W Kołobrzegu nie tylko przy brzegu
Na pierwszą „prawdziwą” wycieczkę podczas tego urlopu wybraliśmy się do Kołobrzegu. Dużo dobrego o tym mieście czytałam na Polskich Szlakach, więc nie mogliśmy go pominąć.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Skansenu Morskiego. Są tu do zwiedzenia dwa okręty – muzeum: ORP „Fala” i ORP „Władysławowo”. Weszliśmy na pokład, pod pokład, do maszynowni, pozaglądaliśmy w różne zakamarki. Widzieliśmy też elementy ORP Burza oraz liczne eksponaty związane z tematyką wojenną na morzu np. morskie miny i armaty.
Następnie pospacerowaliśmy do Muzeum Oręża Polskiego. Planowałam, że to będzie na koniec dnia, może, jeśli wystarczy czasu, ale… Okazało się, że zakup biletów od razu do Skansenu Morskiego i do Muzeum Oręża Polskiego wyjdzie trochę taniej. W dodatku mój nastolatek, coraz bardziej zbuntowany przeciwko zwiedzaniu z nami, lubi tematykę militarną.
Muzeum ciekawie przedstawia dzieje polskiego oręża. Część ekspozycji znajduje się w budynku, a część na podwórku. Mogliśmy zobaczyć jak zmieniało się uzbrojenie i umundurowanie obrońców Polski w kolejnych bitwach, wojnach, powstaniach…
Oberwało mi się tylko od syna, gdy powiedziałam: „Stań przy tym czołgu, to ci zrobię zdjęcie.”, a to był transporter opancerzony. Cóż, ja prosta kobieta jestem, wojskiem raczej niezainteresowana, ale muzeum i tak uważam za warte zobaczenia.
Po zwiedzeniu muzeum zaczęliśmy w końcu przemieszczać się w stronę morza. Po drodze zobaczyliśmy ratusz i katedrę. Przeszliśmy grabowym bindażem i trafiliśmy na molo. Spotkaliśmy tam dużo ludzi i duży wiatr, więc na molo nie zabawiliśmy długo. Poszliśmy promenadą do Pomnika Zaślubin Polski z Morzem, a następnie do latarni morskiej.
Latarnia morska była dla mnie najważniejszym punktem zwiedzania Kołobrzegu, a że dotarliśmy do niej dopiero na koniec dnia, stała się podsumowaniem wycieczki i „wisienką na torcie”. Zawsze chętnie zdobywam różne wieże widokowe i latarnia w Kołobrzegu dołączyła do tej kolekcji.
Myślałam o zwiedzeniu Trzebiatowa w drodze powrotnej, ale dość późna pora i zmęczenie rodziny spowodowały, że odpuściłam. Trzebiatów widziałam tylko przejazdem z okna samochodu.