony przez nikogo zmierzam nad jezioro Rakutowskie. Niedaleko brzegów znajduje się wieża widokowa, na którą, oczywiście, się wspinam.
Widoki nawet nie są najgorsze, szczególnie biorąc pod uwagę pogodę. Jezioro to kolejna Mekka dla wszelkich miłośników ptaków i fotografii.
Ja powoli jadę dalej. Po drodze zatrzymuję się na chwilę przy kolejnym jeziorze – Goreńskim. Podziwiam panoramę
i kontynuuję swą podróż. Kolejny przystanek to jezioro Skrzyneckie – to popularne miejsce dla amatorów kąpieli, jak się okazało nie tylko latem.
Dwóch panów morsów wzbudza mój podziw, a ponieważ od patrzenia robi mi się zimniej, postanawiam wyruszyć.
Po dotarciu do Skrzynek, skręcam w stronę miejscowości Lubaty i znowu przede mną długi odcinek samej jazdy, ale widoczki też niczego sobie. Zmierzam w stronę kolejnego jeziora, absolutnej perełki moich okolic, czyli jeziora Białego.
Czysta woda, piękne okolice to przyciąga rzesze turystów. Dla mnie największą jego wadą jest to, że ma praktycznie w całości zabudowane brzegi, więc trudno znaleźć legalnie otwartą, bezpłatną plażę. Teoretycznie istnieje przepis, że 5 m. od linii wody nie powinno się, na przykład, grodzić, ale to prawo - jak wiele innych - jest tak naprawdę martwe. Natomiast znajduje się tu sporo gospodarstw agroturystycznych i różnych ośrodków wypoczynkowych, na pewno znajdziecie coś dla siebie.
Teraz jeszcze króciutka przerwa nad jeziorem Lucieńskim
oraz nad malowniczą doliną Skrwy
i kończę. Podsumowując, jeżeli poszukujecie urokliwych miejscowości z pięknymi zabytkami, to Gostynin odpada w przedbiegach. Natomiast dla wszystkich zwolenników aktywnej turystyki, spacerów, czy kąpieli, obserwatorów dzikiej przyrody na pewno coś się znajdzie.
Oczywiście, Gostynin znany jest jeszcze z jednego miejsca – specjalnego zakładu dla tzw. „bestii”, ale nie jesteśmy z tego specjalnie dumni 🙂