Podlasie - Janów Podlaski
Nasz pierwszy pełny dzień na Podlasiu zaczęliśmy od dużego bum, czyli Janowa Podlaskiego. No cóż, nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać po co się odwiedza tę miejscowość. I choć okazało się, że stadnina nie jest jedyną jej atrakcją, to nie było żadnych wątpliwości co do tego, że główną i najważniejszą. Ale my dla zaostrzenia apetytu na początek rzuciliśmy okiem na... stację CPN. A konkretnie na ponoć najstarszy, sprawny (!) dystrybutor paliwa w Polsce, który przybył do Janowa z USA w latach 30. ubiegłego wieku.
Dosłownie po drugiej stronie ulicy wznosi się imponująca bryła wzniesionego 300 lat temu barokowego kościoła - obecnie bazyliki kolegiackiej. Znajduje się w niej sarkofag Adama Naruszewicza, który spędził tu ostatnie lata swego życia. Imię tego poety i historyka nosi janowskie technikum hodowli koni, które ma siedzibę w jednym z budynków sąsiadujących z bazyliką. Absolwenci tej szkoły zasilają między innymi kadrę słynnej stadniny.
A tę zwiedzamy z lokalną przewodniczką, pracownicą hodowli. Janowska stadnina stosunkowo niedawno otworzyła swoje podwoje dla zwiedzających i nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że goście i ich oprowadzanie po obiekcie są jedynie malutkim dodatkiem do działalności - priorytetem zawsze były, są i będą konie. Turysta nie jest tu hołubiony, a jeśli zachowuje się nie do końca właściwie - zostanie grzecznie acz stanowczo upomniany 🙂 Przewodniczka podzieliła się z naszą grupą wyczerpującą wiedzą o dziejach janowskiej stadniny - niektóre opowieści, jak choćby te o wielokrotnych ewakuacjach stada podczas licznych bitew i wojen, są gotowym materiałem na scenariusz filmowy. Trasa zwiedzania obejmuje stajnie (w tym główną, tzw. zegarową, w której oprócz boksów dla koni znajduje się ekspozycja pojazdów zaprzęgowych), stworzoną niedawno izbę pamięci, gromadzącą wiele eksponatów z wieloletniej historii stadniny, oraz budynek główny, w którym od kilku lat odbywają się słynne na cały świat aukcje janowskich rumaków. Ich uroda po prostu zapiera dech w piersiach; zafascynowani nimi ledwo pamiętaliśmy by cyknąć choć kilka poglądowych fotek. Oj, mówię Wam, wizyta w takim miejscu to jest coś... Tu się czuje ducha pasji kilku pokoleń hodowców. Oby stadnina wróciła jak najszybciej do swej niedawnej "kondycji" i mogła znów cieszyć się statusem jednej z najlepszych na świecie.