Szkocja, czyli intensywny weekend – Edynburg, most Forth Bridge i Glasgow
Od sierpnia 2017 do czerwca 2018 przebywałem z krótkimi przerwami w delegacji w UK. Mieszkaliśmy w Nottingham. W wolnych chwilach, kiedy tylko pogoda dopisywała, zwiedzaliśmy bliższe i dalsze okolice. Poniżej jedna z takich wycieczek.
Tym razem wybraliśmy się na dwa dni do Szkocji.
Wyruszyliśmy w sobotę skoro świt. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo tuż za Nottingham na autostradzie był wypadek, który przyhamował nas na 2 godziny prawie. No nic, zdarza się. Gdy zajechaliśmy do Edynburga, od razu udaliśmy się na naszą bazę, znalezioną na bookingu. Szkot który nas obsługiwał, strasznie mówił po angielsku, ja w każdym razie ni w ząb dziadka nie rozumiałem. Ale był sympatyczny. Po rozpakowaniu się śmignęliśmy zaraz „na miasto”. Miasto Edynburg zachwyciło nas, bez dwóch zdań.
Teraz, po takim czasie, niewiele w pamięci zostało. To, co pamiętam, poniżej.
Stare Miasto Edynburga jest piękne. Wiadomo, Królewska Mila, czyli główna ulica Starego Miasta. Szlak ten obejmuje liczne muzea i zabytkowe domy a także łączy najważniejsze w Szkocji budowle: Pałac Holyrood, czyli rezydencję królewską oraz Zamek Edynburski, zbudowany na szczycie wygasłego wulkanu. Edinburgh Castle stanowi jedną z najpotężniejszych i najstarszych fortec w Wielkiej Brytanii. Niestety, nie było czasu na zwiedzanie.
Pamiętam, przed jakimś kościołem trafiliśmy akurat na ślub, i widzieliśmy, jak goście weselni przyjeżdżali pod ten budynek limuzynami, panowie oczywiście ubrani w tradycyjne szkockie kilty.
Katedra św. Idziego - najpiękniejszy kościół w Edynburgu. Jeśli w czasie swojego pobytu chcecie odwiedzić tylko jeden kościół, to zdecydujcie się na ten. Ta gotycka świątynia jest najważniejszym kościołem Edynburga i zdecydowanie najpiękniejszym. Przede wszystkim idźcie w głąb świątyni – w prawym tylnym rogu znajduje się wspaniała Thistle Chapel czyli Kaplica Ostu. Co ciekawe, powstała dopiero na początku XX wieku. Dlaczego oset? Bo to narodowy symbol Szkocji.
National Scotland Museum - jeśli chcecie zwiedzić tylko jedno muzeum w Edynburgu, wybierzcie właśnie to. Ale ono jest super! Przede wszystkim jest przepiękne. Jego wiktoriańska architektura inspirowana Kryształowym Pałacem jest atrakcją samą w sobie i nawet jeśli nie zwiedzanie muzeów, wejdźcie chociaż na 5 minut, by zobaczyć wnętrze, tym bardziej że to całkowicie za darmo. Po drugie, ma świetną część poświęconą zwierzętom, w której znajdziecie między innymi wypchaną owieczkę Dolly – tę, która jako pierwsza została sklonowana.
Holyrood Park – wspięliśmy się, a jakże. Ale tylko częściowo, ponieważ już zmrok nas poganiał, a chcieliśmy jeszcze po mieście połazikować, przede wszystkim, po pubach. Ale zanim puby, to byliśmy po drodze o zmroku na pięknym, klimatycznym cmentarzu Canongate Kirkyard. Co do samego parku Holyrood, to jeszcze garść informacji - Holyrood Park, także zwany Queen’s Park (Parkiem Królowej) lub King’s Park (Parkiem Króla) w zależności od płci obecnego monarchy albo upodobania, jest królewskim parkiem w centrum Edynburga. Znaleźć w nim można wzgórza, jeziora (ang. lochs) wąwozy, grzbiety, bazaltowe klify, jak również kolcolisty, składające się na wyjątkowo dziki krajobraz wyżynny rozpościerający się na 260 hektarach. Park niegdyś stanowił królewskie tereny łowieckie, zaś dziś jest powszechnie dostępny. Arthur’s Seat, najwyższy punkt Edynburga, wznosi się w centrum parku, wraz z klifami Salisbury Crags od zachodu. Góra Artura jest głównym szczytem grupy wzgórz stanowiącej większość Parku Holyrood. Góra wznosi się ponad miastem na wysokości 251 metrów i dostarcza wspaniałych widoków. Jest łatwym do zdobycia popularnym celem spacerów.
No i w końcu te puby. Wiadomo. Szkocka (obowiązkowo), oraz piwo. To drugie (ale i to pierwsze) w różnych gatunkach i rodzajach. Po tour the pubs, odprowadziliśmy koleżankę do naszej noclegowni, po czym wróciliśmy na nocne zwiedzanie miasta. Pięknie tam było, ślicznie oświetlone, mnóstwo ludzi, miasto widać żyje nocą.
Rano w niedzielę, angielskie śniadanie i spakowanie manatków, by wyjechać z Edynburga w stronę Glasgow, a po drodze (delikatnie zbaczając) jeszcze jedna niesamowita atrakcja, czyli most Forth Bridge w North Queensferry. Forth Bridge to most kolejowy przerzucony nad zatoką Firth of Forth, łączący Edynburg z hrabstwem Fife. Wraz z położonym równolegle mostem Forth Road Bridge zapewnia sprawną komunikację we wschodniej części Szkocji. Most, według projektu inżyniera Sir Johna Fowlera zbudowano w latach 1879–1890. W 2015 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Most ma długość całkowitą wynoszącą 2,5 kilometra i składa się z trzech masywnych filarów o konstrukcji kratownicowej w kształcie rombu oraz czterech mniejszych wiaduktów. Każdy romb ma 110 metrów wysokości, natomiast rozpiętość pomiędzy nimi wynosi 521 metrów. Ruch pociągów przebiega w odległości 50 metrów od lustra wody, co praktycznie uniemożliwia wpływanie większych statków w głąb lądu. Do budowy zużyto około 54 000 ton stali, którą zamocowano przy użyciu 6,5 mln nitów (za Wikipedią). Jak dla mnie – coś niesamowitego i niezapomnianego. Spacerując wokół tej budowli, znaleźliśmy ciekawe skorupy, które zabraliśmy na pamiątkę. Nie mieliśmy pojęcia co to może być, dopiero po powrocie do Polski sprawdził ktoś ze znajomych, i okazało się że to skorupy od krabów. Ot, taka ciekawostka.
Glasgow. Żeby nie przynudzać, miasto jak dla mnie nudne i nie mogące się porównywać z Edynburgiem. Natomiast coś tam ciekawego można było zobaczyć – na przykład ciekawe i piękne murale. Poza tym, byliśmy w pięknej gotyckiej katedrze. Katedra ta, jako jeden z niewielu szkockich kościołów przeżyła reformację nietknięta. Na uwagę zasługuje XIII-wieczna wieża, będąca obecnie najstarszą częścią budynku. Oficjalnie nie pozostaje katedrą od 1690 roku, jakkolwiek w przeciwieństwie do wielu podupadłych i zrujnowanych katedr w Szkocji, ta nadal jest miejscem aktywnej chrześcijańskiej posługi, goszcząc zgromadzenia Kościoła Szkockiego.
No nic, połaziliśmy, zjedliśmy obiad, jakieś zakupy, i wróciliśmy do domu.
Szkocję ledwo liznęliśmy, ponieważ sporo jest tam do zobaczenia. Ale to już może prywatnie kiedyś, z rodziną…