Podlasie - Biała Podlaska, Drohiczyn i Grabarka
Kolejny dzień mini-objazdu Podlasia rozpoczęliśmy od wizyty w Białej Podlaskiej - miasta, które swój rozkwit trwający dwa i pół wieku przeżyło za władania rodu Radziwiłłów. To właśnie budowle powstałe za ich czasów były głównymi atrakcjami podczas zwiedzania miasta. Na początek rzuciliśmy okiem na całkiem okazały budynek dawnego lazaretu, by po przejściu kilkuset metrów dojść na teren dawnego założenia zamkowego. Ta rezydencja magnacka była jedną z najwybitniejszych realizacji architektonicznych XVII wieku na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Całość składała się z zamku (rozebranego w XIX wieku po popadnięciu w ruinę), kaplicy pałacowej z 1628 roku, trzech oficyn ujmujących jeden z największych dziedzińców pałacowych Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wieży, imponującej bramy wjazdowej oraz otaczających cały zespół ziemnych obwarowań obronnych systemu staroholenderskiego. Obecnie, po przeprowadzonej niedawno gruntownej odnowie i rewitalizacji obiekt jest piękną wizytówką miasta.
Po drodze do kolejnego bialskopodlaskiego zabytku mijamy ciekawostkę - mural powstały na pamiątkę działającej tu niegdyś Podlaskiej Wytwórni Samolotów. Przed II wojną światową 40% samolotów będących na stanie polskiej armii pochodziła z tej fabryki. Niestety zakład został zbombardowany przez Niemcy na początku wojny, a pozostałości rozgrabiła Armia Czerwona. Kolejnym punktem zwiedzania był zabytkowy, pochodzący z XVI wieku kościół św. Anny. Nie udało nam się go niestety obejrzeć wewnątrz. Tuż przy kościele stoi pomnik Michała Archanioła na smoku - symbol Białej Podlaskiej.
Krótka przerwa na lody i kawę i jedziemy dalej, do Drohiczyna - kolejnego miasta będącego w planie naszej wycieczki. Jest ono przepięknie położone nad przełomem Bugu, który oglądamy z Góry Zamkowej. Rozległa panorama cieszy oko i wycisza - okolica Drohiczyna i samo miasto mają w sobie jakąś uspokajającą moc. Takie przynajmniej odnosimy wrażenie po krótkim w nim pobycie; zbyt krótkim. No właśnie; bardzo się cieszyliśmy na wizytę w tym mieście, a wyjechaliśmy ze sporym niedosytem - cóż, takie są "uroki" zorganizowanych wycieczek, że czasem program nie jest ułożony zgodnie z naszymi upodobaniami. Co prawda mieliśmy jeszcze okazję obejrzenia głównych zabytków: kościoła katedralnego, barokowego kościoła p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i cerkwi pw. Św. Mikołaja Cudotwórcy, jednak zabrakło już czasu na spokojny "obchód" miasta i wsiąknięcie na dłuższy moment w jego atmosferę. Ale kto wie, może ten niedosyt spowoduje, że jeszcze do Drohiczyna wrócimy; tym bardziej, że to miasto o niezwykle bogatych dziejach - to w końcu historyczna stolica Podlasia.
Ostatnim punktem urozmaiconego tego dnia programu była góra Grabarka - nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać co to za miejsce i z czego słynie. Wspięliśmy się po schodach wiodących na górę, by ujrzeć las krzyży pozostawionych tu przez prawosławnych pielgrzymów. Myślę, że taki widok zrobiłby wrażenie na każdym, bez względu na wyznanie.
Z nastrojem, w który wprowadził nas szczyt góry Grabarki nie do końca licował apetyt, z jakim rzuciliśmy się na sprzedawany u jej podnóża chleb ze smalcem i ogórkiem - ale co zrobić, jak człowiek głodny, a smalec pyszny? 😉 To był naprawdę miły akcent na koniec zwiedzania - było coś dla ducha i coś dla ciała.