Ziemia kujawska: skansen w Kłóbce
Lubimy przyrodę, mamy sentyment do lat dawno minionych dlatego bardzo chętnie zwiedzamy skanseny. Ja już w Kłóbce byłem ale chciałem skansen pokazać żonie. Po drodze, jak wielokrotnie robiliśmy jeżdżąc za Włocławek do Skępego (sanktuarium maryjne, las i 4 jeziora) zatrzymaliśmy się w Lubieniu Kujawskim. Miasteczko jakich wiele, można zrobić uzupełniające zaopatrzenie jedzeniowe i chwilę posiedzieć nad uroczym jeziorem będącym tuż przy byłej Jedynce do Trójmiasta (obecnie droga 91). Po chwili relaksu i spożyciu kanapek udajemy się do Kłóbki. Jadąc parę kilometrów w kierunku Włocławka widzimy tablicę z informacją-zaproszeniem do skansenu. W samej Kłóbce jest też kościół z II połowy XIX w., zespół dworski Orpiszewskich niestety w kiepskim stanie (powstał w 1850 r,) park dworski o pow. 9 ha. Skansen natomiast zajmuje teren tylko 6 ha. Możemy zobaczyć kilkanaście obiektów typowych dla ziemi kujawskiej i dobrzyńskiej. Obok chłopskich chałup są też kościółek, szkoła, kuźnia, olejarnia, remiza, obowiązkowa na wsiach karczma, wiatrak.
Są też małe kapliczki, studnie, piwnice, kieraty i bardzo różne ogrodzenia. Do tego jak to na wsi ogródki warzywne i kwiatowe, działki z lubczykiem, rutą i tymiankiem oraz pólka z prawie już niespotykanym lnem, prosem i brukwią. Przy wejściu wiata z bardzo starym traktorem i różnymi innymi urządzeniami wspierającymi kiedyś pracę na roli. W skansenie spotkamy też zwierzęta gospodarskie, parę kotów, a by nie utracić klimatu wsi natkniemy się też na stracha na wróble. W jednej z chałup niski prosty stół, drewniane stołki oraz duże miski z łyżkami w środku. Czyli dzieci jadły z jednej michy według zasady kto szybszy i sprytniejszy ten zje więcej. Żonę to trochę podłamało. Marnie by się widziała w takiej rywalizacji. Odnośnie dzieci to bardzo ciekawa jest szkoła. Przypomniały nam się z dzieciństwa charakterystyczne drewniane ławki z takimi otworami na kałamarz z atramentem.
Z boku "ośla" ławka dla głąba bądź dziecięcia - rozrabiaki. Karą było też parę uderzeń drewnianym piórnikiem lub linijką w dłoń. A lepiej w domu było o tym nie wspominać. Nauczyciel miał bowiem wtedy jeszcze duży autorytet i po prostu od Rodziców można było zaliczyć np. lanie pasem po gołym tyłku. W skansenie jest też oczywiście dwór. Obok eleganckich mebli na wyposażeniu poprzedniczka lodówki oraz bardzo wiekowy pałacowy WCet.
Ciekawe wielce, że Marią Wodzińską zauroczył się Juliusz Słowacki, który poświęcił Jej wiersz "W albumie Maryi Wodzińskiej". W 1836 r. zaręczyła się z Fryderykiem Chopinem, jednak z uwagi na kiepskie zdrowie narzeczonego do ślubu nie doszło. Nie zmienia to faktu, że Wodzińscy, szczególnie niedoszła teściowa, utrzymywali kontakt z Fryderykiem.