Przez punkty widokowe do Międzyzdrojów
Kolejny dzień urlopu przeznaczyliśmy na wyjazd do Międzyzdrojów. Chociaż Wisełkę (gdzie nocowaliśmy) od Międzyzdrojów dzieli zaledwie 10 km, po drodze zrobiliśmy dwa postoje.
Pierwszy postój wiązał się z wejściem na wzgórze Gosań. Jest to najwyższy klif w Wolińskim Parku Narodowym (93 m n.p.m.), który stanowi piękny punkt widokowy. W dole można obserwować wody Bałtyku, a w oddali przy dobrej pogodzie daje się dostrzec Świnoujście i niemieckie Ahlbeck. Ponadto na wzgórzu Gosań znajdują się elementy dawnej wieży obserwacyjnej i bunkrów wykorzystywanych kiedyś przez Baterię Artylerii Stałej.
Początkowo myślałam, czy nie dałoby się tu dojść z Wisełki pieszo, ale zrezygnowałam, bo jedyna droga biegnie trasą 102 Międzyzdroje-Kołobrzeg. Pokonanie kilku kilometrów przy dość dużym ruchu samochodowym nie należałoby do przyjemności. Podejście na Gosań z parkingu ma długość kilkuset metrów, prowadzi przez las i choć można się zmęczyć, bo przecież idzie się pod górę, to jest całkiem przyjemne.
Drugi postój miał miejsce kawałek dalej, na parkingu Kwasowo położonym w pobliżu wejścia na Górę Kawczą. Odległość z parkingu do punktu widokowego jest zbliżona jak w przypadku wzgórza Gosań. Widoki rozciągające się ze szczytu też są podobne, ale mniej rozległe, bo więcej zasłaniają drzewa. Na Górę Kawczą, oprócz ścieżki z parkingu Kwasowo, prowadzi trasa spacerowa z Międzyzdrojów i wysokie schody bezpośrednio z plaży poniżej (z czego skorzystałam na kolejnej wycieczce).
Po obejrzeniu widoków z dwóch punktów widokowych mogliśmy już jechać do Bałtyckiego Parku Miniatur w Międzyzdrojach (czynny jest od godziny 10, więc pilnowałam, żeby nie być za wcześnie). Pospacerowaliśmy trochę po parku miniatur oglądając charakterystyczne budynki z krajów nadbałtyckich.
Następnie przenieśliśmy się do centrum Międzyzdrojów. Zjedliśmy lody i weszliśmy na molo, skąd cudnie prezentowało się wybrzeże klifowe i mewy.
Z molo poszliśmy na plażę. Na plaży było mnóstwo turystów, podobnie jak w okolicy molo, więc nie zatrzymywaliśmy się na dłużej, tylko przeszliśmy kawałek brzegiem i skierowaliśmy się do Alei Gwiazd. Ja zwracałam uwagę na znane nazwiska, podczas gdy córcia przykładała rękę do odcisków dłoni na deptaku. Czyżby już szukała sobie miejsca wśród gwiazd?
Gdy już mieliśmy dość upału i tłumów, wróciliśmy na naszą spokojną, zaciszną plażę w Wisełce. Dzień zakończyliśmy romantycznym zachodem słońca.
Ciekawostka na podsumowanie wycieczki: Mewy w Międzyzdrojach (jak wszędzie, gdzie są przyzwyczajone do ludzi) chwytały w locie chleb rzucany przez turystów, dając przy tym piękny pokaz akrobacji. Mewy w Wisełce w ogóle nie były zainteresowane chlebem (sprawdziłam to). Za to widziałam wiele razy jak zawisały w powietrzu, spadały nagle w fale i wynurzały się z rybką w dziobie, którą szybko połykały. Jak dla mnie zbyt szybko, żeby zrobić zdjęcie. Ponadto chodziły po plaży i coś dziobały. Udało mi się zaobserwować, że zjadały małe, skaczące robaczki w kolorze zbliżonym do piasku, wyrzucane na brzeg przez fale. Później ustaliłam, że ptasią kolacją był zmieraczek plażowy, zwany też pchłą plażową. Jak widać miejsce zamieszkania wpływa na jadłospis, nawet u mew.