Jurajskie Szlaki Jesienne - Dolinki Krakowskie - Brama Jury, Dolina Bolechowicka i Kluczwody
Cudny, słoneczny weekend pozwolił nam wspaniale zakończyć Jurajskie Szlaki Jesienne w pięknych Dolinkach Krakowskich. Tak, jak rozpoczęliśmy je rodzinnie, tak i wspólnie zakończyliśmy. Nasz główny cel na ten niedzielny spacer to Dolina Bolechowicka z majestatyczną Bramą Bolechowicką, a na koniec jeszcze weszliśmy na chwilę do Doliny Kluczwody.
Góry Karniowskie i Dolina Bolechowicka
Do Doliny Bolechowickiej dojść można na różne sposoby, my zwykle zostawialiśmy samochód we wsi Bolechowice i pieszo wędrowaliśmy do dolinki, ale tym razem zaparkowaliśmy na parkingu (bezpłatnym) przy punkcie widokowym z wysokim, metalowym krzyżem w Górach Karniowskich. Spod krzyża można podejść na szczyt filara zachodniego Bramy Bolechowickiej, z cudnym widokiem, a stamtąd zejść dość szybko do wlotu doliny. Gorąco polecam tą drogę, choć trzeba mieć świadomość, że nie jest to wygodny i łatwy szlak. Ten biegnie niżej, a górą jest stromo i ślisko, ale warto 🙂
Brama Bolechowicka
Brama Bolechowicka jest magiczna, to najbardziej okazała brama skalna na Jurze i tym samym moja ulubiona. To jest miejsce kultowe, przynajmniej dla wspinaczy, których nigdy tu nie brakuje. Trenują tu całkowici amatorzy, stawiający pierwsze kroki, ale i Ci, co mają ambitne cele, nawet te himalajskie 🙂 Wspinał się tutaj m.in. Wojciech Kurtyka - jeden z najwybitniejszych polskich i światowych himalaistów. To on dokonał tutaj w 1993 przejścia bez asekuracji trudnej drogi Chiński Maharadża na Filarze Pokutników. To było spektakularne wydarzenie i takie pozostaje do dziś!
Bramę Bolechowicką budują dwa potężne filary skalne o wysokości aż 30 metrów. Filar zachodni to Filar Pokutników, ten dostępny dla każdego, wystarczy przed nim skręcić w lewo ścieżką w górę, by dotrzeć na szczyt skały (to w odwrotną stronę, w jaką my pokonaliśmy tą drogę). Wschodnia skała to Filar Abazego. Zarówno Brama, jak i cała, niezbyt długa Dolina Bolechowicka leżą na obszarze Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. Powstał tu również rezerwat "Wąwóz Bolechowicki" oraz obszar Natura 2000 Dolinki Jurajskie.
Za Bramą podążyć należy żółtym szlakiem Dolinek Jurajskich przez kręty wąwóz w lesie, z fajnym klimatem. Towarzyszy nam Bolechówka, robiąc fajny klimat. Miejscami głazy i kamienie są tak obrośnięte mchem, że przypominają trole z Krainy Lodu, od razu mi to skojarzenie zrodziło się w głowie, a dziewczyny je potwierdziły 🙂 Po kilkuset metrach dotarliśmy do niewielkiego wodospadu, złożonego z dwóch poziomów, ale niosącego niewiele wody tak naprawdę.
Uroku jednak temu miejscu odebrać nie można 🙂 Doceniają to i inni, bo turystów było naprawdę sporo, każdy chce jeszcze wykorzystać tą piękną pogodę i przed większymi obostrzeniami nacieszyć się piękną, polską przyrodą. A czy Ty znasz Dolinę Bolechowicką? Czy wiesz, że tak piękne zakątki mamy w Polsce?
Można dalej podążać szlakiem żółtym, dojść do miejscowości Zelków i jeszcze dalej, ale my kawałek za kaskadą zawróciliśmy i wróciliśmy do Bramy i nieco dalej na mostek, by łagodniejszym szlakiem nieco dookoła dojść do parkingu. Mieliśmy jechać do domu, ale żal nam było...
Dolina Kluczwody
Toteż podjechaliśmy jeszcze do pobliskiej Doliny Kluczwody koło miejscowości Wierzchowie i choć jechaliśmy jeszcze w pełnym słońcu, to ta dolina odsłoniła przed nami dość mroczne oblicze, bo choć to dopiero była 16.00 i piękna pogoda, to już krótki, listopadowy dzień się kończył. A na pewno w otoczeniu lasu i skał. Tylko najwyższe partie skał i drzew złociły się jeszcze w słońcu, natomiast Kluczwoda, potok, który faktycznie trochę kluczy wśród drzew, był ciemny i wśród pozbawionych liści drzew wyglądał niezwykle klimatycznie.
Tutaj w kilku miejscach musieliśmy go przeskakiwać, np. żeby dostać się pod Skałę Zamkową. Dziś po zamku praktycznie nie ma śladu, stanął on tutaj w XIV wieku, jako niewysoka wieża obronna - tzw. stołp, zaś wzdłuż skały wiódł mur obronny. Niestety całość szybko runęła wraz z osunięciem się fragmentu skały, jeszcze w tym samym, XIV stuleciu i siedzibę przeniesiono do Korzkwi, a tutaj zachowała się pamięć zamku jedynie w nazwie potężnej skały.
Jest ona bardzo stroma, ale z jednej strony da się na nią wspiąć o własnych siłach, bez sprzętu. Oczywiście nie odmówiliśmy sobie tej przyjemności i szybkiej wspinaczki na nią 🙂 To zawsze dla mnie przyjemna część wizyty na Jurze - skałki! Widoki może nie powaliły, bo i Dolina Kluczwody nie jest tak spektakularna, jak Bolechowicka czy Będkowska, ale i tak adrenalina robi swoje. Niewątpliwie i to miejsce ma swój urok.
U wlotu do Doliny Kluczwody zobaczyć można tablicę z informacją, że przed I wojną światową potok stanowił granicę między cesarstwami - Austrią i Rosją. Stoi tu również uroczy drewniany mostek przerzucony przez wody Kluczwody. Zrobiłam tu zdjęcie Dominice, tak, jak ostatnio, gdy tu byliśmy w 2015 roku czyi 5 lat temu 🙂
W górnej części Doliny Kluczwody nagromadziły się jaskinie - Wierzchowska Górna, Wierzchowska Dolna czyli Mamutowa i Jaskinia Dzika. Ta pierwsza jest w sezonie udostępniona odpłatnie turystom. Ma najdłuższe dostępne do zwiedzania korytarze w Polsce - trasa turystyczna liczy 700 metrów! Tym razem odpuściliśmy jaskinie, ale znamy je z innych wypraw 🙂