Rodzinne poszukiwanie amonitów
Znacie to? Nos w ziemię i intensywne poszukiwania 🙂 To takie moje trochę zboczenie zawodowe, jeszcze będąc na studiach wyjeżdżaliśmy czasem na Jurę, do kamieniołomów i szukaliśmy różnych skamieniałości. Do dziś mi to zostało i jak widzę kamieniołomy wapienne, od razu zapala się lamka - amonity, belemnity i tak dalej 🙂 Zaraziłam tym moje dzieci i teraz jak mamy okazję, to lubimy pogrzebać w wapieniach, w poszukiwaniu charakterystycznych odbić ślimakowych.
Tak było wczoraj, wybraliśmy się do kamieniołomu Bzów w Zawierciu koło Ogrodzieńca i jakoś najpierw wcale o tym nie myślałam, ale już w czasie dojścia przez pola, od strony Bzowa i czerwonego Jurajskiego Rowerowego Szlaku Orlich Gniazd, widzę sporo potrzaskanych, białych kamieni na ścieżce. No to mówię do dziewczyn, patrzcie pod nogi, bo mogą się pojawić skamieniałości. Nie trzeba było długo czekać i znalazła się pierwsza, druga, a gdy zeszliśmy pod skarpę kamienną, to po prostu ilość odbić i samych amonitów nas zszokowała 🙂 Jeszcze tyle nigdy nie spotkaliśmy!
Ale co to są te amonity?
Amonity to wymarłe głowonogi, zwykle o symetrycznej, płaskiej, spiralnej skorupie. Amonity to skamieniałości przewodnie czyli takie, które pozwalają określić wiek skał osadowych, w których są spotykane. Można je spotkać w skałach pochodzenia morskiego, z okresu od dewonu do końca kredy, a te w Bzowie występują w wapieniach górno- i środkowojurajskich. Muszla amonitów zbudowana jest z aragonitu i dzieli się na dwie części: dużą, przyujściową komorę mieszkalną oraz szeregu niewielkich komór wypełnionych gazem, które powstawały przez całe życie. Bywają amonity o wielkości 1 cm, ale największe odnalezione amonity osiągały nawet 2 m średnicy. Były mięsożercami, pożywiały się bezkręgowcami i innymi amonitowatymi. Czemu dziś już nie żyją? Amonity wyginęły w czasie wielkiego wymierania, na granicy kredy i paleogenu, kiedy nastąpiły katastrofalne zmiany środowiska wywołane najpewniej upadkiem meteorytu.
Dziś możemy je tylko odnajdywać w skałach, na Jurze, ale również w Tatrach, w Górach Świętokrzyskich czy na Roztoczu. Ja znam tylko amonity z Jury, mamy kilka okazów w domu, to nasza rodzinna, fajna zabawa, jeśli tylko udaje się coś znaleźć, a im mniej popularne miejsce, tym większe szanse na łowy 🙂
Przykra niespodzianka w domu
No i tak nam się podobała ta wycieczka do kamieniołomu, gdzie dosłownie co krok schylaliśmy się po nowy amonit. Tutaj też widziałam wczoraj największe amonity jak dotąd, nawet takie 20-centrymetrowe. Spacer był bardzo fajny i przyjemny, totalnie bez ludzi i już sobie obiecaliśmy, że będziemy tu częściej przyjeżdżać na poszukiwania. Niestety radość przyćmiły mi informacje, które przeczytałam później już w domu, gdy siadłam do opisywania wycieczki.
Odpady w kamieniołomie w Bzowie
Chodzi bowiem o nieudaną rekultywację nieczynnego już kamieniołomu w Bzowie. Dawniej slużył on Cementowni Wiek, ale jako, że nie był już używany, w 2007 postanowiono o jego rekultywacji. Włodarze powiatu pozwolili składować tam odpady bezpieczne dla środkowiska, jak sądzę dla stworzenia stosownej rzeźby terenu. No więc kamieniołom miał przyjąć na swe dno różne materiały budowlane i inne, które nie będą w żaden sposób stanowiły zagrożenia dla środowiska, mieszkańców okolic, jak i turystów. Tak się jednak nie stało, bowiem firma odpowiedzialna za rekultywację kamieniołomu w Bzowie - Eko-Harpoon, zwiozła na jego teren tysiące ton odpadów z różnych zakładów, m.in. odpady powielkopiecowe z Huty Katowice, beczki z chemikaliami, osady z oczyszczalni ścieków, niebezpieczny fluorek wapnia i inne niebezpieczne i śmierdzące odpady. Tym sposobem kamieniołom w Bzowie stał się bombą ekologiczną! Ten proceder trwał 2 lata, nawet po tym, jak władze cofnęły zgodę firmie Eko-Harpoon. Otrzymała ona w 2010 roku ostateczną decyzję o konieczności usunięcia tych niebezpiecznych odpadów, jednak firma przez lata się odwoływała od tej decyzji. Ukarano ją też wysoką grzywną.
Bezpieczeństwo w kamieniołomie w Bzowie
Czy teraz jest tam bezpiecznie? Niestety nie wiem tego i nie potrafię znaleźć w internecie jednoznacznej odpowiedzi. Sprawa jest tuszowana, nie wiadomo, gdzie znajduje się jej dno. Mieszkańcy twierdzą, że sporo niebezpiecznych odpadów nadal tkwi zakopanych pod ziemią, inne zostały rozmieszane z ziemią. Podczas naszej obecności w kamieniołomie w zawierciańskim Bzowie absolutnie nic nie śmierdziało, było pięknie i rosła roślinność, widzieliśmy też ptaki, motyle i żabę. Na pierwszy rzut oka wszystko wspaniale, ale czy to tylko pozory czy prawda, nie wiem. Podobno są wykonywane badania wody w okolicy czy gleby, ale do żadnych wyników i wniosków nie dotarłam. A są to tereny o budowie, że tak powiem dziurawej, bo wiadomo, że wapienie są krasowiejące, liczne dziury, szczeliny i jaskinie prowdzą do wód gruntowych i podziemnych, tak więc sprawa nie jest taką błahostką. Mam nadzieję, że zostanie doprowadzona do końca i odpady zostaną usunięte, a nie "zamiecione pod dywan", w tym przypadku zagrzebane pod ziemią.
Cała sprawa dość mocno mnie poruszyła, tym bardziej, że Jura jest mi bliska, podobnie jak sama idea ekologii i rekultywacji terenów zmienionych przez człowieka. Chciałoby się wiedzieć, że teren ten jest bezpieczny, bo że jest miły dla oka, to już wiem. Jeśli wiesz coś pewnego w tej sprawie, pisz w komentarzu.