Z dawnych wspomnień: Kujawy 2015 (Kruszwica)
W zimowe wieczory, przy brzydkiej pogodzie, albo gdy zarazki nie wypuszczają z domu, planujemy nowe wyprawy lub wspominamy poprzednie wyjazdy i oglądamy zdjęcia. Postanowiłam trochę uporządkować te wspomnienia i uzupełnić czas „sprzed Polskich Szlaków” przynajmniej o główne urlopowe wyjazdy w skrócie.
Na początek wyjaśnienie: Kujawy w tytule wycieczki pojawiły się ze względu na miejsce noclegu, ale trzeba je rozumieć baaardzo szeroko, bo zaczepiliśmy też o Pałuki i kawałek Wielkopolski. Poznawaliśmy Szlak Piastowski i inne ciekawe miejsca.
Zatrzymaliśmy się około 3 km od Kruszwicy, w miejscu, które oprócz noclegów oferowało jazdę konną. Chętnie korzystaliśmy z tej możliwości (tylko ja i syn) zwłaszcza w weekendy i dlatego wyszło więcej dni wolnych od intensywnego zwiedzania. Codziennym rytuałem było oglądanie żurawi, które rano leciały na żerowisko, a wieczorem wracały na nocleg. O godzinie 7. rano i 7. wieczorem prawie można było ustawiać zegarki według żurawi.
Sięgnęliśmy do początków Polski w Biskupinie, w Kruszwicy, w Gnieźnie i na Ostrowie Lednickim. Mogliśmy prawie namacalnie odczuć tysiącletnią historię czytając hasła „Stąd nasz ród” albo „Korzenie są tutaj”.
Tężnie widzieliśmy dwa razy. W Ciechocinku są większe, starsze i bardziej znane, ale w Inowrocławiu było równie przyjemnie i zdrowo, a przynajmniej bezpłatnie.
Toruń. Zobaczyliśmy to, co jest wizytówką miasta: krzywą wieżę, ratusz, pomnik Kopernika, Dwór Artusa, katedrę Św. Janów Chrzciciela i Ewangelisty, bulwary nad Wisłą. W Planetarium obejrzeliśmy seans „Osiem planet” oraz wystawy Geodium i Orbitarium, gdzie mogliśmy między innymi sterować sondą kosmiczną Cassini. Jednak najbardziej z całego Torunia zapadło w pamięć Żywe Muzeum Piernika. Pod okiem Mistrza Piernikarskiego i Wiedźmy Korzennej upiekliśmy własne pamiątkowe pierniki, a później mogliśmy spróbować swoich sił w dekorowaniu pierników. W muzealnym sklepiku, oprócz najróżniejszych pierników ręcznie robionych i ręcznie zdobionych, podobały mi się koszulki z napisem Stary piernik to też niezłe ciacho🙂
Ponadto pływaliśmy statkiem po jeziorze Gopło, jeździliśmy kolejką wąskotorową na trasie Żnin-Wenecja-Biskupin-Gąsawa. Pojechaliśmy do sanktuarium w Licheniu Starym i do kalwarii w Pakości. W Strzelnie trafiliśmy na wyjątkowego przewodnika. Opowiedział nam sporo ciekawych rzeczy i pokazał więcej niż musiał, choć kupiliśmy bilety na zwiedzanie indywidualne, a nie z przewodnikiem. Wracając do domu zwiedziliśmy zamek w Golubiu Dobrzyniu.
To już ostatni wpis z tej serii, bo od 2016 roku (Suwalszczyzna) wyjazdy opisywałam na bieżąco. Więcej takich starych staroci nie będzie.