Wrocław na jeden dzień, czyli na koncert i do domu
Kumpel z 3-miasta namówił mnie na wyjazd na koncert do Wrocławia. Grał (prawie cały) legendarny zespół rocka gotyckiego – Bauhaus. Okazją było 40-lecie zespołu. Koncert odbył się w Centrum Koncertowym A2.
Do Wrocławia pojechaliśmy moim autem. Droga mija szybko, kiedy się gada na ciekawe tematy, głównie muzyczne rzecz jasna. Nocleg kumpel załatwił na bookingu, w centrum miasta, tuż przy Starówce, za niewielkie pieniądze. Po przyjeździe, poszliśmy przywitać się z miastem, a nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do gruzińskiej restauracji „U Gruzina” – szczerze polecam, uwielbiam takiego rodzaju jedzenie! Potem połaziliśmy sobie po Starym Mieście. Na Rynku i przylegających uliczkach odbywał się akurat jarmark bożonarodzeniowy. Starówka wyglądała pięknie po zmroku, oświetlona różnymi światełkami, nie tylko tymi świątecznymi.
Nie obyło się oczywiście bez wizyty w „Spiżu”, na obowiązkowym kufelku, oraz w pubie na Guinness’ie, naszym ulubionym nie-polskim piwie. Śmieszna sprawa – w pewnej chwili stwierdziliśmy, że jesteśmy jedynymi Polakami w gronie gości pubu (poza obsługą rzecz jasna).
Gdy nadszedł czas udania się do CK A2, zostawiliśmy za sobą piękno Starówki, i poszliśmy pieszo na koncert. Trochę nam to czasu zajęło, ale warto było, bo koncert był przedni. Trochę szwankowało nagłośnienie, ale tylko z początku. No, ale jako że to są Polskie Szlaki, a nie Polskie Koncerty, to tyle w temacie. Po koncercie zrobiliśmy jeszcze rundkę po pubach (ja już tylko soczki i herbatki, bo rano autem do domku z powrotem), i wróciliśmy na noc na chatę.
Rano we wtorek 29-go, po spakowaniu się, poszliśmy do bistro na pyszne śniadanko, gdzie obsługiwała mega sympatyczna dziewczyna (chyba studentka). Jakby co, knajpka nazywa się „Pomiędzy – Cafe & Bistro”. Polecam. Po skonsumowaniu i wypiciu pysznej kawy, która postawiła na nogi, pożegnaliśmy się, bo kumpel wracał do domu pociągiem bezpośrednio nad morze, a ja wróciłem do Chełmży sam.
To był bardzo fajny, spędzony z przyjacielem czas, taki męski, na zresetowanie się. Od czasu do czasu warto takie coś zrobić.