Spacer nad malowniczym Stawem Ajska w Świętochłowicach
Jak ja to lubię, gdy na tym naszym zdegradowanym Górnym Śląsku, nagle odnajdujemy miejsce, dotąd nam nieznane, które potrafi zachwycić i sprawia, że serce szybciej bije 🙂 A mi bije szybciej ilekroć odkrywam coś nowego i podoba mi się to, co ukazuje się naszym oczom! Zostawiamy samochód w Świętochłowicach, raczej turystycznie się nie kojarzących, przy ulicy Kościelnej, w średniej okolicy, wśród familoków czyli specyficznych górnośląskich "kamienic", przechodzimy tory i idziemy trawami, a potem nagle, po jakiś 200 metrach schodzimy do ślicznego stawu...
Uroczy zakątek idealny na spacery
Staw Ajska (dziwna nazwa, nie umiałam jej na początku zapamiętać, aż skojarzyłam z Aśką) to największy zbiornik w Dolinie Lipinki, na północy Świętochłowic. Cała dolina jest ciekawa, z innymi stawami, bunkrami i rozlewiskami potoku, ale my skupiliśmy się na tym największym oczku wodnym i jego okolicy. A jest ona bardzo malownicza, całkiem dzika miejscami, z ptactwem wodnym, nawet z malutkimi wysepkami. Bardzo urokliwy zakątek. Ludzi nie ma za dużo, choć zdarzają się wędkarze, spacerowicze i nawet amatorzy grila. Na hałdzie słychać też ryk motorów, ale teren jest rozległy i każdy znajdzie miejsce dla siebie 🙂
Wydeptaną ścieżynką przeszliśmy sobie staw dookoła, polecam tą opcję, bo pozwala podejrzeć ptaszki w zaroślach i poobcować z naturą. Ładne, powalone drzewa dodają malowniczości temu miejscu. Amelka cały staw przeszła dookoła na własnych nóżkach, coraz chętniej już w ten sposób poznaje świat.
Piknik musi być 🙂
No a po drodze jeszcze był czas na deser 🙂 Co prawda nie był to nasz standardowy piknik, bo koca nie mieliśmy, a żadnej ławki też nie spotkaliśmy, ale skoro już na szybko upiekłyśmy z Dominiką babkę na wyjazd, to zdjedliśmy na stojąco, i tak super smakowała, jak wszystko w plenerze 🙂
Widokowa hałda
Nie pominęliśmy też hałdy i dobrze, bo z góry znów piękne widoczki na nas czekały. Na jej szczyt podeszliśmy ostro pod górę, tak było najszybciej, trochę brudząca sprawa, ale co tam, dzieci brudne to dzieci szczęśliwe 🙂 Trochę pobuszowaliśmy na górze, oczywiście sesja zdjęciowa pejzażów dookoła, nacieszyliśmy oczy i zbiegliśmy niemal, bo inaczej się nie dało, na poziom stawu. Jeszcze tylko przeskok przez potok i już przed nami droga do samochodu. Taki atrakcyjny popołudniowy spacerek, z przyrodą, piękną panoramą i małym wyzwaniem w postaci wspinaczki na hałdę 🙂
A rano tak padało i już myślałam, że nam #PolakiNaSzlaki w tym tygodniu nie wypalą, a jednak udała się bardzo fajna, niedaleka wycieczka. Planowaliśmy ponownie to odleglejsze miejsce od rana, ale pogoda znów pokrzyżowała plany, czyżby do trzech razy sztuka?