Grobla Honczarowska i biebrzańskie widoki
Kręcimy się nadal wkoło komina i niby nie odkrywamy niczego nowego, ale doceniamy to co znamy. Tym razem wybór padł na Biebrzański Park Narodowy.
Nad Biebrzę najlepiej jechać o świcie, ale świt o tej porze roku jest nieprzyzwoicie wcześnie. Wstałam o 5 rano, rodzinę udało się poderwać do 7 (i to nie w komplecie). Tuż przed 8 byliśmy na miejscu. Świtem nie da się tego nazwać, ale jak na nas i tak nieźle.
Wjechaliśmy na Carską Drogę od strony Laskowca. Carska Droga bywa nazywana pieszczotliwie „łosiostradą” i jest obficie oznakowana tablicami ostrzegającymi przed spotkaniem z łosiem. Przystanęliśmy przy Długiej Luce, ale pięć samochodów przy wejściu na kładkę o długości zaledwie 400 m uznaliśmy za tłum i pominęliśmy ten punkt. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się „przy Franciszku”. Jest to wieża widokowa położona tuż przy Carskiej Drodze, na której umieszczono drewnianą kapliczkę z figurą świętego Franciszka. Weszliśmy na górę, chwilę podziwialiśmy bezkresne łąki i pojechaliśmy do głównego celu wycieczki.
Ścieżka przyrodnicza Grobla Honczarowska ma długość ok. 3,5 km, rozpoczyna się przy Carskiej Drodze i prowadzi groblą po podmokłym terenie do Batalionowej Łąki.
Na bagnach warto bardziej niż zwykle patrzeć pod nogi, rozglądać się wokół, wpatrywać się w zarośla i spoglądać w niebo. Najlepiej mieć oczy dookoła głowy, żeby jak najwięcej zobaczyć. W pewnym momencie szłam kilka kroków z tyłu. Mąż i córka przeszli dalej, a ja nagle stanęłam jak wryta i podniosłam aparat do oka… Łania naprzeciw mnie ani drgnęła, chyba nawet nie mrugnęła. Starała się wtopić w tło na skraju podmokłej polany i zarośli. Dopiero, gdy zrobiłam kilka zdjęć i ruszyłam dalej, ona niespiesznie poszła w przeciwnym kierunku.
Przy końcu ścieżki przyrodniczej na Grobli Honczarowskiej stoi wieża widokowa, trochę inna niż większość, bo przykryta trzcinowym dachem. Nie było tu nikogo oprócz nas, więc spokojnie posiedzieliśmy, pojedliśmy i odpoczęliśmy. Patrząc w niebo, oprócz kilku drapieżników krążących nad torfowiskami, obserwowaliśmy zjawisko halo wokół słońca. Do samochodu wróciliśmy ta samą drogą, bo innej możliwości tu nie ma.
Moglibyśmy od razu wracać do domu, ale to byłoby zbyt proste. Pojechaliśmy do Goniądza, żeby zobaczyć ulubione widoki, a na koniec zatrzymaliśmy się w Dolistowie na plaży. Zdjęłam buty, weszłam do zimnej wody po kostki. Powinnam przewidzieć, że dzieci naśladują rodziców, tylko bardziej🙂 Nie skończyło się na wejściu do kostek, skończyło się na wykręcaniu i suszeniu leginsów. Oj, nie uszła nam ta wycieczka na sucho, ale sezon plażowo-kąpielowy możemy - trochę niechcący- uważać za rozpoczęty🙂