Topiło – w sercu Puszczy Białowieskiej
Topiło to malutka osada położona zaledwie kilka kilometrów od granicy z Białorusią i otoczona ze wszystkich stron lasami naturalnymi Puszczy Białowieskiej. Nazwę zawdzięcza podobno pobliskim moczarom, w których topiło się bydło.
Wieś Topiło powstała w sercu puszczy i z powodu puszczy. Założyli ją osadnicy pracujący przy wycince lasu, kolejkę wąskotorową łączącą ją z Hajnówką zbudowano w celu transportu drewna, a sztuczne stawy na rzece Perebel wykopano, aby przechowywać wycięte drzewa. Obecnie Topiło zamieszkuje kilkanaście rodzin, leśna kolejka w sezonie wozi turystów (na razie nie kursuje do odwołania z wiadomych powodów), a na stawach gromadzi się ptactwo.
Topiło odwiedziliśmy pierwszy raz w sierpniu 2019 przy okazji przejażdżki kolejką wąskotorową z Hajnówki. Spodobało mi się to miejsce od pierwszego wejrzenia, ale podczas zaledwie godzinnego postoju nie zdążyliśmy mu się dokładnie przyjrzeć. Postanowiliśmy, że kiedyś wrócimy na trochę dłużej i właśnie zrealizowaliśmy to postanowienie.
Na początek czekało nas lekkie zderzenie z rzeczywistością, bo zastaliśmy wjazd na parking zagrodzony taśmą. Rozumiem, że nie wolno korzystać z placu zabaw i wiat turystycznych. Nawet nie przyszło mi do głowy rozpalanie ogniska. Ale dlaczego w ogóle nie można wjechać na leśny parking, żeby pójść na spacer? Ktoś zapomniał zdjąć taśmę po obowiązującym do niedawna zakazie? Trudno, zostawiliśmy samochód przy drodze obok kilku innych i wyruszyliśmy na podbój Topiła.
Obejrzeliśmy leśną kapliczkę i mini skansen kolejek wąskotorowych, złożony z jednego składu pociągu i minęliśmy zajeździk Ostatni Grosz (tymczasowo nieczynny). Jednak przede wszystkim pospacerowaliśmy dookoła stawu, bo na to zabrakło czasu poprzednim razem. Brzegiem stawu biegną dwie ścieżki: Tropem orlika i Drzewa leśne, które wychodzą z Topiła i później rozchodzą się w różne strony. Powędrowaliśmy jeszcze kawałek torem kolejki w kierunku Hajnówki i wróciliśmy.
Ptaków widzieliśmy mniej niż poprzednio, pewnie większość schowała się w zaroślach i wysiaduje pisklęta. Tylko dzięcioł przyglądał się nam uważnie. Na stawie w oddali widziałam kaczki i łabędzia, któremu pstryknęłam fotkę trochę od niechcenia. Dopiero w domu oglądając zdjęcia zauważyłam, że to nie popularny i dobrze znany łabędź niemy, tylko znacznie rzadszy łabędź krzykliwy.