Świnoujście część 1 – latarnia morska i Fort Gerharda
Czy jest ktoś kto był nad morzem i nie widział tam zachodu słońca? Pewnie jest, ale jednak zachód słońca nad morzem to standard. Tymczasem mi w tym roku zamarzył się wschód słońca nad morzem, co już nie jest takie oczywiste.
Pierwsze podejście nie należało do udanych, bo trochę się spóźniłam i w dodatku niebo na wschodzie było zachmurzone. Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale mi poszczęściło się już za drugim razem. Przy bezchmurnym niebie zdążyłam pojawić się nad brzegiem morza szybciej niż słońce.
Wrażenia trudne do opisania, a nawet do uchwycenia na zdjęciach. Pierwszy promień słońca na styku morza i nieba, wody i lądu, nocy i dnia. Do tego mewy kołyszące się na falach i unoszące się w powietrzu, witające nowy dzień. Plaża prawie pusta, woda odczuwalnie cieplejsza, bo powietrze o poranku jeszcze chłodne. Krótko mówiąc warto było poderwać się o 5. rano i wymknąć się z domu na palcach, żeby nikogo nie obudzić.
Wracając z plaży poszłam do piekarni w Wisełce po świeże bułeczki i wtedy mogłam budzić resztę rodziny na śniadanie i zwiedzanie.
Na zwiedzanie pojechaliśmy do Świnoujścia. Zaczęliśmy od latarni morskiej. Na górę weszłam sama. Dzieci nie chciały, a mąż został pod pretekstem ich pilnowania. Cóż, latarnia w Świnoujściu jest najwyższą na polskim wybrzeżu i aby się na nią wdrapać, trzeba pokonać prawie 300 schodów.
Po dotarciu do celu zobaczyłam widoki rozległe, ale mało przyrodnicze, a bardziej przemysłowe – hałdy węgla, port, statki towarowe. Ładnie prezentowała się z tej perspektywy lewobrzeżna część Świnoujścia. U stóp latarni wśród drzew dało się dostrzec Fort Gerharda.
Do Fortu Gerharda, będącego częścią Twierdzy Świnoujście, skierowaliśmy się gdy tylko wróciłam z latarni na ziemię. Zwiedzanie tego fortu było wyjątkowym i niezapomnianym przeżyciem. Podobało się wszystkim od nastolatka, któremu mało co się podoba, do przedszkolaczki, która do tej pory wspomina, że „pan na nas krzyczał, ale był śmieszny”.
Nie chcę opisywać zbyt wielu szczegółów, żeby nie psuć zabawy tym, którzy zdecydują się wybrać do Fortu Gerharda. Wystarczy jak napiszę, że zwiedzanie miało formę przyspieszonego szkolenia wojskowego, zakończonego pasowaniem na obrońcę Twierdzy Świnoujście. Przewodnik – pruski kapral nie oszczędzał gardła, żeby z przybyłej hołoty zrobić porządnych żołnierzy. 🙂 Nasza musztra skończyła się kupą śmiechu, gdy po kilku komendach w prawo zwrot, w lewo zwrot, w tył zwrot wypowiedzianych szybko jedna po drugiej, okazało się, że każdy w szeregu stoi odwrócony w innym kierunku. 🙂 Konkretne informacje na temat fortu i jego historii też zostały wplecione w szkolenie. Po prostu czuło się na każdym kroku, że Fort Gerharda jest w rękach prawdziwych pasjonatów.
Początkowo planowałam dalsze zwiedzanie Świnoujścia tego samego dnia. Jednak czas upływał szybko i niepostrzeżenie przy dobrej zabawie. Z tego powodu i z różnych innych względów wyprawę na wyspę Uznam przełożyliśmy na dzień następny, robiąc sobie wolne popołudnie.