Termy inowrocławskie i nie tylko
Od dłuższego już czasu chciałem odwiedzić Inowrocław z jego tężniami, może nie tak słynnymi jak te z Ciechocinka, ale powszechnie chwalonymi. Tym razem ruszyłem bezpośrednio ze swojego domu, czyli ominął mnie mój ulubiony etap wycieczek, czyli podróż PKP 🙂. Niestety, w okolicy Gostynina, raczej ciężko znaleźć jakiś ciekawy zabytek do obejrzenia (mamy tu piękne tereny, mnóstwo jezior, lasów, zapraszamy serdecznie), zabytków jednak niet! Teoretycznie jest zamek książąt mazowieckich i, być może, nawet warto byłoby go obejrzeć, żeby zobaczyć jak nie odnawiać zabytków (zdecydowanie wolałbym, żeby był ruiną, przynajmniej miałby jakiś klimat).
Tak więc jadę w stronę Kowala, małego miasteczka znanego przede wszystkim z tego, że to właśnie tam urodził się Kazimierz Wielki, ostatni król z dynastii Piastów, a zarazem jedyny władca Polski, który zasłużył na taki przydomek. Tam kieruję się w stronę Brześcia Kujawskiego drogą wojewódzką nr 265. I tu ciekawostka, od półtora roku jest w remoncie (sic!) – dla mnie bomba, żadnego ruchu samochodowego, dobry asfalt, przejezdna. Natomiast mogę się tylko domyślać jak bardzo są wściekli ludzie, którzy muszą nadrabiać wiele kilometrów objeżdżających remont wyjątkowo ruchliwą drogą krajową nr 62. Podczas jazdy natykam się na niespodziewaną zupełnie pozostałość po PRL – przyznam, że nie spodziewałem się, że taki napis może się zachować. Po fajnej, zupełnie niewyczerpującej, podróży pustą drogą w remoncie, dojeżdżam do Brześcia Kujawskiego, miasta o wyjątkowo bogatej historii. Jeden z jej epizodów związany jest z księciem kujawskim i królem Polski Władysławem Łokietkiem, stąd nie dziwi jego pomnik w centrum miasta.
Po krótkim odpoczynku w cieniu małego wzrostem, choć sławnego Piasta, jadę w stronę Kościelnej Wsi, Dobrego, Bronisława, a następnie kieruję się do miejscowości Pieranie. I tu dwie uwagi. Po pierwsze, często się zdarza, że szukamy pięknych, wspaniałych zabytków w dużych miastach (i je znajdujemy), natomiast nie wiemy, że można znaleźć niesamowite cuda w niewielkich miejscowościach lub wsiach. Schowane, pozostające w cieniu, o których mało kto wie, niejednokrotnie przykurzone, spokojnie sobie drzemiące i czekające na odkrycie. Takim właśnie cudem (i absolutnie nie waham się użyć takiego słowa) jest kościół św. Mikołaja Biskupa. Mała drewniana świątyni, po prostu przepiękna! Z zewnątrz może nie robi aż takiego wrażenia, natomiast po wejściu do środka, można się zakochać! I tu druga uwaga. Jest coś, co mnie wyjątkowo irytuje – chodzi mi o zamykanie kościołów. Wielokrotnie przyjeżdżam do danego kościoła, chcę wejść i ... odbijam się od zamkniętych drzwi! Tutaj akurat miałem szczęście, bo dojechałem na koniec mszy i było otwarte.
W taki oto sposób dojeżdżam do Inowrocławia. Zatrzymuję się na rynku, robię zdjęcie królowej Jadwidze (czy wiecie, że jest to jedna z dwóch kobiet, która pełniła w Polsce funkcję króla? To znaczy nie była tylko żoną króla, była królem). Po obejrzeniu zegara słonecznego (z kolejnym elementem PRL) docieram do Parku Zdrojowego i znajdujących się tam tężni. Choć trwa pandemia, ludzi mnóstwo. Tężnie robią na mnie naprawdę fajne wrażenie (i to mimo dużej liczby osób, co dla mnie typowego introwertyka nie jest rzeczą miłą). Wykorzystując dobrą pogodę, dokonuję inhalacji – w końcu w moim wieku trzeba już zacząć dbać o zdrowie! Po przerwie podążam piastowskim szlakiem i – chciałbym powiedzieć, że zwiedzam dwa bardzo ważne kościoły: Zwiastowania NMP i Imienia NMP. Chciałbym, bo – oczywiście – obydwie świątynie są zamknięte!
Następnie jadę w stronę Aleksandrowa Kujawskiego, po drodze zahaczając o Szpital (nie mówiłem Wam jeszcze, że lubię robić zdjęcia tabliczek miejscowości o dziwnych nazwach? Nie? No to teraz to robię!). Dojeżdżam do dworca w Aleksandrowie Kujawskim (w strasznym stanie niestety) i wracam do domku. Za mną ponad 140 km 🙂