Przez Huzary do Tylicza
Przyszedł czerwiec 2020. Po długich miesiącach epidemicznego tkwienia w domu nareszcie można było gdzieś się ruszyć; pomału wznawiały działalność hotele, pensjonaty i inne obiekty turystyczne. Nie można było tego nie wykorzystać, tym bardziej, że już pół roku wcześniej planowaliśmy urlop na ten okres. Po dłuższych dywagacjach wybór padł na Krynicę-Zdrój. A pierwszym wypadem w ramach pobytu w niej była wycieczka czarnym szlakiem do Tylicza przez szczyt Huzary. Trasa niedługa, ale jak się też w praniu okazało - wcale nie najłatwiejsza dla kogoś nieprzyzwyczajonego do górskich bądź co bądź szlaków.
Startujemy po dość późnym śniadaniu i kierujemy się ulicą Pułaskiego w kierunku Tylicza, ku zejściu na szlak prowadzący na górę Huzary. Wkrótce mijamy Kopiec Pułaskiego z pomnikiem upamiętniającym jego osobę - niestety nie da się go obejrzeć z bliska, bo prywatny właściciel ogrodził obiekt i uniemożliwił wstęp postronnym. Trasa prowadzi mocno pod górę, wkrótce skręcamy i wchodzimy w las, kierując się szlakiem do Szczytu Huzary. Szybko mamy okazję się przekonać, że marszowa zaprawa z płaskich tras w Trójmiejście nie wystarcza, by bez zadyszki wdrapać się kolejne wzniesienia, a sprawy nie ułatwia pogoda - nie jest szczególnie ciepło, ale parno i wilgotno, a niedawne deszcze sprawiły dodatkowo, że podłoże jest śliskie. No ale jak się powiedziało A, trzeba też powiedzieć B. Zaciskamy zęby i dochodzimy do miejsca oznakowanego jako Huzary - jest to szczyt (864 m n.p.m.) w bocznym grzbiecie pasma Jaworzyny. Nie spędzamy tam dużo czasu, bo z zarośniętej lasem góry nie rozpościerają się żadne spektakularne widoki. Dalsza droga w stronę Tylicza, mimo że prowadzi z góry na dół, wcale nie jest dużo łatwiejsza; wspomniane wyżej ulewy sprawiły, że droga miejscami zmieniła się w wyżłobione nurtem wody koryto i trzeba bardzo uważać by utrzymać pion i nie poskręcać nóg. Dopiero końcowy odcinek trasy tuż przed Tyliczem wynagradza nam trudy tego spaceru sielskimi widokami na docelową miejscowość i piękną okolicę.
Tylicz jest małym miasteczkiem z proporcjonalnie małym ryneczkiem, za to mieści w swych granicach aż dwa obiekty wchodzące w skład szlaku architektury drewniananej, z którego słyną okolice Krynicy. Jako pierwszy oglądamy pochodzący z początków XVII w. Kościół Parafialny po wezwaniem Piotra i Pawła; niestety tylko z zewnątrz, bowiem obiekt jest zamknięty. Niedaleko znajduje się atrakcja nazywana Golgotą, wzmiankowana jako ważne miejsce turystyki pielgrzymkowej i nie tylko; na nas robi ona wrażenie, ale niekoniecznie w tym pozytywnym znaczeniu; na jej wartość intelektualną i (zwłaszcza) estetyczną lepiej spuścić zasłonę milczenia. Wg mnie znacznie bardziej sprzyjają prawdziwej refleksji stare groby na cmentarzu położonym przy drugiej sakralnej drewnianej budowli Tylicza, czyli dawnej cerkwi św. Kosmy i Damiana (obecnie rzymskokatolickiej kaplicy cmentarnej). Niestety i tej aktrakcji nie udaje nam się obejrzeć od środka. Ale i tak jesteśmy bardzo zadowoleni z wycieczki - warto było się natrudzić na trasie. W ramach odpoczynku zjadamy lody w lokalnej kawiarence, a potem wracamy busem do Krynicy.